Tosia przyszła na świat w lipcu. Prawdopodobnie to pierwszy zaplanowany poród domowy w Bydgoszczy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 136738" sub="Katarzyna Klet ze swoją córką Tosią Fot. Dariusz Bloch">Prowadziła go położna z Piły. Bliżej nie ma położnej, która odbiera porody w domu. Poród domowy wciąż budzi kontrowersje.
- Nikt nie wiedział, że z mężem to planujemy. Chcieliśmy uniknąć odwodzenia nas od tego pomysłu. Nawet babcia, którą wysłaliśmy z starszą córką na spacer, myślała, że jedziemy na porodówkę - opowiada bydgoszczanka Katarzyna Klet.
Już pierwszą córkę chciała urodzić w domu. Jednak wystraszyła się, że najbliższa położna, która przyjmuje porody, jest w Pile. Kolejne okazji już nie przepuściła. Wykonała badania. Poród mógł odbyć się całkowicie naturalnie. Tosia, czyli Antonina, zaczęła pchać się na świat o godz. 10. Jej ojciec przygotował pokój. Położna wyruszyła z Piły.
- To był mój pierwszy poród w Bydgoszczy. Obsługuję głównie rejon Poznania. W całym kraju jest nas kilkanaście. Gdy zaczynałam, rocznie miałam cztery klientki, teraz ponad 10 - mówi Alina Wasilewska, która też na co dzień pracuje też w pilskim szpitalu.
Rodziny, których dzieci przyszły na świat oraz położne założyły stowarzyszenie „Dobrze Urodzeni”.
<!** reklama>- 95 proc. tych rodzin ma wykształcenie wyższe. Często to psychologowie, lekarze. Średnio mają troje dzieci - wyjaśnia Katarzyna Oleś, położna, a także przewodnicząca stowarzyszenia.
Od ponad roku domowe porody przeżywają boom. Chociaż wciąż daleko nam do Holandii. W Polsce za tę możliwość trzeba płacić. Nie tylko położnej, ale również za leki. Narodowy Fundusz Zdrowia chce wprowadzić refundację kosztów.
- Na razie nie wiadomo, kiedy pomysł zostanie wprowadzony w życie - informuje Piotr Lechno, rzecznik NFZ.
Zdaniem prof. Marka Grabca, kierującego katedrą położnictwa, chorób kobiecych i ginekologii onkologicznej szpitala im. Biziela plany NFZ wydają się nie do końca przemyślane. - W polskich warunkach dotarcie pogotowia do rodzącej w razie komplikacji może być problemem. W szpitalu mamy całe zaplecze medyczne. A poród ma to do siebie, że nagle sytuacja może się zupełnie odwrócić. Szpitale też się zmieniają, stają się bardziej rodzinne. Gdyby rodziła moja żona i synowa, nie zdecydowałbym się na poród domowy - uważa prof. Grabiec.
Katarzyna Klet nie żałuje wydanych pieniędzy. - Za poród rodzinny w szpitalu też trzeba płacić. A w domu czułam się bezpiecznie, komfortowo z fachową pomocą pod ręką - komentuje.
Ile to kosztuje
- 1900 zł za poród, jeśli to jest pierwszy w tym również opieka po nim, przynajmniej dwie wizyty.
- osobno za wizyty przed porodem ok. 70 zł za godzinę
- opłata za dojazd, jeśli jest dalej niż 30 km.
- w sumie poród domowy kosztuje ok. 2,5 tys. zł.