Nawet najtwardsze serce mięknie, gdy dziesiątki małych rączek sięgają, aby je choćby dotknięto. Maluchy cieszą się z każdego gestu, z każdego spojrzenia.
<!** Image 2 align=none alt="Image 187093" sub="Ciasteczka od pani Stasi smakują znakomicie i gdy tylko sięga ona po paczkę, maluchy wyciągają po biszkopty rączki Fot. Jarosław Hejenkowski">Niektóre matki zaraz po urodzeniu dziecka nie chcą się nim zajmować. Innym są one zabierane, aby maluchy nie wychowywały się w patologii. Wszystkie trafiają do Jaksic, gdzie mieści się ośrodek adopcyjny.
Aktualnie przebywa w nim 19 dzieci, w tym jedenaścioro maluszków rocznych lub kilkumiesięcznych. Najmłodszy jest Szymon, który ma 2,5 miesiąca.
- Miał trzy tygodnie, gdy do nas trafił. Ale bywały też dzieci, które oddawano po trzech dniach od urodzenia - wspomina pani Stanisława, która zajmuje się tutaj maluchami.
Kilkoro najmłodszych znajduje się w łóżeczkach. Niektóre płaczą, gdy tylko przestanie się zwracać na nie uwagę. Ale przecież nie można im poświęcać całej, bo naprzeciwko, w pokoiku zabawowym są nieco starsze dzieci.
<!** reklama>Patrycja od razu wyciąga rączki, żeby ją dotknąć. - Lubi panów i od razu się do nich uśmiecha - potwierdza opiekunka.
Z kolei mały blondynek przynosi pluszowego węża i wręcza go nieśmiało. Gdy biorę go do ręki i chwilę się z nim bawię, uśmiech rośnie.
W wózku siedzi Artur. 5-latek ma zespół Downa. Jest Ormianinem. Rodzice porzucili go i w ogóle się nim nie interesują. - Nie wiemy, co będzie, kiedy stanie się pełnoletni. Ambasada umywa ręce - niepokoją się opiekunki.
Sytuacje są rozmaite, bo i emocje wielkie. Raz doszło nawet do przypadku, gdy biologiczna matka rozbiła adopcję, gdyż przy niej jej córeczka powiedziała do przybranych rodziców „mamo i tato”.
- Wszystko było już niemal gotowe, ale córka uraziła uczucia matki, więc ta zaczęła do nas często przychodzić i awanturować się oraz wylewać na nas swoje żale - mówią panie w ośrodku.
Wciąż jednak jest wielu ludzi, którzy chcą adoptować dziecko.
- Najpierw ośrodek przeprowadza szkolenie, sprawdza kandydatów i kwalifikuje jako rodziców - mówi Maria Płocek-Kwiatkowska.
Dzieci i nowi opiekunowie są dobierani nawet pod kątem wyglądu i charakteru. Trwa to długo, ale przecież liczy się dobro dzieciaka. Jednak adopcji i tak jest sporo - kilka rocznie. Jeszcze żadne dziecko przekazane nowych rodzicom do Jaksic nie wróciło.