Ma tytuł doktora nauk rolniczych. Przez kilka lat pełnił funkcję wicedyrektora Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Bydgoszczy. Uwielbia operę.
<!** Image 2 align=none alt="Image 171203" sub="Wyroby popularnego w Żninie „Rolnika”, którym kieruje Grzegorz Smytry, na fotografii z Moniką Bursztyńską, odpowiedzialną za promocję, cieszą się dużym powodzeniem podczas Targów Rolnych / fot. Maria Warda">Niedługo minie pięć lat odkąd kieruje Pan żnińską firmą. Ludzie chętnie zaopatrują się w produkty z „Rolnika”, chociaż niedaleko mają dość duży market. W czym tkwi tajemnica sukcesu?
Naszym produktem markowym jest chleb. Staramy się, aby jego jakość nie pogorszyła się. Nie jest to korzystne ekonomicznie, bowiem system produkcji pieczywa jest bardzo pracochłonny, wymaga zatrudnienia dużej załogi na stałe. To ma wpływ na koszty, które ostatnio ciągle wzrastają. Wzrost cen, ma zrekompensować najwyższa jakość oferowanych przez nas produktów.
Czy na cenę chleba, bułek i innego pieczywa ma wpływ podwyżka podatku VAT?
Tak. Ostatnie podwyżki bardzo mocno dotykają producentów chleba. Dość wspomnieć, że kiedy w 2007 roku obejmowałem funkcję prezesa SR-H „Rolnik” kilogram mąki kosztował 80 groszy. Dziś ta sama ilość kosztuje 1,40 złotych. Te podwyżki pogarszają naszą stronę ekonomiczną. Do tego dochodzą koszty produkcji, m.in., energii. W naszych warunkach cena chleba to 40 procent koszty surowca i 30 procent koszty pracy. Z drugiej strony duża konkurencja powoduje, że nie wszystkie elementy wzrostu kosztów można przenieść na cenę produktu.
<!** reklama>Boi się Pan przyszłości?
Robię wszystko, aby te 80 osób, które są zatrudnione w „Rolniku”, mogły nadal liczyć na pracę w naszej firmie. Chciałbym też, aby mogli dobrze zarabiać, ale do tego droga wciąż daleka. Dlatego bardzo staram się, aby utrzymać i rozwinąć te gałęzie, które już mamy, jak piekarnia i handel węglem. Sądziłem, że uda się chociaż w części przywrócić środki produkcji rolniczej, ale u nas ten rynek zdominowany jest przez profesjonalne firmy. Nie jesteśmy w stanie ich przebić. Jak oka w głowie pilnuję jakości węgla, jednak i tu przyszłość jest niepewna. Węgiel polski jest coraz mniej dostępny, a ten zza wschodniej granicy, nie jest tak atrakcyjny, jeśli chodzi o kaloryczność i cenę, ale staram się prowadzić rozmowy z różnymi podmiotami. Nawiązałem nawet kontakt z Hindusem, który zajmuje się pozyskiwaniem odpadów z PCV. Segreguje je i wysyła do Chin. U nas ten towar jest składowany.
Podwyżki zaczynają doskwierać wszystkim. Niektórzy twierdzą, że to kara za doprowadzenie do upadku minionego ustroju, a co za tym idzie PGR-ów. Był pan wicedyrektorem Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Czy rzeczywiście PGR-y nie były w stanie się utrzymać?
To nie było już możliwe. W PGR-ach ludzi zatrudniano trochę na siłę, w ten sposób ukrywano bezrobocie. Był to system niesprawiedliwy także z tego względu, że gospodarstwa państwowe dostawały ogromne dotacje, między innymi, do produkcji pasz, a dla rolników indywidualnych tego nie było. Kiedy ja zostałem wicedyrektorem w agencji, PGR-y były już zlikwidowane. Grunty dzierżawiono, resztę majątku ruchomego sprzedawano.
Związał się Pan z rolnictwem, bo i SR-H „Rolnik” jest spółdzielnią, którą stworzyli rolnicy, ale był Pan przecież dobrze zapowiadającym się dziennikarzem radiowym...
Kiedy studiowałem na Akademii Rolniczej w Poznaniu współpracowałem z Rozgłośnią Poznańską Polskiego Radia. Ze względu na dobre warunki głosowe, mogłem wiązać z tym medium przyszłość. Jednak kiedy kończyłem studia, a był to 1981 rok, w Polskim Radio nie było etatu. Po roku zgłosili się do mnie. Pracowałem przez 5 lat. To był czas kiedy założyłem rodzinę. Zależało mi na mieszkaniu, a wiadomo jak to było w tamtych czasach. Dlatego musiałem zrezygnować z tego ciekawego zajęcia i rozpocząłem pracę urzędniczą.
Porzucił pan słowo dla chleba. Nie żal Panu?
Dziennikarstwo to już odległy czas. Na początku bardzo mi brakowało mikrofonu, ale dziś nie wiem, czy odnalazłbym się we współczesnych mediach. Nie jestem człowiekiem agresywnym, dlatego dzisiejsze, często bardzo nieobiektywne dziennikarstwo, by mi nie odpowiadało.
Grzegorz Smytry - Prezes Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Żninie jest absolwentem Akademii Rolniczej w Poznaniu. Ma tytuł doktora nauk rolniczych. Przez kilka lat sprawował funkcję wicedyrektora Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Bydgoszczy (dziś to Agencja Nieruchomości Rolnej). Lubi operę. Jest dumnym ojcem jedynego syna Mariusza.