Siedem milionów złotych co roku płynie z miejskiej kasy na to, żeby Bydgoszcz była zielona, pełna kwiatów i drzewek. Urzędnicy zastanawiają się jednak, czy takie wydatki mają sens.
<!** Image 2 align=right alt="Image 51660" sub="Wiele mówi się o tym, że w mieście zieleni jest za mało. Często jednak nie potrafimy docenić tego, co jest">Z tej sumy bowiem kilkadziesiąt tysięcy złotych wyrzucane jest w błoto, a właściwie marnowane przez złodziei i wandali. - W środę, dzień przed 3 maja, dołożyliśmy na ulicy Mostowej 11 korytek z kwiatami. Dziś większości nie ma. Ktoś musiał nieźle się napocić, żeby pokazać, że umie je zniszczyć - denerwuje się Janusz Bordewicz, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. - Młodzież wraca z dyskotek i wyżywa się na zieleni. Niszczenie kwiatów to ordynarna, chamska dewastacja - nie pozostawia wątpliwości, co myśli o sprawcach dyrektor.
A wandale niszczą wszystko. To urwą strzałę naszej „Łuczniczce”, to pomalują sprayem „Wędrowca” na ulicy Gdańskiej albo ukradną pióro Rejewskiemu.
<!** reklama left>Nic nie jest bezpieczne
Nikt nie może czuć się bezpiecznie. Wczoraj mieszkańcowi ulicy Wawrzyniaka ukradziono ze stawu trzydzieści ozdobnych rybek. Miejskie stawy, w których pływają karasie, to osobny rozdział. Co rusz trzeba z wody, poza normalnym bagrowaniem, wyławiać szkło i plastikowe butelki. - Młodzież robi sobie zawody, kto dalej nimi rzuci - zauważa cierpko dyrektor. - Na szczęście, sprawdza się nasz monitoring, większość sprawców takich czynów jest zatrzymywana. Co ważne, kradzieży jest coraz mniej, wzrasta natomiast lawinowo liczba aktów wandalizmu. Nie usprawiedliwiam kradzieży, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że ktoś kradnie kwiaty, potem gdzieś je sprzedaje, a pieniądze przeznacza na przykład na jedzenie - mówi dyrektor. - Ale bezmyślnej dewastacji po prostu nie rozumiem.
Z klombu dla dziewczyny
Bardziej zdystansowany jest Bogdan Filoda, dyrektor Zieleni Miejskiej, która opiekuje się bydgoskimi rondami i ulicą Mostową. - Nie robię tragedii, gdy podchmielony młodzieniec zerwie bratka i da go w porywie romantycznego uczucia swojej dziewczynie. Nie pochwalam tego, ale mamy zawsze w rezerwie trochę sadzonek i jesteśmy przygotowani na takie sytuacje. Natomiast boleję nad niszczeniem drzew. Taki nadłamany konar powoduje, że trzeba przy nim biegać, chuchać i dmuchać kilka lat, żeby znowu dobrze rosło.