Kilka tysięcy dziewiętnastolatków w najbliższym czasie otrzyma książeczki wojskowe i przejdzie badania w wojskowych komisjach lekarskich.
- Pobór do wojska mylony jest często z wcieleniem do armii - mówi podpułkownik Lech Wesołowski, komendant Wojskowej Komendy Uzupełnień w Bydgoszczy. - A pobór to po prostu wprowadzenie do ewidencji - tłumaczy.
<!** reklama left>Wkrótce to na jego barkach spoczywać będzie uzupełnienie składu armii. Normę wyznacza Warszawa i potrzeby wojska. Jednak z obszaru podległego bydgoskiej WKU pochodzi jedna czwarta wszystkich rekrutów z województwa.
- Nasze miasto posiada wyjątkową specyfikę. Znajduje się tu i będzie znajdować coraz więcej jednostek wojskowych, w tym także takich, które powiązane są z NATO - mówi komendant. - Z jednej strony to szansa dla młodych ludzi na zrobienie kariery wojskowej, a z drugiej okazja dla miasta, bo wojsko tworzy przecież nowe miejsca pracy także dla cywilów - uważa Lech Wesołowski.
Wojsko ma coraz mniej problemów z rekrutowaniem w swoje szeregi. Nie wszyscy jednak czują się odpowiednio dorośli do służby.
- Czasem matki przychodzą z poborowymi i starają się ich obronić przed wojskiem - twierdzi komendant. Zdarzają się też czasem prawdziwe „demony wojny”. - Ostatnio jeden z młodych ludzi wymieniał mi typy broni, chwalił się, że czołgał się gdzieś po poligonach w Drawsku i bawił w survival - dodaje komendant.
Armia ostatnio się cywilizuje. Zwraca uwagę na życzenia poborowych i często zgadza się na wybór jednostki, w której chcą służyć.
- Najważniejsze są kwalifikacje, stan zdrowia i predyspozycje, a gdy te warunki są spełnione, idziemy im na rękę - mówi Eugeniusz Mastykarz, rzecznik WKU. Wojsko przestaje jednak żartować, gdy ktoś żartuje z niego. - Nie odczuwam z tego powodu satysfakcji, ale kilka dni temu sąd skazał rezerwistę na grzywnę za to, że nie stawiał się na ćwiczeniach - mówi pułkownik.
Marny los czeka też te osoby, które wyjadą za granicę i nie poinformują o tym biura meldunkowego.
- Gdy wysyłamy wezwania, a na nie nikt nie odpowiada, wpisujemy takie osoby na listę poszukiwanych przez WKU. Kiedy przekroczą granice kraju, zostaną zatrzymane - choćby na lotnisku.
Warto uniknąć też kłopotów podczas rejestracji na komisjach. Trzeba wziąć ze sobą dokument stwierdzający tożsamość, wszystkie lekarskie zaświadczenia o chorobach i przede wszystkim papiery, które potwierdzają fakt pobierania nauki lub poziom wykształcenia. Do tego trzeba mieć przy sobie aktualną fotografię bez nakrycia głowy.