Ubiegłotygodniowe wydarzenia, które rozegrały się w Urzędzie Wojewódzkim, prowokują pytania o użycie automatycznych defibrylatorów (AED). Przypomnijmy, że w chwilę po przyjściu do pracy zasłabł pracownik. Mimo pomocy dwóch załóg pogotowia, mężczyzna zmarł. Tragiczną ironią jest fakt, że zmarły był kierownikiem Centrum Zarządzania Kryzysowego. Świadkowie, którzy powiadomili o zdarzeniu „Express” sugerowali, że nie użyto urządzenia AED, które jest na wyposażeniu urzędu.
[break]
- W związku z szybką reakcją pogotowia ratunkowego, nie było konieczności użycia defibrylatorów podczas akcji - mówi Barłomiej Michałek, rzecznik wojewody kujawsko-pomorskiego. Załogi, najpierw jedna, później wezwana przez ratowników druga, były na miejscu po kilku minutach.
Automatyczne defibrylatory zaczęły wchodzić na wyposażenie bydgoskich urzędów i instytucji w 2006 roku. Pierwszych kilka sztuk zostało zakupione i dostarczone przez Fundację Jerzego Owsiaka - trafiło do ratusza, policji i Sądu Okręgowego. Kolejne - sukcesywnie - m.in. do Portu Lotniczego, hali „Łuczniczka”, Wojskowych Zakładów Lotniczych i ratowników w Zachemie. - Na terenie Urzędu Wojewódzkiego w łatwo dostępnych miejscach zlokalizowanych jest pięć przenośnych defibrylatorów AED. Punkty te są oznaczone, a pracownicy odpowiednio przeszkoleni do obsługi urządzeń - zapewnia Bartłomiej Michałek.
Szkoleniem w używaniu tego sprzętu zajmuje się m.in. Agnieszka Pawełkowska z wydziału zarządzania kryzysowego bydgoskiego ratusza. - Od 2007 roku przeszkoliłam kilka tysięcy osób, między innymi wszystkich pracowników ratusza. Urządzenie jest tak skonstruowane, że może go użyć każdy, nawet bez przeszkolenia i na tyle „mądre”, że nie skrzywdzi ratowanego. Jeżeli nie będzie potrzeby, po prostu się nie włączy.
W ratuszu sprzętu AED użyto do tej pory trzykrotnie - ostatni raz cztery lata temu. Ile razy w innych miejscach - nie wiemy, bo takich statystyk się nie prowadzi.
Niestety, ciągle nie wszyscy i nie wszędzie wiedzą o możliwości skorzystania z defibrylatora. Przed kilkoma miesiącami w jednym z bydgoskich sklepów zasłabł mężczyzna. Mimo, że AED jest tam na wyposażeniu, nie został użyty. Najgorszy jest fakt, że w pobliskim sklepie trwał akurat pokaz ratownictwa medycznego. Nikt tego nie skojarzył, nie powiadomił ratowników. Mężczyzna zmarł.
- Jeżeli zwracają się do nas instytucje czy zakłady pracy, nigdy nie odmawiamy, zawsze chętnie przeprowadzimy szkolenie - zapewnia Agnieszka Pawełkowska. - Im więcej będzie przeszkolonych, tym większa szansa, że uratujemy czyjeś życie.