Do sprzedaży może być zmuszony fatalną sytuacją finansową Legii, która zgodnie ze sprawozdaniem finansowym zamknęła rok obrotowy (1 lipca 2019 - 30 czerwca 2020) ze stratą w wysokości 78,5 mln zł.
Według innych wyliczeń może być nawet większa. Powodem jest brak wpływów za grę w europejskich pucharach, bo stołeczny zespół od czterech sezonów kończy w nich rywalizację na etapie kwalifikacji. To prawie 200 mln zł straty. Legia płaci też odsetki bankowe z tytułu kredytu na budowę centrum treningowego w Książenicach.
Przez kilka lat straty udawało się częściowo pokrywać kwotami uzyskanymi ze sprzedaży zawodników (m.in. Sebastiana Szymańskiego, Carlitosa, Sandro Kulenovicia, Jarosława Niezgodę, Radosława Majeckiego i Michała Karbownika). Teraz jednak sytuacja zrobiła się poważna i Mioduski musiał pożyczyć klubowi z własnych środków ponad 40 mln zł. Kiedyś chciałby je odzyskać, dlatego poszukuje inwestora.
Jesienią ubiegłego roku pojawiły się informację, że kupnem Legii jest zainteresowany jeden z najbardziej znanych i wpływowych agentów piłkarskich na świecie Pini Zahavi (reprezentuje m.in. Roberta Lewandowskiego). Mioduski przedstawił jednak cenę, której Izraelczyk nie zaakceptował i temat upadł. Nic ponadto nie wiadomo, by miał teraz powrócić.
Co do obecnej sytuacji i decyzji właściciela Legii, w grę wchodzić miałaby zarówno sprzedaż wszystkich udziałów w klubie, jak i podział władzy.
Sensacja w Bielsku-Białej. Podbeskidzie wygrało z Legią Warszawa w niedzielnym meczu 15. kolejki PKO Ekstraklasy
