Dariusz Mioduski po meczu Legii Warszawa zdenerwował się na sędziego i powiedział "Ja tego nie odpuszczę"

Nie tak miał wyglądać mecz Legia - Warta dla stołecznego klubu. "Wojskowi" w sobotę świętowali 50-lecie "Żylety", dlatego wygrana byłaby pięknym dodatkiem. To goście prowadzili jako pierwsi wyszli na prowadzenie, a potem podwyższyli. Ekipa z Warszawy musiała gonić wynik, co ostatecznie się udało.

Pierwszą dużą kontrowersją był rzut karny podyktowany dla Warty. Pankov w polu karnym wyskoczył do piłki i trafił łokciem w głowę jednego z rywali. Arbiter podyktował rzut karny, ale kibice zastanawiali się, czy ruch obrońcy Legii nie był naturalny.

- Początkowo miałem duże wątpliwości, ale w ostatniej fazie jest ruch łokciem. Widać to wyraźnie. To jest przewinienie. Zawodnik Legii wykonał dodatkowy ruch łokciem, dlatego jedenastka słuszna - stwierdził Adam Lyczmański w studiu Canal+.

Po drugiej stronie boiska także nie obyło się bez kontrowersji. W jedenastce Warty upadł Ernest Muci po tym jak Szymonowicz powalił Albańczyka biegnąć obok niego. Z pierwszych ujęć nie widać było faulu, ale walkę o piłkę.

- Stopa zawodnika Warty zahacza stopę Muciego. Rzut karny to dobra decyzja - stwierdził ekspert Canal+.

Po meczu było bardzo gorąco. Z trybuny zszedł Dariusz Mioduski - prezes Legii Warszawa - aby porozmawiać z arbitrem. Początkowo w mediach społecznościowych pojawiło się tylko kilka zdjęć z tego zajścia. Canal+ ujawnił, co działacz stołecznego klubu powiedział do sędziego. "To jest skandal. Ja tego nie odpuszczę" - krzyczał Mioduski. Niestety nadal nie wiemy, o co dokładnie chodziło. Kibice przypominają, że przecież to karny na Mucim był "miękki", dlatego prezes nie powinien mieć dużych pretensji do arbitrów.

Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy