Pan Roman (nazwisko do wiadomości redakcji) codziennie dojeżdża do pracy z Osielska na ul. Ołowianą.
[break]
- Wyjeżdżam parę minut po piątej rano, na miejscu jestem o 5.50 - mówi „Expressowi”. - Po drodze mijam dziesięć skrzyżowań ze światłami - o tak wczesnej porze włączone są wszystkie. Po co? Przecież to strata czasu i pieniędzy na paliwo, bo ruch o tej porze jest minimalny.
Nie da się wytrzymać
Dla porównania, jadąc na drugą zmianę nasz Czytelnik tę samą drogę pokonuje pomiędzy 13.15 a 13.45 - kwadrans szybciej.
- Rano stoję i kwitnę w samochodzie, czekając pod światłami, najczęściej jako jedyny na skrzyżowaniu - skarży się pan Roman. - Nie da się wytrzymać. Czasem kusi, by zjechać na „żółtym”, ale przecież nie będę ryzykował, bo gdzieś może się czaić policja, no i ten monitoring...
Włączone, bo pędzą
Drogowcom sprawa jest znana, tyle że dla nich nie stanowi ona problemu.
- System ustawienia sygnalizatorów to bardzo często wybór mniejszego zła - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. - Z jednej strony część skrzyżowań faktycznie włączone ma światła pulsacyjne, ale to rozwiązanie, od którego się odchodzi. Powodem jest bezpieczeństwo kierowców.
Drogowcy tłumaczą, że jazda pustymi ulicami prowokuje często kierowców do przekraczania dozwolonej prędkości. Nocna pora, zmęczenie, brak koncentracji powodują, że mimo niewielkiego ruchu dochodzi do wypadków. Są one z reguły poważne ze względu na duże prędkości uczestniczących w nich samochodów.
- System ITS dostosowywał będzie sygnalizacje do natężenia ruchu - tłumaczy Krzysztof Kosiedowski. - Działa to już na przykład na Wyszyńskiego.