Postanowiliśmy sami, u źródła, w sortowni „Remondisu” sprawdzić, jak bydgoszczanie radzą sobie ze zbiórką odpadów. W piątek zjechały tam śmieci z osiedli domów jednorodzinnych, tworząc gigantyczną hałdę. Teoretycznie powinny być tu najczystsze odpady - papier, plastik, aluminium, szkło. Co widać? Totalny chaos, chociaż to właściciele domów segregują ponoć najlepiej.
Zobacz galerię: Zobacz jak w środku wygląda sortownia odpadów
Dowód w telefonie
Z hałdy worki trafiają do wielkiej maszyny, która je rozrywa, oszczędzając czas pracownikom. Bez „czynnika ludzkiego”, sortowanie by się nie udało. Taśmą na górę, do specjalnych stanowisk, śmieci wędrują bardzo szybko. Po drodze pozbawiane są części metalowych, które odławia maszyna. Pierwszy z górą śmieci musi zmierzyć się pracownik, który oddziela z nich folie. Potem śmieci przeczesuje kolejne sześć osób.
[break]
Oni mają za zadanie wydobycie z nich plastikowych butelek (to bardzo wartościowy surowiec), papieru i innych odpadów. Koordynacji „ręka-oko” mogliby im pozazdrościć azjatyccy gracze komputerowi znani ze swej sprawności. Nie patrząc nawet w kierunku wielkich pojemników, do których trafiają śmieci z taśmy, każda z osób potrafi trafić do niego śmieciem z celnością godną Renaty Mauer. Jak mówią pracownicy, po ośmiu godzinach pracy przy taśmie, po zamknięciu oczu przed pójściem spać, widzą te śmieci.
Towarzysząca nam Wioleta Kuta, mistrz sortowni, nie wydaje się być zaskoczona tym, że w workach znaleźć można wszystko, choć wszystkiego tam być nie powinno. To nie odpady komunalne. Ludzie z branży przywykli jednak do tego, że segregacja jest raczej fikcją.
- Najgorzej wypada selektywna zbiórka z pojemników przy posesjach wielorodzinnych, to jest po prostu makabra. Bardzo duże zanieczyszczenie, momentami to w ogóle nie jest żadna segregacja. Codziennie koleżanka zgrywa z telefonów kierowców zdjęcia zawartości pojemników i przesyła do Urzędu Miasta jako dowód nieprawidłowej segregacji odpadów. Ludzie czasem nie wiedzą, jak segregować ale też chyba trochę oszukują, oszukują samych siebie.
Kiedyś było lepiej
Miały być papier, szkło, opakowania plastikowe i metale. Zamiast tego normą w pojemnikach do selektywnej zbiórki są osłonki po parówkach, plasterki sera i szynki wraz z opakowaniem, samochodowe zderzaki i obudowy telewizorów. Za „papier” robią w koszach zużyte pampersy i tłuste opakowania po pizzy. Zaprawionych w śmieciowych bojach pracowników „Remondisu” niełatwo zadziwić, ale widok biegającego po taśmie w sortowni chomika (został adoptowany), piszczącego szczeniaka czy końskiego łba jednak trochę ich zaskoczył. Podobnie jak spakowana do worka cała lodówka (te też przyjeżdżają do sortowni z zawartością i pełnymi zupy garnkami).
- Porównując jakość odpadów segregowanych pierwszego i drugiego półrocza 2013, to zdecydowanie przed lipcem selektywna zbiórka była na wyższym poziomie. Problem polega na tym, że przed wejściem ustawy mieszkańcy zbierali odpady opakowaniowe, natomiast obecnie zbierane są odpady z papieru, odpady z tworzyw sztucznych, odpady ze szkła. A to odpady opakowaniowe są najcenniejsze, bo można przekazać je do recyklingu. Najpopularniejsze opakowania to butelki po napojach tzw. PET-y, opakowania po chemii gospodarczej czyli tworzywo twarde, folia, kartony, gazety, kartoniki po napojach, puszki aluminiowe. Z tymi ostatnimi najtrudniej, bo „sortowanie” odbywa się już w wiatkach śmietnikowych - mówi Joanna Kołaczek, specjalista ds. recyklingu i gospodarki odpadami w „Remondisie”.
Joanna Kołaczek radzi, co robić, by selektywna zbiórka odpadów miała sens. - Przede wszystkim unikać mieszania odpadów surowcowych z odpadami komunalnymi, czyli odpadami organicznymi, mokrymi, tłustymi. Opakowania najlepiej wyrzucać czyste, to znaczy bez zawartości, Oczywiście nie wymagamy ich mycia, ale babcine marynaty w słoikach sprzed 20 lat są niedopuszczalne. Nie wrzucajmy też do papieru pampersów, ręczników i chusteczek jednorazowych. Ogromny kłopot to umieszczone na siłę w kontenerach i pojemnikach wielkogabarytowe odpady, które tam trafić nie powinny.
Ludziom się nie chce
- Wydaje mi się, że ludziom nie chce się segregować. Sama mieszkam w zabudowie wielorodzinnej i widzę, co się dzieje - worki z odpadami komunalnymi wrzucane są do pojemników ze szkłem, czyli, w który pojemnik wygodniej wrzucić śmieci, w ten wrzucają - zauważa Wioleta Kuta, mistrz sortowni „Remondisu”.
Nie ma wątpliwości, że coś się musi w systemie zmienić. Bo owszem, śmieci z selektywnej zbiorki jest więcej, tyle że ich odzysk pozostał na poziomie sprzed „rewolucji śmieciowej”, bo procent ich zanieczyszczenia jest ogromny. Dla mieszkańców może oznaczać to, że jeśli do końca roku nie poradzą sobie z selekcjonowaniem odpadów, będą płacić za wywóz śmieci tak, jak gdyby ich w ogóle nie sortowali.