Na wczorajszej rozprawie sąd zdecydował, że biegła psycholog sprawdzi, czy Marcin W., główny oskarżony o udział w bójce na Wzgórzu Wolności, mógł działać w afekcie.
Przed sądem zeznawali świadkowie obrony Marcina W., któremu grozi do 12 lat pozbawienia wolności. Gdyby jednak doszło do zmiany kwalifikacji czynu - kara może być dużo łagodniejsza. W trakcie bójki na Wzgórzu Wolności Marcin W. bronił się nożem przed napastnikami. Dwóch ranił, a trzeciemu - Jakubowi O., zadał śmiertelny cios w klatkę piersiową.
Wczoraj na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego zasiadło 7 mężczyzn. Z aresztu doprowadzony został Michał K., pseudonim Krawędź, którego w innej sprawie prokuratura oskarżyła o rozbój z użyciem noża. Afiszujący się ze swoją sympatią do Zawiszy 20-latek dokonał napadu już w trakcie tego procesu. <!** reklama>
- Panie K. z czego pan się śmieje? Tu nie ma powodów. Proszę zaprotokołować, że świadek się śmieje - mówiła sędzia Małgorzata Lessnau-Sieradzka, prowadząca rozprawę.
- Panie S., bo skażę pana na 7 dni prac społecznych - dodała.
Wśród oskarżonych panowała raczej luźna atmosfera.
Kurator sądowy Lucyna Harmacińska, która nadzorowała Marcina W., wyjaśniała: - Trafił do nas jako nieletni z powodu kradzieży. Były na niego też skargi ze szkoły. Zapadła decyzja o umieszczeniu go w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, ale sprawa upadła ze względu na późniejsze wydarzenia na Wzgórzu Wolności.
Bezpośredni nadzór nad chłopakiem miał Arkadiusz Szkodziński: - W trakcie naszych spotkań nie sprawiał problemów. Miał kłopoty w szkole. Skarżył się, że nauczyciele przypięli mu łatkę i każde złe wydarzenie w szkole spadało na niego. Nie przejawiał agresji.
Gdy na salę rozpraw weszła szczupła kobieta, na chwilę zrobiło się cicho. Zeznawała Iwona W., matka Marcina. W jej słowa szczególnie wsłuchiwano się z ostatniej ławki dla publiczności, gdzie siedzieli bliscy Jakuba O., w tym jego matka.
- Z Marcinem mieliśmy kłopot, bo wagarował. Jednak nigdy nie był agresywny - mówiła Iwona W. Zapewniała, że po bójce na Wzgórzu Wolności jej syn się zmienił. - On to mocno przeżył. Zamknął się w sobie i nie śpi po nocach - opowiadała.
- Pewnie się też moczy - komentował ktoś z oskarżonych.
Rodzina W. wyprowadziła się z Bydgoszczy ze względu na pogróżki.
- Czasem w środku nocy syn siedział w kuchni zamyślony. Kiedyś mi powiedział: - Mamuś, ja tylko się broniłem. Może lepiej byłoby, gdybym dał się pobić. Ale bałem się, że mnie zabiją - tłumaczyła Iwona W.
Sędzia Małgorzata Lessnau-Sieradzka zdecydowała zlecić przygotowanie opinii przez biegłą psycholożkę. Specjalistka odpowie, czy chłopak w parku działał w afekcie.