Sytuacja wokół zabytkowej tendrowni (tender to zbiornik na węgiel z tyłu lokomotywy) na terenie Pesy była napięta. Firma chciała rozwijać produkcję, a stary obiekt, którego nijak nie można było zaadaptować - przeszkadza w zbudowaniu hali. Było nawet zagrożenie, że część produkcji i miejsc pracy zostanie przeniesiona do Mińska Mazowieckiego. Konserwator zabytków nie chce słyszeć o wyburzeniu zabytkowego obiektu. Pesie dostało się przy okazji od miłośników kolejowych zabytków, którzy nie wyobrażali sobie zniszczenia śladów dawnej kolei w Bydgoszczy.
[break]
Rozbiorą i zbudują od nowa
- Podpisaliśmy porozumienie z wojewódzkim i miejskim konserwatorem zabytków, akceptując wpisanie obiektu na listę zabytków i umawiając się, że nie będziemy się od tej decyzji odwoływać. Dostaliśmy jednocześnie zgodę na przeniesienie tego obiektu w inne miejsce - podkreśla Maciej Grześkowiak z Pesy. - Tu włączył się prezydent, który wskaże lokalizację i w przyszłości jakaś instytucja odtworzy obiekt w kształcie, w którym będzie go wykorzystywać w przyszłości. Naszym zadaniem będzie rozebranie tej konstrukcji pod nadzorem konserwatorskim i pokrycie kosztów rozbiórki. Nawet w naszym województwie mamy kilka przykładów przenosin bardziej skomplikowanych obiektów, w tym drewnianych kościołów, więc myślę, że sobie z tym poradzimy. Konserwatorzy zapewniają, że jest to możliwe. To nie był nasz pomysł, tylko pomysł wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Szlak kolei wschodniej
- Tendrownia to obiekt zabytkowy, wymagający ochrony, dlatego cieszy mnie że udało się wypracować porozumienie. Kosztami się podzielimy, ja zadeklarowałem, że sfinansuję projekt odbudowy tendrowni. Prezydent z kolei wskaże odpowiednią lokalizację dla tego obiektu. Być może obiekt zostanie odbudowany w Myślęcinku, może w Exploseum, ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, bo pod uwagę brane jest jeszcze jedno miejsce
- mówi Sambor Gawiński, wojewódzki konserwator zabytków. - To jedna z sześciu pozostałych lokomotywowni na trasie z Berlina do Królewca, na szlaku dawnej kolei wschodniej. To materialny dowód istnienia i dynamicznego rozwoju kolei na tych ziemiach. Wewnętrzny dach oparty jest na dwunastu żeliwnych słupach, które trzymają kratownice, stworzone przez jednego z niemieckich wynalazców. Ten obiekt koniecznie trzeba wykorzystać - w jaki sposób - czy na potrzeby muzealne, czy inne, to już drugorzędna kwestia.
Z takiego rozwiązania zadowoleni będą wszyscy miłośnicy kolei, którzy zdążyli już wytoczyć ciężkie działa i ostrzelać nimi Pesę jako firmę, która nie dba o własną historię.
- Na pytanie o szacunek do dorobku, spróbuję odpowiedzieć pytaniem na pytanie. Gdyby ojcowie założyciele zakładów naprawczych z 1851 roku przyjechali tu dziś, to z czego byliby dumni? Z muzeum w tendrowni czy z nowoczesnego zakładu, który tu stoi, i produkowania nowoczesnych pociągów? To, co można było przystosować do nowoczesnej produkcji nie niszcząc, to przystosowaliśmy. Teraz jesteśmy gotowi do rozbiórki tendrowni - deklaruje Maciej Grześkowiak.
