Czy proste będzie za trudne?

Ztrzeciej ręki słyszałam wczoraj historię, która idealnie oddaje absurdalność dotąd obowiązującego systemu uprawnień do korzystania z opieki zdrowotnej. Oto w Bydgoszczy zdarzył się w poniedziałek wypadek tramwajowy, z kilkoma - na szczęście niegroźnie - poszkodowanymi. Jedna z pań, z bolesnym stłuczeniem głowy, miała dostać zwolnienie lekarskie. Ale nie dostała, bo nie miała przy sobie... druku RMUA (ja, zwykle gdy wsiadam do tramwaju, mam aktualny, bo zawsze przewiduję, że mogę potrzebować po podróży pomocy lekarza). Nic straconego, bo zaświadczenie miała wystawić przychodnia. Pod warunkiem, że byłoby jeszcze tego dnia miejsce w kolejce do lekarza rodzinnego. Ale nie było...

<!** reklama>

Z własnej, pierwszej ręki znam inną sytuację. Oto informacja na drzwiach gabinetu przychodni dermatologicznej grozi mi pełnopłatną wizytą, jeśli zgłoszę się na nią bez kwitu z pracy o ważnym ubezpieczeniu (a nawet dwóch, bo rzecz tyczy małoletniego dziecka). I początek konsultacji biedna pani doktor poświęca na drobiazgową lekturę niemedycznych danych...

Wszyscy już chyba tracimy normalne, zdrowe podejście do normalności w tym chorym systemie. Nowe rozwiązanie - okazywanie przy rejestracji jedynie dokumentu z Peselem - ma to wszystko przestawić z głowy na nogi. Ułatwić życie i nam, i personelowi medycznemu, pozwolić skupić się na chorobie, a nie papierach. Nasze województwo ma testować nowy pomysł w praktyce. Niestety, na początku wieszczę tu duże kłopoty „techniczne”. Jakoś boję się, że proste okaże się za trudne, dziurawe w szczegółach. Oby choć potem wszystko szło już nam jak z płatka.