[break]
Bydgoski radny Marek Gralik przed rokiem nie został prezydentem Bydgoszczy, a podczas ostatnich wyborów parlamentarnych bezskutecznie ubiegał się o senatorski mandat. Przegrał z Andrzejem Kobiakiem. Podczas wieczoru wyborczego PiS, o czym pisaliśmy, wskazywano Gralika jako tego, który może zostać wojewodą, o ile potwierdzi się zwycięstwo PiS, ale Gralik nie otrzyma mandatu. Tak się też stało.
Jak dowiedzieliśmy się, w tajnym, nocnym głosowaniu największe poparcie prominentnych członków PiS uzyskał właśnie Marek Gralik. Nikt jednak takich informacji nie potwierdza.
- To jeszcze daleka droga, nie chcę się na ten temat wypowiadać - oświadcza radny Marek Gralik, który jest właśnie we Włoszech. - Jest kilku kandydatów, wybór należy do ministra, a potem do pani premier.
Poseł Tomasz Latos, lider bydgoskiego PiS, przypomina, że jest kilka osób, które mają równe szanse.
- Wszyscy są mocni - oświadcza poseł Tomasz Latos. - Mam nadzieję, że decyzja zostanie podjęta w najbliższym czasie.
Wyników głosowania nie komentują również torunianie.
- Dopóki nie ma konkretnych propozycji, to i nie może być moich komentarzy - mówi Jacek Żurawski, przewodniczący Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ Solidarność. - Nie ukrywam, że jestem w gronie osób, które znalazły się na liście do ewentualnego objęcia stanowiska wicewojewody. Nie mam jednak pojęcia, jaką decyzję podejmie pani premier Beata Szydło oraz szef MSW Mariusz Błaszczak.
Takie nocne spotkania odbyły się w całej Polsce.
- Struktury kierownicze PiS miały wskazać grupy osób nadające się na stanowiska wojewodów i wicewojewodów. Nie było żadnych kandydatur przypadkowych i śmiesznych. Wszyscy, którzy zostali zgłoszeni, to odpowiedzialni kandydaci, którzy wstydu by nam nie przynieśli - uważa Jan Krzysztof Ardanowski, szef toruńsko-włocławskich struktur PiS. - Odbyła się merytoryczna dyskusja nad każdą z tych kandydatur, odbyło się głosowanie i została skierowana do Warszawy grupa osób zarówno na stanowisko wojewody, jak i wicewojewody. Nie ma żadnego znaczenia miejsce zamieszkania kandydatów. Dyskusja, czy to ma być wojewoda z Torunia, czy z Bydgoszczy, jest dyskusją niepoważną. Wszystkie miejsca w województwie są równoprawne - czy to jest duże miasto, czy mała wieś. Wicewojewoda i wojewoda ma reprezentować najlepiej jak potrafi rząd w terenie. Jest ministrem w terenie. Oczywiście partia, która wygrywa, bierze za niego odpowiedzialność.
Województwo potrzebowało i potrzebuje silnych wojewodów, którzy nie są tylko politycznymi żołnierzami. - Wojciech Mojzesowicz
PiS miało już w wojewódzkie kujawsko-pomorskim swoich przedstawicieli, wojewodów: Józefa Ramlaua (od stycznia do lipca 2006) i Zbigniewa Hoffmanna (od 7 listopada 2006 do 29 listopada 2007). Obaj panowie nie cieszyli się zbyt dobrą opinią. Pierwszy miał pokoik w urzędzie, w którym zamieszkał, a drugiego zapamiętano jako człowieka, który osuszył Gopło. Zbigniew Hoffmann nie sprzeciwił się wydobywaniu węgla brunatnego w Tomisławicach.
- Ani jeden, ani drugi. Ich działalność była fatalna - twierdzi Wojciech Mojzesowicz, minister rolnictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego oraz ówczesny przewodniczący wojewódzkich struktur PiS. - Byłem przeciwnikiem tych nominacji, bo województwo potrzebowało i potrzebuje silnych wojewodów, którzy nie są politycznymi żołnierzami i którzy mają odwagę walczyć o swój region. Śmieszny jest spór toruńsko-bydgoski. To dziecinada. Wojewoda ma pracować dla wszystkich mieszkańców województwa kujawsko-pomorskiego.