Poszkodowani są jak zwykle nikomu niewadzący ludzie, na przykład pan Henryk z Wyżyn i jego koledzy.
[break]
- Na osiedlu nie ma gdzie kulturalnie wypić piwa - ubolewa nasz rozmówca, jeden z postulujących przywrócenie osiedlowej pijalni. - Lokalni emeryci chcieliby się gdzieś spotkać, a nie ma gdzie, chyba że zaczniemy umawiać się po domach, ale każdy przyzna, że latem przyjemniej jest na świeżym powietrzu, dlatego zbieramy podpisy za przywróceniem ogródka na placu za sklepem. Z tego co wiem, jego właścicielka będzie się starała o pozwolenia w ratuszu i w spółdzielni.
O ile ratusz wskazując stosowne procedury (m.in. okazanie tytułu prawnego, umowy na zajęcie terenu podpisanej z zarządem dróg bądź ze spółdzielnią oraz pozwolenia inspekcji sanitarnej ), nie skreśla tej inicjatywy, pracownicy SM Budowlani o ogródku nie chcą słyszeć. - Na początku, gdy poprzedni właściciel sklepu ustawił namiot i kabinę wc obok, nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń - wspomina Jadwiga Jasiecka, administratorka w SM „Budowlani”. - Z czasem kultury było coraz mniej. Okoliczna zieleń była totalnie zniszczona i zanieczyszczona. Na niewybredne słownictwo skarżyły się nie tylko matki z dziećmi, ale i mieszkańcy okolicznych bloków, którzy powiedzieli wprost, że nie życzą sobie takiego sąsiedztwie. Zlikwidowaliśmy więc ten przybytek na prośbę ludzi i nie chcemy powtórki z rozrywki, choć gdy „ul” rozebraliśmy, pewni jego bywalcy nadal się pojawiali w tym miejscu i zrobiło się brudno. Powiem wprost: widać nie dorośliśmy do picia pod chmurką...
- Owszem, kiedy poprzedni właściciele przestali dbać o ogródek, bywało różnie, nie chciało się tam już zaglądać, być w takim towarzystwie - potwierdza pan Henryk. - Teraz prosimy, żeby powstał obiekt zamykany na noc, czynny tylko do godz. 22, nie chcemy już przesiadywać na ławkach, szukamy miejsca do kulturalnych spotkań. Niech spółdzielnia nas zrozumie...