Piątek był ostatnim dniem, kiedy można się było uczesać albo poddać zabiegom kosmetycznym w salonie „Kosmyk” przy ul. Gdańskiej 31. We wtorek znad okien wystawowych zdjęto szyld. Pozostał jedynie ślad na murze. Dziś drzwi są zamknięte na głucho.
Oni mieli rękę do włosów...
- 50 lat tu się czeszę - mówiła kilka dni przed finiszem „Kosmyka” pani Maria.
Podpiera się kulą, przyjeżdża tu ze Świecia, ale z wizyty u fryzjera na Gdańskiej nie rezygnowała. Klient z działu męskiego wyciągnął komórkę i sfotografował wnętrze. - Na pamiątkę - wyjaśnia. - Wielka szkoda, że tak się dzieje. Zdjęcia wnętrza zakładu zrobiło sobie wielu klientów. Trudno im pogodzić się z myślą, że więcej już tu nie przyjdą.
Zobacz również:
Tak zmieniło się miejsce po bydgoskiej Kaskadzie [zdjęcia]
W „Kosmyku” wiele osób przeżyło swoje całe, albo prawie całe zawodowe życie. W latach 50. w salonie nie było już pojedynczych boksów dla klientek. Wszystko się zmieniło, poza tym, że firmę prowadzili wciąż fryzjerzy. Zniknęły eleganckie różowe kafelki, wielkie lustro, szklane witrynki na kosmetyki tuż przy wejściu i słynne kabiny. - Taka była idea założyciela zakładu, mistrza Jerzego Sikorskiego, by panie mogły się strzyc w intymnych warunkach, każda indywidualnie. Muszę przyznać, że to był niegłupi pomysł. Klientki czuły, że fryzjerka zajmuje się tylko nimi - zauważa Andrzej Śmiegel, obecny prezes Spółdzielni Fryzjersko - Kosmetycznej „Kosmyk”, który 1 kwietnia jako ostatni zgasi światło w salonie przy ul. Gdańskiej. Pracował w tym miejscu od 17 roku życia, czyli 55 lat. Posadę dostał w nagrodę za świetne osiągnięcia na fryzjerskich mistrzostwach Polski w Krakowie.
Fryzjerzy nie rezygnują!
Podobnie utalentowanych pracowników było w tym miejscu mnóstwo. Ewa Hejmej w „Kosmyku” przepracowała 35 lat. Czesała m.in. Irenę Santor. Do takich wspomnień można się uśmiechać. Część załogi znalazła pracę w dużym salonie. Co z resztą? Elżbieta Tomaszewska w „Kosmyku” czesała od 31 lat. - Czasem myślę, że to jakiś żart, pracę zaczynałam w prima aprilis i w tym samym dniu ją skończę. Skończyła ją też, po 50 latach, Stefania Pliszka, specjalistka od pedicure. Dla klientów jedyną pociechą jest to, że ich ulubione fryzjerki i fryzjerzy nożyczek nie porzucą. Bydgoszczanie na pewno ich znajdą - Póki nas chcą, będziemy pracować - zapowiedzieli.
Warto wiedzieć
120 lat tradycji właśnie przeszło do historii. Ulica Gdańska już bez „Kosmyka”.
Zakład fryzjerski pod koniec XIX wieku otworzył przy ul. Gdańskiej (wtedy Danzigerstrasse) w Bydgoszczy mistrz fryzjerski Jerzy Sikorski. Następnie rodzinny interes prowadził jego syn Brunon. Zarówno przed wojną, jak i po wojnie salon cieszył się dużą renomą. Było to eleganckie miejsce, które odwiedzali znakomici bydgoszczanie.Po wojnie zakład przejęła Spółdzielnia Fryzjersko-Kosmetyczna, której podlegały wszystkie salony w mieście. W 1990 r. zakład się usamodzielnił i działał jako Spółdzielnia Fryzjersko-Kosmetyczna „Kosmyk”.
Zobacz również:
Bydgoszcz na starych fotografiach. To samo miejsce dawniej i...
Polub "Express" na Facebooku
