- Propozycję startu dostałem od najsilniejszego siłacza globu. A takim się nie odmawia - mówi Robert Szczepański, bydgoski strongman.
<!** Image 3 align=right alt="Image 62110" sub="Robert Szczepański nie zawiódł swoich kibiców i zanotowal kolejny udany występ. /Fot. Archiwum">W trakcie Grand Prix IFSA „Maximus” został zaproszony przez Zydrunasa Savickasa na drużynowe zawody strongman na Litwie. Mimo że czasu na przygotowania było mało (tylko 3 tygodnie), bydgoszczanin podjął wyzwanie.
Droga przez mękę
- Na swojego partnera wybrałem inowrocławianina Artura Patyka, z którym trenuję konkurencje strongman. Znamy swoje dobre i słabsze strony i potrafimy się uzupełniać - wyjaśnia Szczepański. I dodaje: - Na zawody udaliśmy się samochodem. Droga po naszych krajowych trasach to męka. Mimo wczesnego startu, na Litwie, w miejscowości Mariampol, stawiliśmy się dopiero po 10 godzinach podróży. Zmęczeni dojechaliśmy na umówione wcześniej miejsce spotkania. Tam czekali już nasi znajomi Litwini, którzy najpierw ugościli nas kolacją, a potem zaprowadzili do hotelu, w którym mieliśmy nocować.
Runda honorowa
<!** Image 2 align=left alt="Image 62110" sub="Nic dziwnego, że po zawodach humor mu dopisywał... /Fot. Archiwum">W dniu zawodów okazało się, że Litwini są świetnie przygotowani do takich zmagań. Po przebraniu się w stroje startowe Polacy zrobili rundę honorową po mieście samochodami VW Beetle oraz na motorach. W międzyczasie na stadionie rozpoczęła się już fiesta - śpiewano miejscowe przeboje, a na płycie stadionu wylądowali spadochroniarze z flagami krajów uczestniczących w zmaganiach.
W zawodach Szczepański i Patyk spisywali się dobrze. Ostatnią konkurencja zawodów był snooker, czyli połączenie kul (110, 125, 140, 160, 180 kg ) i przenoszenie głazu o wadze 100 kg. Przed każdym wrzuceniem kuli do obręczy trzeba najpierw przenieść 100-kilogramowy kamień z podestu na podest. Zawodnicy mogą się zmieniać, jednak musi być zachowana ta zasada.
Uroczysta kolacja
<!** reklama right>- Zaczęliśmy dość wolno. Jednak z coraz cięższymi kulami udało nam się przyspieszyć. Ostatecznie uzyskaliśmy czwarty czas w tej konkurencji. Tym samym w końcowej klasyfikacji uplasowaliśmy się na 3. miejscu. Zadowoleni po dekoracji, fajerwerkach i zdjęciach z fanami udaliśmy się do hotelu. Czekała na nas jeszcze uroczysta kolacja. Po niej... poszliśmy spać. Rano czekała nas podróż do domu... - kończy R. Szczepański.