W cyklu „Kobiety na urzędzie” prezentujemy panie z powiatu świeckiego na stanowiskach w lokalnym samorządzie. Czy udaje im się godzić obowiązki rodzinne z zawodowymi?
<!** Image 2 align=right alt="Image 2961" >Urszula Kempińska-Czerwińska, prywatnie siostra starosty Marzeny Kempińskiej, zastępcą burmistrza Nowego jest od siedmiu lat. Z wykształcenia i zawodu jest nauczycielką historii i wiedzy o społeczeństwie. Była też radną, a od połowy lat 90., kiedy gminy zaczęły przejmować szkoły na swój garnuszek, została inspektorem do spraw oświaty.
Niewdzięczna praca urzędnika
- Miałam wtedy, po raz pierwszy okazję przekonać się, jak czasami bywa gorzki chleb urzędnika samorządowego. Cokolwiek by nie zrobił, zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony - wspomina wiceburmistrz Nowego. Zdaniem Urszuli Kempińskiej-Czerwińskiej, kobieta na wysokim stanowisku, czy to w administracji, czy w biznesie, ma dużo gorzej niż mężczyzna.
Mężczyźni mają łatwiej
- Mężczyznom łatwiej się wybacza nawet duże pomyłki w życiu zawodowym. Tymczasem drobne potknięcie kobiety zapamiętuje się na długo i wytyka przy każdej okazji. Aby osiągnąć to samo co mężczyźni, musimy dwa razy więcej pracować i stale coś innym udowadniać. I nie dotyczy to tylko pracowników urzędów na szczeblu gminnym czy wojewódzkim, ale też petentów, proszących o załatwienie różnych spraw - podkreśla Kempińska-Czerwińska.
Przyznaje, że z natury jest czuła na krzywdę innych ludzi. Zawsze, gdy ktoś przychodzi do niej z jakimś problemem, stara się wejść w położenie tej osoby.
- Czasami bywa to trudne. Zwłaszcza wtedy, gdy ten ktoś mnie szkaluje. Nigdy do końca nie uodporniłam się na takie zachowania. Podobnie jest z niesłusznymi, moim zdaniem, atakami ze strony prasy. Zawsze bardzo to wszystko przeżywam - zdradza wiceburmistrz Nowego.
Decyzji o objęciu stanowiska zastępcy burmistrza nie żałuje. Bywały jednak chwile, kiedy mówiła sobie, że ma dość tego wszystkiego i czas pomyśleć o spokojniejszym zajęciu.
- Chciałam pracować w samorządzie, by sprawdzić swoje możliwości. Zobaczyć czy sobie poradzę. Było to duże wyzwanie. I gdybym miała pokusić się o podsumowanie siedmiu lat swojego urzędowania, to uważam, że udało mi się zrobić wiele dobrego dla mojego miasta. Bywały też oczywiście potknięcia, ale któż ich nie ma? Chyba tylko ten, co nic nie robi. Nie wiem jednak czy zdecyduję się na ubieganie o ten fotel po następnych wyborach samorządowych - dodaje Urszula Kempińska-Czerwińska. Od początku pracy w nowskim magistracie była wierna zasadzie, by problemów zawodowych nie przenosić na grunt rodziny.
- Zarówno dla mnie, jak i dla męża, dom jest bezpieczną przystanią, w której odpoczywamy, a kłopoty zawodowe pozostawiamy na zewnątrz - śmieje się wiceburmistrz Nowego.