https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czarni i ciągle tylko Czarni

Paweł Antonkiewicz
- Teść siedział w kajaku i kaszorkiem łowił piłkę z Noteci - mówi Henryk Kuczkowski, kibic i działacz Czarnych Nakło, dożywotni honorowy członek klubu.

- Teść siedział w kajaku i kaszorkiem łowił piłkę z Noteci - mówi Henryk Kuczkowski, kibic i działacz Czarnych Nakło, dożywotni honorowy członek klubu.

<!** Image 2 align=none alt="Image 184187" sub="fot. Paweł Antonkiewicz">Od kiedy jest Pan związany z Czarnymi?

Od 1945 roku, ale już przed wojną chodziłem na mecze. Boisko znajdowało się tam, gdzie teraz jest park 700-lecia. Jedna bramka była przy Dąbrowskiego, a druga przed dzisiejszym sądem. W szkole, dzisiaj jest w niej starostwo, był nauczyciel Heigeman, który był piłkarzem i po wygranym meczu pytał nas, czy byliśmy na nim. Jak ktoś był, to miał na lekcji spokój. Potem wybuchła wojna i dopiero po niej mogłem zapisać się do klubu.

do Czarnych?

Nie, bardzo krótko działał w Nakle Milicyjny Klub Sportowy, w którym zacząłem grać. Jednak, kiedy po powrocie z wojny prezesa Romana Kosmali znowu zaczęli działać Czarni, związałem się z nimi na zawsze. Grałem w pomocy i na lewym skrzydle. Zawodnikiem byłem do 1948 roku. Przestałem grać po ślubie, ale ze sportem nie zerwałem. Szkoliłem młodych piłkarzy - nawet drużynę LZS Olszewka, która w 1971 roku awansowała do A klasy, ale w niej nie zagrała, bo zespół się rozleciał - i działałem. Byłem sekretarzem klubu, skarbnikiem, członkiem zarządu. I zostałem za to doceniony, bo kilka lat temu dostałem legitymację dożywotniego członka klubu. Czasem chodzę jeszcze na zebrania, choć 4 stycznia skończyłem 87 lat.

Takich dowodów uznania ma Pan więcej?

Mam dyplomy, złote i srebrne odznaki honorowe Polskiego Związku Piłki Nożnej, medal z okazji jego 80-lecia& Mam też podobne z Polskiego Związku Wędkarskiego, nawet Złotą Odznakę PZW z Wieńcami.

Mecze graliście na przedwojennym boisku?

Krótko, bo zaczęła się rozbudowywać rzeźnia, po wojnie Zakłady Mięsne, i boisko zlikwidowano. Mój ojciec pracował w młynie i postarał się, żebyśmy mogli grać na polu za młynem, przy Młyńskiej. Miejsca było tam mało, linia boczna znajdowała się z dziesięć metrów od Noteci. Zdarzało się, że piłka wpadała do rzeki. Tam, w kajaku przygotowany był na to mój teść, który wyławiał ją kaszorkiem.

Kiedy powstało boisko i stadion w obecnym miejscu, przy Armii Krajowej?

Budowaliśmy je w czynie społecznym w 1956 roku, tak samo jak później basen. W wolnym czasie każdy chętny chwytał za łopatę i pracował. Tam nawet miał być tor żużlowy, bo taką sekcję Czarni też prowadzili. Mam zdjęcia z budowy. I wiele innych, jeszcze przedwojennych. Wie pan, kto jest na tym zdjęciu?

Pan&, ale nikogo więcej nie znam.

To zdjęcie ze ślubu Kazia Bońka, na którym byłem świadkiem. Kaziu przyprowadził kiedyś na trening brata Józka, który zaczął grać w obronie. Potem przeniósł się do Polonii Bydgoszcz, a jego synem jest Zbyszek, który w 2000 roku wręczał mi w Bydgoszczy medal 80-lecia PZPN.<!** Image 3 align=none alt="Image 184188" sub="Przed drugą wojną światową i krótko po niej boisko piłkarskie w Nakle znajdowało się w miejscu dzisiejszego parku 700-lecia; zdjęcie z 1925 roku z meczu KS Dobij Nakło - KS Wiktoria Bydgoszcz 7:1Fot. / Archiwum Henryka Kuczkowskiego">

Sportowych rodzin było w Nakle więcej?

Moja jest taka. Brat mamy, Edmund Błaszczyk, działał już przed wojną, mam jego dyplom z 1937 roku. W piłkę grał mój brat Janusz, moi trzej synowie (mam ich czterech), teraz w orlikach Czarnych gra prawnuk Filip. A piłkarskich rodzin było więcej: bracia Mellerowie (Roman był potem dobrym trenerem), Grochowscy, Świniarscy, Pietrasikowie, Pierzyńscy& W Nakle grał Adam Kensy, który poszedł do Zawiszy, a teraz mieszka w Austrii, i jego brat Marian. Jego imię nosi halowy turniej piłki nożnej. Z Czarnych wyszedł Andrzej Szostak, potem zawodnik Lecha Poznań.

To był zupełnie inny sport?

Prawdziwie amatorski. Na mecze w całym województwie bydgoskim jeździliśmy ciężarówkami z plandeką z zakładów mięsnych. Kładło się dechy do siedzenia i jazda. Późną jesienią i w marcu brało się słomę, żeby nogi za bardzo nie marzły. A dyrektor Polamu - kiedy klub w latach 50. miał nazwę Stal - dawał nam na drogę fufajki, żebyśmy za bardzo nie zmarzli. Czasem stawaliśmy na drodze i robiliśmy rozgrzewkę. Mieliśmy dwie drużyny i było czasem tak, że kiedy jedna kończyła mecz, to na jej buty czekali zawodnicy drugiej. Te korki naprawiał nam Władek Dyks.<!** reklama>

Chodzi Pan jeszcze na mecze?

Chodzi?! Teraz, jak remontują stadion, ja nawet jeżdżę do Potulic! Ale jak Czarni nie zaczną wiosną grać u siebie, to spadną do A klasy.

**

Henryk Kuczkowski:

**

Stolarz z zawodu, pracownik miejscowej fabryki mebli, Polamu, nieistniejących już Zakładów Mięsnych, skąd przeszedł na emeryturę, radny gminy w latach 1994-98. Z zamiłowania sportowiec, kibic; od 1945 roku członek Klubu Sportowego „Czarni” Nakło, w którym szkolił drużyny piłki nożnej, był jego sekretarzem, skarbnikiem i członkiem zarządu, wyróżniony wieloma odznakami honorowymi piłkarskiego związku krajowego i regionalnego. Przed laty wędkarz i działacz związkowy, hodowca gołębi.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

"Lucek"
Piękne te historie.Czytam,wspominam i też wracam do dziecięcego okresu kiedy chodziło się na łąki lub pobliski plac targowy przy składzie węgla pograć ulica na ulicę.Pamiętam jak wieczorami chodziliśmy na stadion by pod osłoną nocy móc "postrzelać" sobie na prawdziwą bramkę.Kibicowałem i sam zaliczyłem kilka występów w juniorach Czarnych.Chodziliśmy "paczką" na mecze seniorów w których grywał już Szostak wraz z bratem,grywał Kensy.Pamiętam piękny plakat Lecha który przyniósł do klasy Bogdan ( brat Andrzeja ) Byliśmy dumni że to ktoś z naszej ulicy,z naszego miasta na takim plakacie.Sporo było dobrze zapowiadających się piłkarzy no ale róznie ich losy się potoczyły.Sam klub bez większych sukcesów.Nie ma szczęścia by przebić się nawet do III ligi.Nie mieszkam w Nakle od 30 lat ale często wracam myślami do wydarzeń sportowych i kolegów z którymi grało się w piłę,jeździło " na wioski" Mrocza,Olszewka,Paterek,Trzeciewnica.Jeździliśmy żukiem z plandeką ;-) Po szkole do późna wieczora ganialiśmy po boisku przy Noteci lub na pobliskich łąkach.Piłki były duże ciężkie z "blazą" ( dętka ) lub sznurowane.Ehhhhh łezka w oku się kręci.Pozdrowienia dla Krzyśka Arenta ( przepraszam za pisownię ) z którym też ganiałem po boiskach i łąkach ale w przeciwnych drużynach heheh.Nasza paczka wywodziła się głównie z Hallera,wodnej.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski