Co dalej z Ryanairem w Bydgoszczy? W tym roku kończy się umowa

Żądania dopłat za tzw. działania marketingowe to normalna polityka linii Ryanair. To swego rodzaju wybieg prawny, gdyż unijne przepisy zabraniają bezpośredniego dofinansowania usług przewoźników z publicznej kasy. Firma jest jednak twardym negocjatorem, jeśli pieniędzy nie dostaje - likwiduje połączenia i idzie tam, gdzie samorządy są bardziej skłonne do negocjacji.

- Otrzymaliśmy od marszałka projekt nowego porozumienia między samorządem województwa, miastem Bydgoszczą i miastem Toruniem. Pismo zawiera propozycję wspólnego zorganizowania przetargu na działania promocyjne w czasie międzynarodowych połączeń lotniczych, realizowanych przez Port Lotniczy Bydgoszcz - mówi wiceprezydent Grażyna Ciemniak. - Porozumienie dotyczy końcówki roku 2014 oraz roku 2015 i 2016. Ofertę analizują nasi prawnicy, ale oczywiście jesteśmy zainteresowani rozwijaniem połączeń z naszego portu - deklaruje wiceprezydent.

Nieoficjalnie mówi się, że aby Ryanair latał z Bydgoszczy - bo niewiele wskazuje, by inna tania linia chciała realizować takie połączenia - wysupłać z samorządowych kas trzeba będzie około 17 milionów złotych. Udziały w kosztach - według porozumienia - będą rozłożone proporcjonalnie. Samorząd województwa zapłaci 53 procent, gmina Bydgoszcz 30 procent, a Toruń - 17 procent.

- W budżecie miasta wprowadzono już korektę i na ten cel przeznaczyliśmy ponad 5 milionów złotych. Chcemy jednak, by z portu realizowane były liczniejsze połączenia. W końcu to pieniądze na promocję regionu, a ta będzie miała szerszy zasięg, gdy połączeń będzie więcej - zauważa Grażyna Ciemniak.