A miało być tak pięknie. Przez cały piątek Narodowe Święto Niepodległości, a wieczorem święto polskiej piłki. Akurat w dniu 11 listopada mecz z drużyną kraju czterokrotnych mistrzów świata i to na nowym stadionie we Wrocławiu. Niestety, wszystko to udało się uroczyście spieprzyć.
O warszawskiej zadymie w tym miejscu tylko tyle, ile miała wspólnego ze sportem.
Po pierwsze, słowo „ustawka” właśnie wyszło poza kontekst wyłącznie kibolski, okołosportowy. Mieliśmy wszak w stolicy klasyczna ustawkę (bo tylko idiota uwierzy, że to spontaniczna rozróba) narodowców w Marszu Niepodległości z blokującą ich „Kolorową Niepodległą” wzmocnioną anarchistami z Niemiec. <!** reklama>
Po drugie, wszystko to z udziałem policji i... polityków. Zapytacie, jaki w tym udział polityków? Zasadniczy. To oni - posłowie, którym płacimy - źle wykonali swoją pracę. Poprawiając któryś tam raz prawo o imprezach masowych, wpisali do niego wątek sportowy - zakaz maskowania twarzy kibiców wchodzących na stadion - ale jakoś przeoczyli inne zgromadzenia publiczne. Takie właśnie, jak to piątkowe, którego zabezpieczanie należało zacząć od eliminowania chłoptasiów kryjących buźki za szalikami i kominiarkami. Ale do tego trzeba prawa, o które nie zadbali wybrańcy narodu. Nie wpadli to, że osobnik przychodzący na Święto Niepodległości w kominiarce, z góry planuje, że będzie się brzydko bawił? I teraz w radiu i telewizji płaczą nad rozlanym w stolicy mlekiem. Mądrzą się, licytują, zapowiadają - pożal się Boże - kolejne inicjatywy. Nikt jakoś nie mówi „przepraszam”, nikt nie dostanie po kieszeni, ani tym bardziej nie straci roboty.
Po trzecie wreszcie, ciekawe, czy tak jak po finale Pucharu Polski ‚2010 stadion Zawiszy został przez warszawkę uznany za „niebezpieczny”, tak teraz - po piątkowych zajściach - do „obiektów” niebezpiecznych centralne media zaliczą Plac Konstytucji.
A święto polskiej piłki nożnej spieprzył najpierw - nim się w ogóle zaczęło - Polski Związek Piłki Nożnej. A potem piłkarze. Porażka z Włochami, cóż... Zdarza się. Przynajmniej wiemy, ile wart jest zespół na Euro, jeśli Szczęsny przestaje być nieomylny, a Lewandowski i Błaszczykowski skuteczni. Zresztą, to już nie reprezentacja Polski, tylko PZPN. Nam nic do tego. Wyjaśnił, to mówiąc o zamianie orła na logo związku, pan Kręcina: - Nie może kibic, osoba postronna, decydować o tym, co jest dla nas dobre, a co złe.
No więc ja, jako jedna z kilkunastu milionów osób postronnych, wyrażam PZPN-owi wdzięczność. Orła wywalił, ale wybrał jednak produkt orłopodobny. A przecież mógł tam umieścić wszystko. Np. zdjęcie prezesa Laty. Albo Biedronkę.