Wbrew powszechnym przekonaniom, życie studenta toczy się nie tylko od sesji do sesji, a raczej... od klubu do klubu. Niezależnie od tego, na którym jest się roku.
<!** Image 3 align=right alt="Image 97754" sub="Tak się bawią, nie tylko studenci, w bydgoskim klubie „Kredens”I / Fot. Archiwum">„Express”, z myślą przede wszystkim o żakach zaczynających edukację na bydgoskich uczelniach, przespacerował się po najpopularniejszych bydgoskich lokalach. Ze spotkaniem ich kolegów ze starszych roczników nie było problemu. - Najczęściej chodzimy do „Kredensu”. Naprzeciwko jest „Stara Babcia”, więc jak w tym pierwszym nie ma miejsca, co zdarza się dość często, idziemy właśnie tam. Swego czasu byłam mistrzynią w zdobywaniu kuponów na darmowe piwo - śmieje się Justyna, studentka polonistyki. - Nie było to trudne. Na uczelni rozwieszane były plakaty z kuponami upoważniającymi do darmowego nabycia trunku. I zawsze, gdy były wieszane byłam w pobliżu, więc nie miałam konkurencji - opowiada. Jak dodaje, drugi pod względem popularności jest „stary dobry Trip”. - Do „Savoya” i „Vanilli” raczej chodzą młodsi, studentów trudno tam spotkać, choć w Savoyu na przykład były swego czasu studenckie czwartki, które cieszyły się sporą popularnością - opowiada Justyna.
Single z opaskami
<!** reklama>Ania, studentka dziennikarstwa dodaje. - Dziewczyny z roku chętnie chodzą do „Euphorii” na „Single party”. Na tej imprezie każdy dostaje opaskę w jednym z trzech kolorów. Pierwszy z nich oznacza, że jest się wolnym, drugi, że szuka się partnera, trzeci noszą poszukiwacze wrażeń - opowiada. Czwartek podobnie wygląda również w „Savoyu”, do którego także mogą zawitać single. Tu odbywa się bowiem „Ladies sms party”. - Wysyłane SMS-y z pozdrowieniami pojawiają się na wielkim monitorze - opowiada Paulina z UKW. Kamila, dodaje: - Na mieście mówi się, że jeśli chcesz kogoś poderwać idziesz do „Kredensu”. Ilekroć idziemy tam z koleżanką, zawsze same, gdy ruszamy na parkiet zjawiają się zainteresowani. Nigdy nie bawimy się same - opowiada. „Kredens” bije rekordy popularności wśród studenckiej braci. Na brak zainteresowania od lat nie narzeka też „Trip”. Tu już odbyła się pierwsza w tym roku impreza. Było karaoke, tańce i konkursy. Wszystko to złożyło się na świetną zabawę. Podobna atmosfera wita gości w „Medyku”. Tu jednak w pierwszej kolejności wstęp mają studenci kierunków medycznych. Specjalnie dla nich urządzono nietuzinkowy wystrój: można tu natknąć się na wagę, lekarski fotel, stetoskop czy apteczki.
Szanty i tequila
Z kolei każdy, bez względu na kierunek studiów, może wpaść do „Kubryka”. - Szanty to jest coś co lubię! - mówi Kacper z UTP. Doskonale wie o tym kierownictwo klubu. - Studentów, których u nas jest naprawdę dużo, przyciąga przede wszystkim atmosfera. Nie ma tu sztuczności, w każdej chwili można dosiąść się do jakiegokolwiek stolika i nikt nie widzi problemu - opowiada Łukasz Kubicki, właściciel lokalu. - Specjalna oferta dla żaków jest w poniedziałki i czwartki, wtedy w promocyjnej cenie sa piwo i tequila, która tego dnia kosztuje pięć złotych. Oczywiście przy karaoke - opowiada.
Nie sposób nie wspomnieć o kultowych dla bydgoskich uczelni miejscach jak „SPIN” przy UTP czy „Beanus” na UKW, który szczyty popularności miał w latach 70. i 80. Wtedy to w piwnicach ówczesnej WSP debiutowało wielu dzisiejszych bywalców sceny. Po kilkunastu latach działalności klub zniknął ze studenckiej mapy. W zeszłym roku brać studencka UKW postanowiła go reaktywować. Nie było to konieczne w przypadku klubu „SPIN”. Ten od dobrych kilku lat cieszy się niesłabnącą adoracją żaków. Tu w czwartki odbywa się „Student party”, do którego przygrywa didżej Elvis, piątek z kolei jest dniem fanów rocka a w sobotę czas na hity lat 60., 70. i 80.