https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chłopa sen o bogactwie

Grażyna Ostropolska
Moskalowie mieszkają w aucie. Ćwikom grozi licytacja gospodarstwa, ziemi i dwóch kamienic. Ich losy pokazują, jak łatwo można wszystko stracić. Zwłaszcza, gdy droga do bogactwa wiedzie przez bank i zaciągnięte w nim kredyty.

Moskalowie mieszkają w aucie. Ćwikom grozi licytacja gospodarstwa, ziemi i dwóch kamienic. Ich losy pokazują, jak łatwo można wszystko stracić. Zwłaszcza, gdy droga do bogactwa wiedzie przez bank i zaciągnięte w nim kredyty.

<!** Image 2 align=right alt="Image 147303" sub="Stefania Ćwik twierdzi, że jej rodzina już dawno spłaciła kredyty. Tymczasem bank zapowiada windy-
kację 754 tys. zł ciążącego na Ćwikach długu. ">Dziewięć lat temu Stefania Ćwik była kandydatką PSL na posła. Mówiono o niej: kobieta mocna i bogata. Ćwikowie mieli 27 ha ziemi, dwa domy w Kałdusie oraz 3 kamienice w Chełmnie. Dziś grozi im licytacja majątku. Ciąży na nim 754 tys. zł. niespłaconych kredytów. Tak obliczył Bank Spółdzielczy w Chełmnie i zaczął windykację. - Nawet połowy tych kredytów nie ma - upiera się pani Stefania. Trzyma na kolanach wypełnione kwitami pudła. - W tych kartonach są dowody na to, że spłaciliśmy bankowi 931141 zł - twierdzi. Sugeruje, że co najmniej dwa kredyty im... dopisano. Jej i jej synowi Stanisławowi. Wyliczeń banku nie przyjmuje do wiadomości. - Jestem po wylewie - mówi - ale

swój rozum mam.

<!** reklama>- Powiedziałam pani prezes Śmigielskiej, że na matematyce znam się może inaczej niż ona, ale liczyć potrafię - dodaje. Przekonuje, że szefowa BS w Chełmnie jest jej dobrą znajomą. - Spotykałyśmy się towarzysko, ufałam jej, byłam nawet w radzie banku - mówi. Teraz Ćwikowa Śmigielskiej nie ufa. W styczniu wysłała list do wicepremiera Waldemara Pawlaka: „Będąc członkiem PSL, mając pełne zaufanie do partii i osobiście znając pana premiera, ośmielam się prosić o podjęcie interwencji w sprawie nieprawidłowości w funkcjonowaniu BS w Chełmnie” - napisała. Prośbę działaczki przekazano Komisji Nadzoru Finansowego.

<!** Image 3 align=left alt="Image 147303" sub="Tadeusz Moskal też czuje się pokrzyw-dzony przez bank. Nie spłacił kredytu, więc zlicytowano mu dom. - Nocuję z dziećmi w aucie - mówi. / Fot. Marek Wojciekiewicz">W BS w Chełmnie mają Ćwikowej dość. Pisze paszkwile, skargi. Zarząd banku wciąż musi się tłumaczyć. - Co rusz wnioskuje o wydanie jakichś dokumentów. Ja i rada banku traktujemy to jako nękanie - twierdzi Janina Śmigielska. Pokazuje obfitą korespondencję, wykazy kredytów i rozliczenia, które bank przesyła Ćwikom. Właśnie wysłał kompletną dokumentację ich kredytowania do Komisji Nadzoru Bankowego. - Przebieg windykacji tego długu był już przedmiotem audytu, przeprowadzonego przez MR Bank SA w Warszawie. Potwierdzono zasadność naszych działań i prawidłową dokumentację. Eskalację bezzasadnych zarzutów wobec banku traktujemy jako próbę odsunięcia windykacji i spłaty kredytu - mówi Śmigielska. Przyznaje, że Ćwikową dobrze zna, ale zaprzecza, jakoby pani Stefania kiedykolwiek zasiadała w radzie banku: - Musiało się jej coś pomylić.

Dla bankowców jest jasne, że Ćwikowie

lekką ręką brali kredyty.

Wierzyli, że je spłacą. I się przeliczyli. Kupowali kamienice, organizowali wyborcze festyny i fajerwerki. A potem dwoje dzieci odeszło na swoje i zabrakło rąk do pracy. Na gospodarstwie zostali podupadli na zdrowiu rodzice i dwaj synowie: Grzegorz i Stanisław. W 2004 r. rodzice przepisali na nich majątek, zastawiony sporymi kredytami. W 2005 r. Stanisław zaciągnął kolejny - 250 tys. zł na wykup 11 ha ziemi od brata. Spłacił nim dług ciążący na Grzegorzu. - Ta umowa kredytowa na ćwierć miliona została sfałszowana - twierdzi teraz Ćwikowa. Stanisław jej potakuje: - Sfałszowano mój podpis na umowie - mówi. I ma problem, by to udowodnić. Szukał grafologa, a trafił do oszusta. Gołym okiem widać, że ekspertyza grafologiczna, którą kupił, jest lipna. Jej autora nie ma w spisie biegłych grafologów, a tzw. ekspertyza to kilka ogólników.

<!** Image 4 align=right alt="Image 147303" sub="Panu L. też zlicytowano dom. Poręczył kredyt człowiekowi, który oszukał jego i bank. Oszust ma się dobrze. Gospodarstwo poręczyciela zlicytowano.">Dokumenty, którymi dysponuje bank, dowodzą, że Stanisław Ćwik i jego żona Katarzyna wzięli kredyt. Potwierdzają to też Katarzyna i brat Stanisława - Grzegorz.

Lata 2006-2007 są dla Ćwików feralne. Wtedy zaczynają się ich problemy ze spłatą długów. Pani Stefania ma wylew, trafia do szpitala. Bank proponuje Stanisławowi kredyt konsolidacyjny. Rodzina ma od tej pory spłacać ponad 10 tys. zł miesięcznej raty. Nie daje rady. Od Stanisława odchodzi żona. Sprzedaż 5 ha ziemi ratuje Ćwików przed komornikiem, ale kredyt się nie zmniejsza. Powiększają go karne odsetki. Stanisław prosi bank o odroczenie windykacji, obiecuje sprzedaż kolejnych części majątku. Potem się rozmyśla. - To ojcowizna - mówi. Bank zleca komornikowi licytację dwóch kamienic. Ćwikowie piszą list do Prokuratury Krajowej. Domagają się powołania biegłych z rachunkowości bankowej: „W naszej sprawie dokonano przestępstw, polegających, m.in., na wyłudzaniu środków pieniężnych na podstawie umów kredytowych, ich realizacji oraz podrobieniu dokumentów bankowych, na co mamy dowody”. 11 marca Prokuratura Okręgowa w Toruniu przesyła ich pismo Prokuraturze Rejonowej w Chełmnie.

- Pani Ćwik nas zniesławia. To może skutkować wytoczeniem jej procesu - nie wyklucza takiego rozwiązania prezes Śmigielska. Ostatnio Ćwikowie przysłali do banku ciekawe nagranie. - Na płycie miały być potajemnie nagrane rozmowy z naszymi pracownikami - mówi pani prezes. - I chyba Ćwikowie pomylili płyty, bo na tej, którą nam przysłali, ponagrywali innych ludzi.

Dwa tygodnie temu Ćwikowie powiadomili bank, że zakładają

Stowarzyszenie Poszkodowanych

przez BS w Chełmnie Do stowarzyszenia chce dołączyć Tadeusz Moskal z trzema synami. Zlicytowano mu dom i ziemię. - Od roku mieszkamy w aucie - informuje. - Syn ma chore nerki, ja jestem po zawale. Zabrano nam wszystko: ubrania, meble i trzy psy. Nabywca przejął nasze gospodarstwo siłą. Przerobił nasz dom na hotel. Tadeusz Moskal staje przed tablicą z napisem „Tanie noclegi” i szklą mu się oczy. - Sumienia człowiek nie ma - mówi o nowym właścicielu. - Zboże, które ja zasiałem, on zebrał i sprzedał. A teraz upomniał się o moją myśliwską broń, złożoną w depozycie na policji - żali się pan Tadeusz. Miał niegdyś 12 sklepów. Na zakup towaru brał kredyt obrotowy. Nie dawał rady ze spłatą - Z BS w Chełmnie wziąłem kredyt konsolidacyjny, 480 tys. zł,

pod zastaw gospodarstwa

- wspomina.

Rozwód, walka o dzieci i zawał pokrzyżowały mu plany. Przestał spłacać kredyt, rosły karne odsetki, bank groził windykacją.- Miałem nagranych klientów. Jeden chciał kupić za 150 tys. zł sklep, drugi oferował 1,4 mln zł za działkę budowlaną w Brzozowie. Mówię: bajka! Proszę bank o wstrzymanie licytacji. - Jak rada banku się zgodzi - stawia mi warunek pani prezes. No i rada się nie zgadza.

O tym, że jego majątek zlicytowano, dowiedział się parę godzin później od syna. - Bank do tej pory nie pokazał mi rozliczeń - twierdzi. Przekonuje, że warte 4 mln zł gospodarstwo sprzedano za grosze. Czuje się oszukany. - Bank mógł dać mojej rodzinie szansę na godne życie, ale wolał nas zniszczyć - mówi. Pisze skargi, domaga się śledztwa w sprawie zaboru jego rzeczy. Nie chce się wymeldować ze zlicytowanego domu. - Nie podamy przecież adresu: auto - wyjaśnia.

- Zanim doszło do licytacji, bank wielokrotnie odraczał windykację długu, a pan Moskal obiecywał spłatę - twierdzi J. Śmigielska. I ujawnia, że Moskal, który, jej zdaniem, wcale nie mieszka w aucie tylko u Ćwików, straszył ją podpaleniem domu. - Powiadomiłam o tych groźbach policję - informuje.

- Dziesięć dni siedziałem w areszcie, bo nie zapłaciłem grzywny - przyznaje Moskal. W liście do Kancelarii Prezydenta RP zapowiada: „Jak mi nie pomożecie, wyjadę z rodziną z kraju”.

Opinia

Fałszywe karty

Pan Moskal i państwo Ćwikowie chcą, by dziennikarze pisali prawdę o ich krzywdzie i... sami kłamią. Niedoszła posłanka PSL zmyśla, że zasiadała w radzie banku. Jej syn udaje, że nie wziął kredytu, którym spłacił brata. Twierdzi, że jego podpis na umowie sfałszowano i pokazuje lipną ekspertyzę grafologiczną. Oboje, matka i syn, twierdzą, że bank dopisał im kredyty, więc ich nie spłacają. Pan Moskal też nas nie docenia. Mówi, że niejaki Zbigniew K. ze Strzelec Krajeńskich wyłudził od niego 50 tys. zł. Pokazuje doniesienie o przestępstwie. Oskarża znaną adwokat, że kupiła od pana K. pełnomocnictwo do reprezentowania Moskala przed sądem. Sprawdzamy: gra fałszywymi kartami. - W 2008 r. pan Moskal zwrócił się do mojej firmy o pomoc w zakupie nieruchomości we Francji, za około 4 mln zł - wyjaśnia K. - Znaleźliśmy ją, a on nam mówi, że nie ma pieniędzy. Musi sprzedać gospodarstwo. Zatrudniamy pośrednika. Ustala, że na nieruchomościach klienta ciąży bankowy zastaw. Mamy od Moskala notarialne pełnomocnictwo, więc zatrudniamy adwokata. Ten rozmawia z komornikiem, ustala wysokość zadłużenia. Jest duże. Moskal prosi, by poszukać mu mieszkania we Francji. Robimy to, a on nie odbiera telefonu i oskarża nas o wyłudzenie pieniędzy - opowiada K. - Prokuratura umorzyła dochodzenie, a my zastanawiamy się, czy pozwać pana Moskala za zniesławienie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski