Z nocnej próby uspokojenia chuliganów bydgoszczaninowi zostanie blizna na twarzy i żal do policji. - Ile trzeba czekać na przyjazd patrolu na Osową Górę? - pyta nasz Czytelnik.
- Była środa przed północą, a zza okna ciągle dochodziły hałasy, ktoś przed garażem cały czas „żyłował” motocykl i głośno rozmawiał. Wezwaliśmy policję, ta jednak długo nie nadjeżdżała. Postanowiłem zejść na dół i wyjaśnić sprawę, dwóch facetów jednak zamknęło już garaż. Spotkałem ich kilkadziesiąt metrów dalej, gdy oddawali mocz na zaparkowane auta. Nie wytrzymałem i zwróciłem im uwagę. Straciłem na chwilę czujność i dostałem „z byka” w nos, zalałem się krwią - relacjonuje bydgoszczanin. - Mężczyźni, pijani, poszli do domu, a ja zostałem na chodniku czekając na patrol. Gdy w końcu nadjechał, wskazałem klatkę, do której weszli ci, którzy mnie pobili. Policjanci stwierdzili jednak, że nie będą dzwonić do domofonów, bo jest po 22. Byłem zdziwiony, bo świeciło się tylko w jednym mieszkaniu w całym pionie. Poza tym, ci osobnicy zakłócali kilkunastu osobom spokój, ale policji to jakoś nie interesowało - irytuje się poszkodowany.
Potem już było tylko gorzej. Nasz Czytelnik twierdzi, że policjanci z komisariatu na Błoniu zniechęcali go do złożenia zeznań, wysłali go też na obdukcję do biegłego, który nie przyjmował w piątek (a w poniedziałek rany wyglądały już dużo lepiej).
- Jestem rozczarowany. Wiele razy moi sąsiedzi z Osowej Góry mówili mi, że dzwonienie po policję nie ma w ogóle sensu, bo przyjadą, jak będzie po wszystkim i człowiek tylko wyjdzie na idiotę. No i niestety się nie mylili - mówi pan Marcin.
<!** reklama>
Policja nieco inaczej widzi sprawę, nie dostrzega też swojej winy.
- Z naszych danych wynika, że policjanci dojechali na miejsce w ciągu kilkunastu minut od zgłoszenia. Policjanci nie musieli wchodzić do mieszkania, to że nie zatrzymali sprawców, nie oznacza, że tego nie zrobią - zapewnia Maciej Daszkiewicz z Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy. - Sprawa toczy się w dwóch kierunkach - zakłócania ciszy nocnej i uszkodzenia ciała.
Wiadomo już, że funkcjonariusze przesłuchali świadków nocnego zdarzenia. Jeśli ich wersję będą spójne, sprawą zajmie się sąd.