Wakacje to czas, gdy wielu młodych ludzi myśli o znalezieniu dodatkowego źródła dochodu. Sprawdziliśmy, czy w jeden dzień uda nam się znaleźć dobrą pracę sezonową.
<!** reklama>
Poszukiwanie zajęcia na lato zaczynamy tam, gdzie podpowiada nam to rozsądek. Dziś liczą się znajomości, dzwonimy więc do kolegi.
- Załóżmy, że potrzebuję roboty na wakacje. Jest jakaś szansa, że byś mnie wkręcił do siebie? - pytam wprost.
Piotr do Francji wyjechał za chlebem dziesięć lat temu i dziś sam pomaga rodakom w znalezieniu pracy na obczyźnie. Niestety, nie ma dla mnie dobrych wieści.
<!** Image 3 align=none alt="Image 215011" sub="W piątek przed PUP zaparkował autobus z ofertami pracy za granicą. Najbardziej poszukiwani byli spawacze i operatorzy wózków.(Fot.: T. Czachorowski)">
- Za późno, sezon się już zaczął. Zaproponowałbym ci zbieranie jabłek, ale grupę skompletowałem już cztery miesiące temu. W lutym były ostatnie zapisy - rozkłada ręce.
Z ciekawości pytam jeszcze, ile mógłbym zarobić. Przełożony Piotra oferuje pracującym w sadzie od 1000 do 1200 euro miesięcznie. Stawka pociągająca, ale muszę obejść się smakiem.
Nie udało się za granicą, ale w samej Bydgoszczy też mam znajomych „na stanowiskach”. Ania jest liderem sprzedaży w jednej w firm zajmujących się telemarketingiem. Pytam, czy pomogłaby mi wkręcić się do interesu.
- Tu nie ma co pomagać, bierzemy prawie każdego. W wakacje zawsze jest więcej chętnych, ale na pewno dostaniesz swoją szansę - tłumaczy koleżanka.
Dodaje jednak, że nie jest to praca marzeń.
- Jeśli chcesz się utrzymać i coś zarobić, zapomnij o odpoczynku. Zarobisz tyle, ile sprzedasz, a prowizje są coraz niższe. Zastanów się więc, czy chcesz przez cały dzień namawiać ludzi na coś, czego nie potrzebują?
Akwizycja mnie nie interesuje, więc dziękuję za propozycję. Skoro znajomi nie pomogli, moje poszukiwania przenoszę do sieci. Zaczynam intuicyjnie, wpisując w przeglądarce hasło „praca sezonowa”. Wśród wyników dominują oferty wyjazdów za granicę. Szybko okazuje się jednak, że większość z nich jest już nieaktualna.
- Poszukujemy młodej osoby, chętnej do pracy na farmie w Finlandii. Obowiązkiem pracownika jest dojenie krów. Okres od maja do października - czytam, nie wiedząc czemu ten link znalazł się wśród najnowszych wyników.
Trafiam na kilka podobnych ogłoszeń, ale nawet tam, gdzie próbuję szczęścia i dzwonię, słyszę, że jest już za późno. W końcu jednak trafiam na coś, co przykuwa moją uwagę. Potrzebny jest ktoś do opieki nad osobami starszymi w Anglii. Wymagane jest prawo jazdy i dobra znajomość angielskiego. Doświadczenie nie jest potrzebne, a pracodawca oferuje na rękę 7 funtów za godzinę, więc dzwonię na podany numer.
- Eee... Nie ukrywam, że wolelibyśmy do tej pracy panie - waha się głos w słuchawce. Na pytanie o równouprawnienie, słyszę, że w tej branży kobiety budzą większe zaufanie. Sytuacja powtarza się wielokrotnie, a szkoda, polskie opiekunki są bowiem rozchwytywane za granicą. Może nadszedł czas poszukać czegoś bliżej domu?