Od czasu, kiedy w przedszkolu trener zwerbował go do drużyny, poręcze, kółka i drążek to dla niego całe życie. 9-letni Miłosz Izdebski jest mistrzem Polski w gimnastyce sportowej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 139439" sub="Idolem małego Miłosza Izdebskiego jest Leszek Blanik Fot. Archiwum rodziny Izdebskich">Z rodzicami i młodszym bratem mieszka w kamienicy w centrum Bydgoszczy. Codziennie wstaje bardzo wcześnie rano. Zdarza się, że treningi na hali „Zawiszy” rozpoczynają się już o godzinie 7.45. Ale tylko dwa razy zdarzyło się, że opuścił ćwiczenia - raz kiedy musiał iść na badania lekarskie i wczoraj z powodu bólu brzucha.
- Rano nawet się rozpłakał - mówi Julia Izdebska, mama młodego sportowca. - Czasem kombinuje, jak wcześniej rozpocząć trening. Mówi nam na przykład, że musimy go zawieźć na ósmą rano, a na miejscu okazuje się, że rozgrzewka rozpoczyna się dopiero o dziesiątej.
Gimnastyczna przygoda Miłosza rozpoczęła się, kiedy miał sześć lat. Był już dobrze rozciągnięty, bo wcześniej trenował karate. Zdobył nawet jedną czarną belkę na białym pasie, a jego trener nazywał go sportowym geniuszem. Jednak to nie sztuki walki miały być przeznaczeniem chłopca. Do przedszkola przyszedł instruktor gimnastyki, zauważył go i zaprosił na próbę. Młody szybko chwycił bakcyla.
- Lubię treningi i mojego trenera Sławka Różańskiego. Kiedy próbuję nowych rzeczy, ufam tylko jemu. Wiem, że zawsze mnie podtrzyma - zapewnia Miłosz. - Raz tylko zwichnąłem sobie palec, ale to nic. Na hali jest fajnie i zawsze jest dużo zabawy. Na rozgrzewkę robimy zawody, kto najdłużej utrzyma się na poręczach albo kto zrobi więcej obrotów na grzybku.
<!** reklama>Drążek, poręcze, kółka i koń gimnastyczny to całe życie chłopca. Chodzi do szkoły sportowej przy CWZS „Zawisza”. Mistrzowską formę doskonali przez sześć godzin dziennie. Drobny i niepozorny z wyglądu ma dużo siły. - Kiedyś podczas badania pani doktor powiedziała mu, że może już się rozluźnić, a on na to, że już jest rozluźniony - śmieje się mama.
- Wieczorami po treningu rozciąga się w domu. Jakby nie mógł przestać. Nawet herbatę trudno donieść, bo siedzi przed telewizorem w szpagacie albo zwisa z drążka w przejściu do pokoju.
W szkole jest systematycznym uczniem i dobrze sobie radzi. Odrabia zadania domowe w przerwie pomiędzy porannym a popołudniowym treningiem. Chociaż jest jeszcze dzieckiem, już teraz wie, że w przyszłości chciałby zostać zawodowym sportowcem. Na zawodach w Gdańsku spotkał swojego idola Leszka Blanika, mistrza olimpijskiego, mistrza świata i Europy, który powiedział mu, że chciałby się doczekać swojego następcy. Odtąd Miłosz ma jedno marzenie: być mistrzem jak Leszek Blanik.
- Dopóki sam tego chce, będziemy go wspierać. Teraz dodatkowo medytuje, jest pod opieką lekarzy i psychologa. Nie martwię się, że sukcesy zepsują syna. Boję się tylko kontuzji - mówi Julia Izdebska.
Miłosz Izdebski zdobył złoty medal w ogólnopolskim finale Międzywojewódzkich Mistrzostw Młodzików w gimnastyce sportowej mężczyzn. Na swoim koncie ma również trzy inne puchary i dziesięć medali. Teraz przygotowuje się do olimpiady juniorów.