[break]
Niecały rok temu informowaliśmy o zdarzeniu, które miało miejsce na Nowym Rynku w Bydgoszczy. Nasza Czytelniczka przechodząca z parkingu przez jezdnię po północnej stronie placu została ukarana przez policję mandatem karnym, mimo iż z placu parkingowego, usytuowanego pomiędzy jezdniami, nie ma bezpiecznego bezpośredniego przejścia na chodnik.
Do najbliższych pasów trzeba wędrować kilkanaście metrów, by potem tą samą drogą wracać. W dodatku, w myśl przepisów ruchu drogowego, kobieta miała prawo przejść przez jezdnię w tym miejscu, bowiem tam znajduje się skrzyżowanie.
Komendant mandat wycofuje
Na początku stycznia tego roku komendant wojewódzki policji w Bydgoszczy, po opublikowaniu w "Expressie" opisu zdarzenia, sprawę sprawdził i stwierdził, że nasza Czytelniczka "przechodziła przez jezdnię (...) w miejscu dozwolonym, a zatem nie popełniła wykroczenia.
W związku z powyższym (...) skierowano do Sądu Rejonowego wniosek o uchylenie z urzędu mandatu karnego".
- Byłam pewna, że w tej sytuacji sąd zwróci mi niesłusznie zapłacony mandat - mówi nasza Czytelniczka. - No, bo skoro "przestępstwa" nie było, to za co miałabym być ukarana?
Jak się jednak okazało, taki sposób myślenia był... błędny. Sąd Rejonowy bowiem "w przedmiocie rozpoznania odwołania" wydał postanowienie: "odmówić uchylenia mandatu".
Takich przypadków kodeks nie przewidział
Sąd, odmawiając uchylenia mandatu, powołał się na art. 101 ustawy Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia, który mówi, iż mandat podlega uchyleniu, "jeśli grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym jako wykroczenie". Uchylenie to następuje wyłącznie na wniosek ukaranego, złożony w terminie 7 dni.
Jednocześnie sąd sprawdził, czy Czytelniczka rzeczywiście ukarana została za wykroczenie. Tak bowiem wynikało z opisu zawartego na mandacie. Temida wyraźnie oświadczyła również: "Podejmowane późniejsze czynności przez KMP w Bydgoszczy w celu ustalenia u zarządcy drogi, czy miejsce, w którym dokonano czynu zabronionego stanowi skrzyżowanie czy nie, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia niniejszego postępowania".
Nie da się ukryć, że policja w tej sprawie dała plamę i to podwójną. Po pierwsze, mandat nałożono niesłusznie, po drugie, wniosek skierowany do sądu okazał się prawnym bublem, który dał niepotrzebne nadzieje naszej Czytelniczce na zwrot niesłusznie zapłaconej kwoty mandatu.
Z parkingu przejścia nadal nie ma
Sytuacji nie zmienia oświadczenie rzeczniczki prasowej KWP, nadkomisarz Moniki Chlebicz: "Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że policjanci obiecywali uchylenie mandatu, także finansowe. (...) To od decyzji sądu w tego typu przypadkach zależy finał sprawy".
- Nie mam już nadziei na zwrot pieniędzy, które wydałam na opłacenie mandatu - mówi nasza Czytelniczka. - Wciąż jednak obserwuję, że przejścia jak nie było, tak nie ma, a policja dalej wlepia przechodniom mandaty.
Ogólnikowo do sprawy odniósł się też rzecznik Zarządu Dróg Miejskich, Krzysztof Kosiedowski: "W tym przypadku dochodzi aspekt liczby poruszających się pieszych - przejścia zostały wyznaczone w miejscach o największym natężeniu ruchu pieszego".
Kowal zawinił, Cygana powiesili - chciałoby się rzec. Przyznać trzeba, że finał sprawy okazał się zaiste zaskakujący.