Takie inwestycje wymagają politycznego błogosławieństwa. Cieszę się, że jest wola budowy takiego centrum w Bydgoszczy, ale jestem pesymistą. Nie wiem, skąd minister Gliński wziąłby na to pieniądze, czy uczyniłby z projektu projekt narodowy?
Są miasta, które stawiają wszystko na jedną kartę, jak Bilbao. Coś, co będzie supermagnesem dla turystów. I ktoś wpadł na pomysł na stworzenie tam siedziby dla kolekcji Guggen-heima. Same prawa do pokazywania kosztowały 40 milionów dolarów, a 160 milionów budowa centrum. Ale w pierwszym roku Muzeum Guggenheima przyniosło 213 milionów dolarów zysku. I co roku daje kolejne 200 milionów miastu.
PRZECZYTAJ:Festiwal „Camerimage” można jeszcze zatrzymać w Bydgoszczy
Tego rodzaju inwestycja wymaga skoordynowania innych działań - infrastruktury drogowej, hotelowej. Potem każdy chciał mieć przy tym budynku siedzibę firmy, swój hotel czy apartamentowiec. A to tylko jeden przykład, wiem, że Bydgoszcz to nie Bilbao, ale mówię o mechanizmie i determinacji, by coś zrobić.
Pojawił się pomysł targów filmowych, które mogłyby towarzyszyć „Camerimage” i to nie w wymiarze takim, jak w Łodzi, gdzie pojawia się 20 wystawców, tylko w znacznie szerszym. Tylko - gdzie położy gości w hotelach? Jaką atrakcję im się zapewni po południu? My ostatnio rywalizowaliśmy z oficerami NATO, nie było miejsc noclegowych w Bydgoszczy, bo generałowie też chcieli być w Bydgoszczy w czasie „Camerimage”.
