Od siedmiu lat kajakarze z regionu spotykają się w Bydgoszczy, by pokonać trasę ze Smukały do Nakła. Jak w tym czasie zmieniło się miasto widziane z perspektywy wody?
<!** Image 3 align=none alt="Image 189656" sub="Kajakarze, biorący udział w VII Spływie Odrodzonym Kanałem Bydgoskim, zatrzymali się wczoraj przy Wyższej Szkole Gospodarki. Jutro wyruszą do Lisiego Ogona. Fot.: Dariusz Bloch">
- Dawniej Kanał Bydgoski tętnił życiem. Organizowano nad nim festyny, kwitło życie towarzyskie, chodziło się ze znajomymi nad wodę. Gdy już zostałem kajakarzem, postanowiłem, że przypomnę sobie dawne czasy i opłynę cały Bydgoski Węzeł Wodny - mówi Krzysztof Pawlicki, komandor spływu. - W 2005 roku zorganizowałem pierwszy spływ, w którym wzięło udział trzynaście osób. Przyznam, że nie było łatwo. Na kanale zakwitły kaczeńce, więc pływało się bardzo ciężko, a że było to jeszcze przed bagrowaniem, woda miała brzydki zapach.
Nie zraziło to jednak kajakarzy, którzy od tamtego czasu co roku spotykają się, by pokonać podobną trasę. Do organizacji spływu włączyli się III LO w Bydgoszczy i Sebastian Malinowski, nieżyjący już twórca Muzeum Kanału Bydgoskiego. Do współpracy przystąpiła też gmina Białe Błota. Nawiązano współpracę z powiatem nakielskim i impreza nabrała rozpędu. W tym czasie zmieniło się otoczenie samego kanału.
<!** reklama>- Został zbagrowany, więc jest dla nas znacznie przyjaźniejszy. Poprawiła się również estetyka otaczających go terenów. Jeżeli jednak chcemy, by kwitła u nas turystyka, wciąż jednak potrzebna jest infrastruktura z prawdziwego zdarzenia. Bydgoszcz stoi kajakami. Musimy więc dbać o to, by nad wodą powstawały miejsca, w których wodny turysta będzie chciał się zatrzymywać. I należy pamiętać, że nasza żegluga to nie tylko Brda, ale i Wisła - dodaje Krzysztof Pawlicki.
Wśród największych bolączek, z jakimi wciąż borykają się wodniacy, wymienia się problem śluzowania. Kajakarze nie mają uwag do samej obsługi, ale zwracają uwagę na niesprawny system, który nie sprzyja rozwojowi turystyki.
- Nasze śluzy podlegają pod RZGW w Poznaniu, więc jesteśmy uzależnieni od arbitrażu osób, które nie żyją naszymi problemami. Nie ma dobrej współpracy, chociaż problem da się rozwiązać w bardzo prosty sposób. Na Zachodzie można śluzować się samemu - mówią wodniacy.
Zaznaczają jednak, że w ciągu tych siedmiu lat znacznie poprawiła się współpraca między urzędnikami i animatorami sportu, dzięki czemu łatwiej organizuje się spływy i inne przedsięwzięcia nad wodą. Zauważa to także Sebastian Chmara, wiceprezydent Bydgoszczy, który wziął udział we wczorajszej inauguracji spływu ze Smukały do Nakła.
- Już teraz chciałbym zaprosić wszystkich na „Ster na Bydgoszcz”, który odbędzie się pod koniec czerwca. Czekają nas trzy dni z muzyką i bardzo ciekawym programem, ale o szczegółach tej imprezy będziemy mówić później - mówi prezydent.
Dodaje, że sam w ubiegłym roku miał okazję po raz pierwszy pokonać całą trasę spływu i docenia wysiłek włożony w rewitalizację Kanału Bydgoskiego i promowanie wodnej turystyki.