https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz jako dzieło opakowane

Jarosław Reszka
Christo, jak można przeczytać w Internecie, odwiedził Polskę tylko raz, w 1998 r., gdy otwierał dwie swoje wystawy w warszawskich Muzeum Narodowym i Muzeum Plakatu. Ja odnalazłem jednak przekonujące tropy, które wskazują, że ostatnio Christo na dłużej opuścił Amerykę, osiedlił się w Bydgoszczy i tutaj realizuje twórcze wizje.

<!** Image 2 align=none alt="Image 182547" sub="Bydgoszcz opakowana - ul. Długa, 4 grudnia 2011 r. /Fot. Dariusz Bloch"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Christo, jak można przeczytać w Internecie, odwiedził Polskę tylko raz, w 1998 r., gdy otwierał dwie swoje wystawy w warszawskich Muzeum Narodowym i Muzeum Plakatu. Ja odnalazłem jednak przekonujące tropy, które wskazują, że ostatnio Christo na dłużej opuścił Amerykę, osiedlił się w Bydgoszczy i tutaj realizuje twórcze wizje.

Christo to właściwie Christo Javacheff, bułgarski plastyk, który w 1956 roku prysnął na Zachód i tam zasłynął wieloma oryginalnymi projektami artystycznymi. Najbardziej znane są tak zwane ambalaże, czyli gigantyczne opakowania budynków i fragmentów krajobrazu przy wykorzystaniu hektarów folii lub tkanin.

<!** reklama>Pracowity Bułgar owinął nimi między innymi dwa kilometry skalistego wybrzeża w Australii, most Pont Neuf w Paryżu czy berliński Reichstag, zaś wąwóz Kolorado przedzielił kurtyną wysoką na 60 i długą na 420 metrów.

Ślady działalności Christo w Bydgoszczy odkryłem w niedzielę na ulicy Długiej. Dowód przedstawiam na fotografii obok. Któż jak nie Christo mógł tak opakować kamienice trójkolorową wstęgą płótna? Któż jak nie ów prowokator mógł w miłującej niepodległość bardziej niż życie Polsce użyć do opakowania zabytkowych domów trzech kolorów, które - gdyby tylko przestawić czerwień i granat - turystom kojarzyłyby się z flagą carskiej Rosji?

Czyż zabieg ten nie wpisywałby się się w fundamentalne dla działań Christo, filozoficzne rozważania o pozorze i istocie przedmiotu, przy odpowiedniej ekspozycji stającego się dziełem sztuki? Czy wreszcie ujawnienie pobytu i działalności Christo w Bydgoszczy nie byłoby wymarzoną pieczęcią na porozumieniu pomiędzy artystami a miejską władzą, zawarowanym w świeżutkim Bydgoskim Pakcie dla Kultury?

Pakt ów, podpisany w środę, sam w sobie stał się obiektem artystycznej prowokacji. Opublikowany w Internecie, na oficjalnej stronie Urzędu Miasta, w pierwszej dwudziestce „symbolicznych, dobrowolnych” sygnatariuszy połączył, obok prezydenta Rafała Bruskiego, tak znamienite postaci, jak Karol Marks, Feliks Dzierżyński, Róża Luxemburg czy Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. Czysty Christo, głowę daję! Co ciekawe, po paru godzinach internetowy cenzor podejrzane nazwiska spod paktu wymazał. Brzęczyszczykiewicza zostawił.

Złośliwcy i malkontenci będą zapewne usiłowali wydrwić i umniejszyć moje odkrycie. Będą na przykład utrzymywać, że kilkaset metrów biało-czerwono-granatowej materii w ubiegłą niedzielę powieszono na Długiej tylko po to, by zasłonić rozpadające się kamienice na czas ceremonii odsłaniania w bruku ulicy mosiężnych autografów trzech znamienitych synów tej ziemi.

Mam nadzieję, że tym obrzydliwym insynuacjom my, bydgoszczanie, damy zdecydowany odpór. Rudery przed okiem gości i dziennikarzy za patriotycznymi i propagandowymi dekoracjami ukrywano w czasach Edwarda Gierka. Dzisiejsza władza, i to samorządowa, prezydencka, a więc pochodząca z naszego, bezpośredniego wyboru, nie chowałaby przecież za flagą czegoś, co za jej przewodem powinno dawno zniknąć z centrum miasta.

O tym, że moje podejrzenia o przeprowadzce Christo do Bydgoszczy są uzasadnione, świadczy też inna inicjatywa z ostatnich dni. Otóż na kamienicach z ulicy Długiej akcja opakowywania Bydgoszczy się nie kończy. W śródmieściu swą obecność przed świętami zaznacza tajemnicza Fundacja Bez Nazwy. Namawia ona bydgoszczan do połączenia sił w ramach działań pod hasłem: „Uwaga! Ocieplamy miasto”. Nie o wykładanie styropianem ścian domów tu jednak chodzi, ani nie o pomysły racjonalizatorskie w ciepłownictwie.

Ludzie mają się zjednoczyć wokół jednego... szalika. No może nie szalika, lecz szala czy wręcz szaliska. Fundacji Bez Nazwy marzy się szal o długości przynajmniej pół kilometra i szerokości 30-60 cm. Każdy, komu miasto miłe, może wydziergać odcinek szalika dowolnej długości, gdzie chce, jak chce i z czego chce, po czym przekazać go organizatorom akcji. Ci zszyją szal z kawałków i opaszą nim bydgoski ratusz.

Któż może kryć się za nazwą Bez Nazwy, kto przed Bożym Narodzeniem może zachęcać Polaków do dziergania szala dla ratusza? Tego nie mógł wymyślić człek ubogi, dobry Polak i katolik. Co innego bogaty, zmanierowany artysta bez ojczyzny, ale wychowany w surowym, powojennym komunizmie. Mamy cię, Christo!

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski