- W miesiącu miałam zazwyczaj około 40 tys. zł obrotu, a nie pracujemy już od kwietnia - twierdzi Karolina Rychlicka, właścicielka salonu fryzjerskiego na bydgoskich Bartodziejach. - Wystąpiłam, gdzie tylko mogłam, aby uzyskać wsparcie. Wnioskowałam, m.in. do ZUS o umorzenie składek, do urzędu pracy i do banku o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej, ale żadnej decyzji wciąż nie otrzymałam.
Właścicielka salonu liczy na otwarcie firmy od 18 maja. - W tym trudnym czasie pomogły mi moje klientki - mówi. - Niektóre były hojne i wykupiły vouchery na poczet przyszłych usług. Dzięki temu mogłam przeżyć. Choć decyzji o otwarciu salonów wciąż nie ma, to przygotowuję się na ten moment. Zakupiłam już maseczki, przyłbice, płyny dezynfekcyjne. Chcę jeszcze kupić urządzenie do ozonowania, by było bezpiecznie. Jak ruszymy, będę też prosiła klientki o wypełnienie specjalnej ankiety. Co prawda, ryzyko zakażenia u nas jest niewielkie, ale chcę uniknąć problemów, że ktoś będzie rościł sobie prawo do odszkodowania, bo był u nas i zachorował. Większe ryzyko zakażenia jest w galeriach handlowych niż u nas.
TOP 50 najpopularniejszych żeńskich nazwisk w Polsce
Karolina Rychlicka szacuje, że w nowym rygorze sanitarnym przyjmie mniej klientów. - Konieczne będą przerwy na dezynfekcję. Trzeba ułożyć nowy grafik - twierdzi. - Już wiem, że musimy zaczynać pracę wcześniej niż zwykle. Czy ceny usług wzrosną? Tego nie potrafię dziś powiedzieć. Liczymy się z tym, że nie wszyscy klienci do nas wrócą. Część wciąż będzie obawiała się przebywać w takich miejscach. Na dodatek środki ochrony sporo kosztują. Tylko 5-litrowy płyn dezynfekcyjny to wydatek ok. 60 zł, a to wystarczy na jeden dzień.
Na otwarcie salonów czekają też klientki salonów kosmetycznych.
- Liczyłam, że nastąpi to 11 maja - mówi Izabela Stelmaszyk, kosmetolog z Centrum Kosmetyki Profesjonalnej IMS Beauty. - O higienę zawsze dbamy, narzędzia są po każdym zabiegu sterylizowane, używamy maseczek i dezynfekujemy pomieszczenia. Niektóre zabiegi stóp czy rąk mogłyby praktycznie już się odbywać, ale przy np. manualnym oczyszczaniu twarzy pracujemy w bliskim kontakcie z klientem. Skoro wirus przenosi się drogą kropelkową, to rozsądek podpowiada mi, że może warto jeszcze trochę poczekać, choć na tym tracę. Na szczęście mam w salonie trochę pokoi, więc będziemy umawiać klientki tak, by w każdym była tylko jedna osoba i pracownik.
Izabela Stelmaszyk ma sporo obaw. - Spodziewam się, że część osób odmówi sobie wizyty u kosmetyczki - mówi. - Nasze klientki to przekrój całego społeczeństwa. Są osoby, które mają swoje biznesy i też "stoją". Inni w ogóle stracili pracę lub mniej zarabiają, więc wizyta u nas może być dla nich teraz luksusem. Część pewnie nie przyjdzie wcale, część wybierze mniej zabiegów. Jak podwyższymy ceny, to je stracimy. Dlatego na razie tego nie zrobię. Po prostu moja marża będzie mniejsza. Na szczęście są osoby, które dzwonią i pytają, kiedy się otworzymy. To daje nadzieję.
Budowa trasy S5. Kierowcy już jeżdżą nowymi wiaduktami na wę...
Smaki Kujaw i Pomorza SEZON 2 ODC 10
Kometa SWAN (C/2020 F8). Gdzie i od kiedy oglądać? Obiekt "rozświetli" niebo w maju
