O wyczynie motorniczego poinformował nas jeden z kierowców, który w piątek, 13 września jechał autem ul. Fordońską i uwiecznił na zdjęciu, jak motorniczy zatrzymał tramwaj, wysiadł z niego i podniósł ptaszka tuląc go w dłoniach. - Niebywały widok - tak skomentował to kierowca.
Informację o tym zdarzeniu zmieściliśmy na naszej stronie internetowej i natychmiast posypała się lawina komentarzy. Ludzie byli pod wrażeniem wrażliwości motorniczego i nie szczędzili miłych słów pod jego adresem.
Nie czuję się bohaterem
- Brawo. Wiara w ludzi powraca - napisała pani Anna. - Super gość, oby wszyscy tak reagowali - skomentowała pani Lucyna. - Dzięki takim ludziom życie staje się piękniejsze - stwierdziła z kolei pani Rozalia. A pan Rafał przyznał wprost: - Należy mu się premia!

Udało się nam dotrzeć do motorniczego, który opowiedział nam przebieg całego zdarzenia. - Tego dnia miałem służbę na linii nr 5 - mówi Remigiusz Reszka, który jako motorniczy pracuje w MZK w Bydgoszczy od stycznia 2016 roku. - Jechałem ulicą Fordońską w stronę pętli Rycerska, na wysokości ul. Wyścigowej w pobliżu salonu Hyundai i Telefoniki zauważyłem między torowiskiem ptaszka, który tam siedział. Zatrzymałem tramwaj, wysiadłem i wróciłem się po niego. To był gołąb, bardzo młody, który chyba wypadł z gniazda. Bałem się, że jeśli tam zostanie, stanie mu się krzywda i ktoś go rozjedzie. Nie zastanawiając się długo, wziąłem go w dłonie i zabrałem do kabiny. Położyłem obok plecaka i pojechałem na pętlę Rycerska, a następnie na pętlę Łoskoń. To był mój ostatni kurs.
**Po pracy pan Remigiusz, który jest mieszkańcem Fordonu, udał się z gołąbkiem do jednej z bydgoskich lecznic weterynaryjnych./b]
- Musiałem mieć pewność, że nic mu nie jest. Tam potwierdziło się, że to mały ptak, który nie umie jeszcze latać. Zostawiłem go pod opieką w lecznicy i udałem się do domu.
Pan Remigiusz jest skromnym człowiekiem (nawet na zdjęcie trudno było go namówić). Nie czuje się bohaterem. - [b]Nie zrobiłem nic wyjątkowego. To zwykły ludzki odruch** - mówi motorniczy. - Tak zostałem wychowany. Jak ludziom i zwierzętom dzieje się źle, trzeba pomóc. Te wartości razem z żoną przekazujemy też naszemu 13-letniemu synowi. W domu mamy psa, bo bardzo lubimy zwierzęta. Pomoc temu gołąbkowi nic mnie nie kosztowała, choć zabrałem pasażerom 60 sekund z kursu. Jestem w szoku, że tyle miłych komentarzy posypało się na mój temat. Nie spodziewałem się tego.
Wzór dla innych
Andrzej Wadyński, prezes MZK w Bydgoszczy, o panu Remigiuszu mówi w samych superlatywach.
- To jeden z naszych najlepszych pracowników, który zbiera pochwały od pasażerów - podkreśla Andrzej Wadyński, prezes MZK. - Niedawno dostaliśmy maila od pani, która także mu dziękowała. Chciała wsiąść do tramwaju z wózkiem dziecięcym, a nie był to pojazd niskopodłogowy. Na przystanku Akademicka/UTP stała akurat sama. Pan Remigiusz nie zastanawiając się wysiadł z tramwaju i pomógł kobiecie. Przy okazji zapytał, gdzie będzie wysiadać, by ponownie jej pomóc. To pokazuje, że to bardzo życzliwy człowiek. Mamy specjalną pulę na nagrody i go uhonorujemy. Taki pracownik to powód do dumy dla naszej spółki.
