https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski marzec ciągle żywy

„List otwarty” przewodniczącego Zespołu Inicjatywnego Obchodów 28. Rocznicy Wydarzeń Bydgoskiego Marca ‚81 Jana Rulewskiego.

„List otwarty” przewodniczącego Zespołu Inicjatywnego Obchodów 28. Rocznicy Wydarzeń Bydgoskiego Marca ‚81 Jana Rulewskiego.

<!** Image 2 align=right alt="Image 114369" >„Do napisania listu skłonili mnie czytelnicy artykułów Krzysztofa Błażejewskiego oraz Antoni Tokarczuk, zarzucający autorowi nierzetelny i nieuczciwy opis wydarzeń, jakie miały miejsce podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w dniu 19.03.1981 r.

Ja zaś stawiam zarzut epatowania czytelników nieistotną, z punktu widzenia Historii, analizą stomatologiczno-psychiczną uczestników wydarzeń marcowych. Podkreślmy, przeprowadzaną w dniu obchodów (...). Celem miało być odciągnięcie uwagi czytelników od właściwego przebiegu obchodów. Dodatkowo autorowi stawiam zarzut nielojalności, gdyż jako członek zespołu inicjatywnego, obok innych dziennikarzy, znał od podszewki zamierzenia zespołu odmienne od tych, które prezentował w niektórych swoich artykułach. Być może nie podołał trudom nałożonych zadań i wybrał podwójnie opłaconą tabloidalną opowieść jako swój wkład w obchody .

Przytoczone w artykule wypowiedzi Stefana Pastuszewskiego: „Michał Bartoszcze zasłabł z wrażenia - nie był uderzony” (wbrew faktom i dokumentującym je zdjęciom - przyp. J.R.), są tyleż dyletanckie, co nieprawdziwe. Podobnie jak sfrustrowanego dezertera z „Solidarności” przebywającego od wielu lat w Niemczech, Zdzisława Hetziga. Jeszcze przed publikacją, domyślając się intencji autora, skierowałem do redaktora Błażejewskiego kategoryczne żądanie, aby swój artykuł oparł na dostępnych w IPN dokumentach, czego nie uczynił. Ponownie uczyniłem kierując pismo z dnia 13.03.2009 r., które przestrzegało Redaktora Naczelnego przed zamierzoną manipulacją.

Pozostawiam opinii czytelników dyskurs o brutalności akcjo MO. Ironicznym wydaje mi się jednak, że nawet wówczas, w czasach komunistycznego reżimu, wiadomo było, co jest istotą zajścia: dzięki nieugiętej postawie ludzi „Solidarności” ujawniona została arogancja i obłuda ówczesnej władzy, która od sierpnia oszukiwała Polaków, rzekomą wolą dialogu z „Solidarnością”. To, że owa władza pokazała też brutalność - pozostawało dodatkowym, naprawdę mało znaczącym faktem, którego nigdy nie nadużywał żaden z uczestników zajść. Czy gdyby w ogóle nie pobiła, a tylko wypchnęła z sali, zmieniłoby to wydźwięk zdarzenia? Czy dałoby to prawo władzy, kłamliwie podającej się za reprezentanta Narodu, usuwać z sali WRN obywateli posiadających mandat do przebywania w niej? Skąd więc pomysł na spekulacje w tym kierunku idące? Jakie intencje kierowały redakcją „Expressu”, że uznały za właściwe w takim momencie umniejszyć rolę Bydgoszczy w walce o wolną Polskę?

<!** reklama>Od kilkunastu miesięcy toczy się w naszym kraju spór o stosunek do naszej najnowszej historii i do mitu „Solidarności”. Prawda jest potrzebna, ale nie może być nią zwykła hucpa, jaką postanowił uczynić na Państwa łamach autor, prezentując niczym nieudokumentowaną relację dwóch sfrustrowanych świadków, którzy z latami coraz inaczej i barwniej opowiadają osobiste wspomnienia. Ten artykuł to nie jest próba demitologizacji historii, ale nastawiona na efekciarstwo i sensację łatwizna, której prawdziwych intencji wolę nie dochodzić. Pozostaje jednak żal z powodu marnotrawienia trudu, który poniosła, właśnie w marcu 1981 r. cała Polska, gdy podniosła dziennikarzy z upadku, by dzisiaj przeżywać recydywę manipulacji. „Expressie” pozostań Bydgoski”.

 


 

List Antoniego Tokarczuka. „Nie liczą się zęby - liczą się fakty”.

Sądziłem, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Mam swoje lata i najnowszą historię Polski przeżywałem jako jej bezpośredni uczestnik i świadek. Ale artykuł pana Krzysztofa Błażejewskiego pt. „Jan Rulewski: ząb to był teatr” wprowadził mnie w osłupienie.

Panie Redaktorze, kilka razy stanowczo tłumaczyłem Panu w udzielanym telefonicznie wywiadzie, że rodzaj zębów, wybitych Rulewskiemu, to była sprawa trzeciorzędna. Komunistyczne władze skompromitował fakt, że zamiast dialogu użyły przemocy wobec działaczy związku(...).

Protestuję, nie powiedziałem Panu, że kwestia „samego pobicia była kwestią drugorzędną”. Była zasadnicza. Niekwestionowana również przez PRL-owski rząd sprawa, z powodu której wyraził on zresztą ubolewanie.

Działaczy związkowych brutalnie pobito 19 marca w Bydgoszczy i twierdzenie o „udawaniu pobitych” jest oczywistym kłamstwem, jest fałszowaniem historii związku „Solidarność” i historii Polski. Brutalnie nie musi znaczyć śmiertelnie, nie musi też zakończyć się trwałym inwalidztwem.

Co do rodzaju wybitych zębów, nie odkrył Ameryki ani Pan, ani uprawiający swoistą fikcję literacką, zamiast trzymania się faktów, Stefan Pastuszewski.

Kiedy delegacja „Solidarności” z moim udziałem, z Lechem Wałęsą na czele, została przyjęta przez Premiera Rakowskiego, tenże wytoczył argument, że to sztuczne zęby J. Rulewskiego poleciały na ziemię, pobicia nie kwestionował. Na moje pytanie, czy istnieje gdziekolwiek prawo, które pozwala bezkarnie bić człowieka jeżeli ma on sztuczne zęby - nie odpowiedział.

Komunistyczny rząd nie kwestionował faktu pobicia, gdyż miał dokładne relacje własnych agentów i ekspertów. Pobici zostali poddani obdukcji, wykonanej przez specjalistów z Zakładu Medycyny Sądowej i jeszcze co najmniej dwa inne rządowe zespoły eksperckie, inaczej rząd nie złożyłby oficjalnego ubolewania. Sam pobyt w szpitalu, jeśli nawet wydłużony, był naturalną koniecznością, a nie sprawą propagandową, jak Pan twierdzi powołując się na rzekomą moją wypowiedź.

Na jakiej podstawie, pisze Pan: „udawanie pobitych to była psychologiczna zagrywka”, a uczestnicy wydarzeń „przyznają się do swojego wybiegu”. Jest to ordynarne kłamstwo, za które powinno odpowiadać się przed sądem. Jeżeli zacytował Pan wiernie wypowiedź S. Pastuszewskiego, to dyskredytuje ona ich autora. Panie Stefanie, muszę się tutaj do Ciebie zwrócić w oficjalnym tonie - może Pan zdradzi, gdzie Pan był, gdy nas brutalnie wyrzucono na bruk? Ja Pana w pobliżu nie widziałem. A ośmiela się Pan mówić - „tylko Mariusz Łabentowicz, który nie wiedział, że Rulewski gra i sądził, że go faktycznie biją, rzucił się na milicjantów i w ten sposób stał się jedyną realną ofiarą bójki”. Kwestionuje Pan pobicie Rulewskiego i śp. Michała Bartoszcze, czego nawet aparat bezpieczeństwa i rząd PRL nie był w stanie kwestionować. Odniesione na twarzach i głowach pobitych liczne urazy świadczyły o tym, co się stało.

Jak może Pan śp. Michałowi Bartoszcze - twierdzącemu, że został pobity - zarzucać kłamstwo?! Nie mogłem wprost uwierzyć własnym oczom czytając, że wg Pana „Michał Bartoszcze z kolei zasłabł w wyniku emocji”. Według mojej wiedzy, urazy Pana Michała były może najpoważniejsze. Pan, z niezrozumiałych dla mnie względów, wbrew swoim wcześniejszym zeznaniom, fakty historyczne zastępuje swoistą fikcją. Gdyby Pan trochę przyjrzał się dokumentom i obejrzał film nagrany przez milicjanta, który nie tylko ja oglądałem w prokuraturze, to widziałby jak inny umundurowany funkcjonariusz MO pięścią wielokrotnie uderza w tył głowy M. Bartoszcze.

Szkoda, że nie widać twarzy odwróconego tyłem milicjanta.

Wstyd mi za Pana. Nieodpowiedzialnie zniesławia Pan tak powszechnie szanowaną postać śp. M. Bartoszcze, który nie może się już bronić.

W odróżnieniu od S. Pastuszewskiego, od 28 lat powtarzam jedną, faktyczną wersję wydarzeń. Wbrew kuszącej propagandzie twierdziłem i twierdzę nadal, że władze PRL nie miały interesu w pobiciu działaczy „S”. Oni planowali ostrą pacyfikację chłopskiego strajku okupacyjnego budynku ZSL na Dworcowej i to zaraz po rozprawieniu się z nami, bo byliśmy jednak przeszkodą na tej drodze. Nadgorliwość funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa pokrzyżowała te plany.

Gdyby w śledztwie okazano nam sprawcę pobicia Jana Rulewskiego, rozpoznałbym go bez trudu, znałem również osobiste motywy, którymi się kierował.

Tak czy inaczej, to ówczesny rząd, czy władze PZPR ponoszą nie tylko polityczną, odpowiedzialność za użycie przemocy, ale i za wybryki swoich funkcjonariuszy.

Jak widać na tymże filmie, kręconym przez służby, niewiele brakowało, bym sam był ofiarą przemocy. Głośny, ale przecież nie propagandowy krzyk uratował mnie przed złamaniem kręgosłupa.

To, że udostępnione nagranie kończyło się na drzwiach wyjściowych z sali o czymś świadczy. To, co działo się na dziedzińcu WRN, gdzie skrępowani traktowani byliśmy kuksańcami, a wyrywający się Rulewski bity był pięściami przez biegnącego z kluczami od głównej bramy esbeka, nie chciano już pokazać.

Ograniczając się do przedstawienia podstawowych faktów, nie będę tutaj oceniał propagandy, stosowanej przez obie strony konfliktu.

Warto jednak wspomnieć o innym znamiennym fakcie. Ksiądz Prymas St. Wyszyński był informowany przez rząd, że działacze „Solidarności” zdemolowali budynek Urzędu Wojewódzkiego. Być może taki scenariusz był przez SB przygotowany. Bandyckie odruchy funkcjonariuszy państwowych ten plan prowokacji uniemożliwiły. Tak, jak pobicie działaczy „Solidarności” wymusiło rezygnację z pacyfikacji strajku chłopskiego.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Dr Sławomir Sadowski z UKW ocenia debatę: Zachowawcza, z przewagą, ale bez zwycięzcy

Dr Sławomir Sadowski z UKW ocenia debatę: Zachowawcza, z przewagą, ale bez zwycięzcy

Bydgoszcz kulinarną stolicą świata. Festiwal smaków na Wyspie Młyńskiej - zdjęcia

Bydgoszcz kulinarną stolicą świata. Festiwal smaków na Wyspie Młyńskiej - zdjęcia

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski