W XX wieku nazwa miasta Bydgoszcz (Bromberg) trzykrotnie znalazła się na czołówkach światowej prasy za sprawą masowego najazdu zagranicznych dziennikarzy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 95332" sub="Niemiecki pastor modli się nad zwłokami ofiar „polskich okrucieństw” w Bydgoszczy, a robotnicy wykopują masowe groby, by mogły pomieścić ciała pomordowanych. Te zdjęcia obiegły w 1939 roku niemal całą niemiecką prasę. / ">Po raz pierwszy na taką skalę XX-wieczny świat dowiedział się o tym, że istnieje Bromberg (Bydgoszcz) po 10.11.1918 r. W ówczesnym silnym niemieckim garnizonie wojskowym doszło do zamachu na komendanta gen. Krausego i głośnego na całą Europę buntu. Żołnierze opanowali miasto i zawiązali rewolucyjną radę sprzeciwiającą się kontynuacji walk. Oficerowie uciekali w popłochu. Do miasta przybywali niemieccy, jak i zagraniczni korespondenci prasowi, bowiem był to pierwszy na taką skalę bunt wojska w Europie.
Drugi najazd korespondentów został zorganizowany w... Berlinie. Chodziło o rozpętanie kampanii antypolskiej po wydarzeniach z 3 i 4 września 1939 r. w naszym mieście.
<!** reklama>Po raz trzeci „Bydgoszcz” wymawiano w wielu językach po wydarzeniach marcowych z 1981 r. Świat chciał się dowiedzieć, co naprawdę wydarzyło się na pamiętnej sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej i jakie będą tego konsekwencje - decyzje liderów „Solidarności”.
Pierwsza akcja placówki
<!** Image 3 align=left alt="Image 95332" >69 lat temu, 7 i 8 września 1939 roku w naszym mieście miał miejsce swoisty eksperyment propagandowy ministra Trzeciej Rzeszy, Josepha Goebbelsa. Trzy dni wcześniej w Berlinie, na wieść o wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Anglię i Francję, powstała Placówka Dochodzeniowa Wehrmachtu. Jej zadaniem było oficjalnie „dokumentowanie wszystkich przypadków łamania prawa międzynarodowego i prawa wojennego przez przeciwników Trzeciej Rzeszy”. Pierwszą sprawą zleconą placówce było przeprowadzenie rozpoznania w sprawie bydgoskich wydarzeń z 3 i 4 września. Pierwszą wiadomość o nich opublikował biuletyn Niemieckiej Agencji Informacyjnej 7.09.1939 r. pt. „Bydgoszcz-miasto grozy”. Równocześnie podjęto niespotykane wcześniej działania na szeroką skalę. W Bydgoszczy trwały przygotowania, natomiast w Berlinie organizowano wyjazd do miasta ekipy dziennikarzy, przebywających w tym czasie w stolicy Niemiec korespondentów z tzw. państw neutralnych. Udało się nakłonić do wyprawy do Bydgoszczy 6 osób z Danii, Szwecji (Christer Jäderlund), Włoch, USA (Frederic Oechsner, korespondent United Press), Węgier i Hiszpanii. Część z nich 7.09. rano, kolejni dzień później, wylecieli z Berlina do Bydgoszczy specjalnym samolotem.
Dziennikarze w Bydgoszczy
<!** Image 4 align=right alt="Image 95332" sub="Także ówczesne „kolorówki” prześcigały się w epatowaniu zdjęciami z Bydgoszczy">Do tej wizyty Niemcy przykładali ogromne znaczenie. Świat miał się dowiedzieć, jakich zbrodni dopuścili się Polacy. Pod troskliwą opieką zarówno przybyszów z Berlina, jak i przedstawicieli niemieckich tymczasowych władz miasta, dziennikarzy obwieziono po miejscach, gdzie mogli oglądać okaleczone i sprofanowane zwłoki - mogli je fotografować. Jeszcze wieczorem poszły w świat pierwsze depesze.
Z drugiej ręki
O tym, jak wyglądały publikacje o Bygoszczy w światowej prasie w następnym i kolejnych dniach, wiemy niewiele. Archiwa nawet najbardziej renomowanych dzienników wciąż są niezdigitalizowane albo dostępne za niemałą opłatą. Pozostaje oprzeć się na informacjach z drugiej ręki, z relacji Niemieckiej Agencji Informacyjnej. W jej ocenie akcja powiodła się połowicznie, bowiem jedynie kilka tytułów (szwedzki „Stockholms Tidningen” i duńskie pisma „Politiken” oraz „Nationaltidende”) opublikowało korespondencje z Bydgoszczy zgodnie z propagandowymi założeniami niemieckimi. Pro była także korespondencja wysłana na Węgry, nie wiadomo jednak, czy została opublikowana.
Jak podała Elżbieta Nowikiewicz, sztokholmski dziennik rzeczywiście zamieścił 8.09. artykuł Christera Jäderlunda o polskiej masakrze Niemców w Bydgoszczy. Napisano, że w mieście są ślady walk ulicznych, a ściany domów podziurawione są kulami. Liczba zamordowanych Niemców i sympatyzujących z nimi Polaków to, zdaniem korespondenta, 1000 osób, a sprawcami mieli być polscy żołnierze, częściowo też uzbrojona młodzież w wieku 15-20 lat.
Czy Niemcom można wierzyć?
9.09.1939 r. na drugiej stronie „The New York Times” pt. „Polish Atrocities Charged by Nazis” (Polakom zarzuca się dokonanie przerażających czynów) można było przeczytać: „Wstrząsająca wiadomość tygodnia nadeszła nie z Francji ani Wielkiej Brytanii, ale z Niemiec. Frederick Oechsner, korespondent United Press, wraz z niemiecką armią w Polsce, zadepeszowali o znalezieniu 25 ciał w Bydgoszczy (Bromberg), prawdopodobnie cywili pochodzenia niemieckiego, zabitych i okaleczonych przez wycofujących się Polaków. Niemiecki oficer twierdzi, że było tam 800 innych, których spotkała ta sama śmierć”. Oechsner był jednak, o czym skwapliwie poinformował, także świadkiem licznych, przeprowadzanych w odwecie, aresztowań młodych Polaków oraz znęcania się Niemców nad polskim Żydem.
Jeszcze dalej poszedł Harlan Miller w artykule „On the Propaganda Front”, zamieszczonym w „The Washington Post” 20 września. Informację Oechsnera, że widział Polaków prowadzonych z rękoma w górze na rozstrzelanie, opatrzył następującym komentarzem: „Czy te ciała rozstrzelanych Polaków były potem pokazywane innemu korespondentowi jako „Niemcy okaleczeni przez Polaków”? W komentarzu wyraźnie odmówiono wiary niemieckiej wersji wydarzeń, przypominając, że Oechsner pisał pod okiem nazistowskich cenzorów.
Wydarzenia bydgoskie opisał również brytyjski „The Times” w artykule „Polish Atrocities” (Polskie okrucieństwo) opublikowanym 16.09.1939 r., podkreślając fakt prowadzenia przez prasę niemiecką kampanii przeciw Polakom metodami znanymi już światu z kampanii antyczeskiej 1938 r.
Bez umiaru
W tym samym czasie działała na całego propaganda niemiecka. Według Edwarda Serwańskiego, centralne organy prasowe w Niemczech opublikowały na przełomie 1939 i 1940 r. około 30 obszernych artykułów na temat bydgoskich wydarzeń. Oto niektóre nagłówki w tłumaczeniu: „Stosy zwłok wokół Bydgoszczy”, „Nieludzkie polskie okrucieństwa. Ofiary w co drugim domu. Hańba w historii Polski”, „Zbrodnie Anglii powtarzają się. Londyn pochwala i wspiera polskie morderstwa, Secret Service podżegał do bydgoskich mordów”, „Opętańcy, sadyści, bestie, podludzie”.
Opinia publiczna w Niemczech była informowana o setkach zwłok. Niektóre gazety publikowały zdjęcia. Inne podawały, że materiał zdjęciowy jest zbyt makabryczny, aby go zamieszczać. Rzadko natomiast podawano nazwiska ofiar. Jako sprawców wskazywano polskie wojsko, cywilów, a nawet... dwóch agentów angielskiej Secret Service.
Opinia
<!** Image 5 align=left alt="Image 95332" >Prof. dr hab. Włodzimierz Jastrzębski, historyk z UKW w Bydgoszczy:
- Bydgoszcz rzeczywiście zainaugurowała działalność Wehrmacht-Untersuchungsstelle, placówki zajmującej się przez cały okres II wojny światowej, do 1945 roku, zbieraniem informacji o zbrodniach alianckich.
Można powiedzieć, że na przykładzie wydarzeń w naszym mieście powstała określona szkoła zachowań i języka propagandy. Każda wiadomość o śmierci niemieckich cywilów czy też niezgodnym z konwencjami traktowaniu jeńców powodowała uruchomienie kolejnej kampanii propagandowej. Jednym z najgłośniejszych tego typu działań było zaproszenie i przetransportowanie do Katynia w 1943 roku dziennikarzy z krajów neutralnych, aby pokazać im świeżo odkryte masowe groby polskich oficerów.
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez amerykańskiego uczonego, prof. Alfreda de Zayasa, właśnie Bydgoszcz, Katyń oraz Lwów były najobszerniej badanymi przypadkami przez tę placówkę Wehrmachtu.