Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoska szajka "žZdzisia" i "žRysia"

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Na przełomie 1962 i 1963 roku w Bydgoszczy doszło do serii włamań i napadów. Kiedy ukradziono milicjantowi pistolet, MO zmobilizowała wszystkie swoje siły.

Na przełomie 1962 i 1963 roku w Bydgoszczy doszło do serii włamań i napadów. Kiedy ukradziono milicjantowi pistolet, MO zmobilizowała wszystkie swoje siły.

<!** Image 2 align=none alt="Image 177596" sub="Takim sprzętem w czasach PRL-u dysponowała Milicja Obywatelska / Fot. Archiwum">Poznali się na początku 1962 roku. 21-letni „Rysiek” i o dwa lata młodszy „Zdzisiek” marzyli o dojściu do wielkich pieniędzy nieważne, jaką drogą. Sposób na najłatwiejsze zdobycie kasy dostrzegli we włamaniach i napadach. 15 kwietnia udało im się ukraść pistolet ze strzelnicy Zawiszy. Stał się on przedmiotem podziwu młodszych kolegów. Niektórzy z nich byli gotowi pójść w ślady „Rysia” i „Zdzisia”.

<!** reklama>Zorganizowana została w ten sposób 10-osobowa grupa, w tym jedna dziewczyna. Do przyszłości postanowili podejść bardzo poważnie. Najpierw długo ćwiczyli się we władaniu skradzionym pistoletem, a także nożem w piwnicy domu przy ul. Marchlewskiego (dziś Stary Port), gdzie mieszkał „Rysiek”. Spotykali i naradzali się też w popularnych bydgoskich lokalach jak „Parnasik”, „Mir” czy „Stefanek”. Pierwszą akcję przeprowadzili dopiero 9 grudnia 1962. Obrabowali wówczas kiosk spółdzielni „Pokój” przy ul. Sawickiej (dziś Mazowiecka), zabierając papierosy, alkohol i słodycze oraz 300 zł w gotówce. Już następnej nocy za cel wzięli identyczny kiosk na ul. Marchlewskiego. Łup był podobny.

7600 złotych łupu

Dwa dni później celem grupy stał się sklep spożywczy przy ul. Skłodowskiej-Curie. Tym razem łup był sowity: całe 7600 złotych. 15 grudnia 1962 roku banda „Zdzisia” była na „gościnnych występach” w Toruniu, dokąd jej szef jako pracownik Filharmonii Pomorskiej wyjechał na koncert. Obrabowano głównie z wódki sklep PSS „Społem” przy Grunwaldzkiej. Trzy dni później ze sklepu PSS „Społem” przy ul. Sułkowskiego w Bydgoszczy członkowie gangu skradli 2,5 tys. zł. Łupy dzielono według zasług, czyli lwią ich część przejmowali dwaj szefowie, pozostali jednak nie protestowali.

Jak na razie, wszystko szło jak z płatka. Rozochoceni młodzi ludzie zintensyfikowali swoją działalność. Następnego dnia jednak ponieśli pierwszą porażkę. Usiłowali tym razem włamać się do sklepu spożywczego przy ul. Pomorskiej. W pewnym momencie „czujki” wszczęły alarm. Nadchodził nocny stróż. Grupka pośpiesznie „zmyła się” stamtąd bez jakiegokolwiek łupu.

To niepowodzenie wpłynęło na zasadnicze zmiany w organizacji kolejnych napadów. „Rysiek” wspólnie ze „Zdziśkiem” postanowili zmienić taktykę działania: napadać na sklepy w dzień, około godz. 16-18, kiedy w kasie jest najwięcej gotówki i w dodatku dokonywać tego z bronią w ręku.

Ta decyzja jeszcze wzmogła podziw młodszych członków gangu dla ich szefów. 23 grudnia zaatakowali w ten sposób sklep sieci Miejski Handel Detaliczny przy ul. Jezuickiej. I znów sukces był połowiczny. Udało im się co prawda wydobyć nieco gotówki z kasy, jednak akcję uznali za przeprowadzoną w sposób nieprzemyślany. Sterroryzowali część personelu pistoletem i nożami, nie uwzględnili jednak obecności jeszcze jednej osoby na zapleczu, która w trakcie napadu wezwała milicję. Gdyby nie czujni wspólnicy na „stójce”, wszyscy mogli trafić za kratki.

Na kolejnej naradzie „Rysiek” i „Zdzisiek” uznali, że grupie potrzebny jest drugi pistolet i kolejne naboje, których posiadali dotąd tylko dwa. Kolejna kradzież na strzelnicy Zawiszy nie wchodziła już w grę. Jedynym wyjściem, jakie przyszło szajce do głowy, był napad na milicjanta.

Alarm w całym mieście

Akurat zbliżało się Boże Narodzenie. Była to wymarzona okazja do takiego przedsięwzięcia z uwagi na puste ulice. Zadania tego podjął się „Zdzisiek”. Wieczorem w pierwszy dzień świąt o zmierzchu wyszedł na miasto poszukując samotnego patrolującego milicjanta. Kiedy go zobaczył, szedł za nim krok w krok, czekając, aż zbliżą się do w miarę ustronnego miejsca. Tak doszli na ulicę, nomen omen, Ustronie. Tam „Zdzisio” zaszedł milicjanta od tyłu i przystawiając mu do pleców... rączkę od śrubokręta zażądał oddania służbowego pistoletu pod groźbą zastrzelenia. Milicjant dał się podejść i posłusznie uczynił, co mu nakazano. Powiadomione posiłki przybyły na miejsce napadu za późno i podjęty pościg nie dał rezultatu. „Zdzisio” triumfalnie wrócił do domu, zwołał „nadzwyczajne zebranie” całej grupy i wszystkim pochwalił się świeżo pozyskanym łupem, który z nabożną czcią przechodził z rąk do rąk.

To zdarzenie okazało się jednak mieć zupełnie odwrotne do zamierzonych skutki i było początkiem końca całej szajki. Komenda Miejska MO w Bydgoszczy na wieść o kradzieży pistoletu postawiła na nogi cały swój aparat. „Ryśkowi” i „Zdziśkowi” udało się jeszcze 30 grudnia o godz. 16.15 napaść na cukierenkę przy ul. Świętojańskiej, gdzie zrabowali 600 zł, ale już następna akcja z bronią w ręku, przeprowadzona w sylwestra, 31 grudnia o godz. 17.25 na sklep owocowo-warzywny przy ul. Grunwaldzkiej 75 zakończyła się fiaskiem. Tego dnia „Rysio” i „Zdzisio” pod pozorem zjedzenia ciastka i wypicia piwa czekali w sklepie na wyjście klientów. Kiedy to nastąpiło, wymierzyli lufę pistoletu w stronę obsługującej kobiety. Właścicielka sklepu nie przestraszyła się jednak napastników, podniosła krzyk, a nawet chwyciła „Zdzisia” za kołnierz, chcąc go obezwładnić. Zamachowcy nie wytrzymali nerwowo i uciekli ze sklepu bez jakiegokolwiek łupu. Nie wiedzieli jeszcze wówczas, że są już „na celowniku” milicji, a nieudany napad, dokonany z odsłoniętymi twarzami, pogrążył ich bez reszty.

Wieczorem cała grupa spotkała się na sylwestrowej prywatce w jednym z mieszkań przy ulicy Wąskiej. Nie było im jednak dane wspólnie świętować nadejścia nowego roku. Krótko przed północą pod dom podjechała milicja. Obstawiono wszystkie wejścia, a następnie grupa uzbrojonych funkcjonariuszy weszła do mieszkania. Aresztowani zostali wszyscy uczestnicy feralnej prywatki. 2 stycznia kilka osób zostało zwolnionych, natomiast całą 10-osobową szajkę zatrzymano.

12 lutego 1963 roku bydgoska prasa z triumfem obwieściła o wielkim sukcesie milicji, która „zlikwidowała niebezpieczną bandę młodocianych włamywaczy w wieku 17 – 21 lat”.

Bardzo szybko, bo już pod koniec maja 1963 roku rozpoczął się, a 5 lipca zakończył proces całej grupy przed Sądem Wojewódzkim w Bydgoszczy. Składowi sędziowskiemu przewodniczył młody wówczas jeszcze sędzia Henryk Mróz, który później zasłynął z surowości wydawanych wyroków.

Obrońcom nie udało się przekonać sądu o objawach niedorozwoju ani choroby psychicznej niektórych oskarżonych, jak również zrzucić winy na brak należytej opieki wychowawczej, który doprowadził młodych ludzi do zejścia na złą drogę. Wszystkich uznano za całkowicie zdrowych i zdolnych poniesienia konsekwencji. 2 lipca głos zabrał prokurator, który w mowie oskarżycielskiej podkreślił cyniczność i bezwzględność postępowania przestępców oraz uznał ich za grupę groźną dla porządku społecznej. W tej sytuacji zażądał on dla dwóch szefów szajki po 15 lat więzienia, dla pozostałych od 2 do 8 lat.

14 lat za kratkami

Argumenty obrońców w ich końcowym słowie, wskazujące, iż celem działania grupy była nie chęć zysku, ale... młodzieńczego wyżycia się, nie przekonały sądu. 5 lipca 1963 roku został ogłoszony wyrok. Najdotkliwiej ukarany został „Rysiek”, uznany za głównego prowodyra i inicjatora napadów. Otrzymał on karę 14 lat pozbawienia wolności. „Zdzisiek” skazany został na 12 lat więzienia, pozostałym sąd wymierzył od roku do 6 lat pozbawienia wolności. Jedyny nieletni w tym gronie został skazany na pobyt w zakładzie poprawczym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!