Wiele emocji towarzyszyło sobotniemu meczowi na Gdańskiej, w którym Zawisza wygrał z Chojniczanką 1:0. I szkoda tylko, że wydarzenia z boiska z trybun obejrzało tak mało kibiców. Ale to już norma w tym sezonie na stadionie Zawiszy. Dlatego tak małej frekwencji nie tłumaczy nawet termin rozegrania tego spotkania - sobotnie popołudnie, wydłużony weekend majowy.
Na boisku było wszystko, o czym fan futbolu może sobie wymarzyć. A więc ładna akcja, po którym padł gol w wykonaniu zawiszan - poczynając od dośrodkowania, poprzez zgranie piłki głową i sfinalizowanie akcji całego zespołu strzałem przy długim słupku.
Zawiszanie już pogodzili się z tym, że Arka Gdynia i Wisła Płock są poza ich zasięgiem i tym samym nie dla nich awans, ale przeciwko Chojniczance zagrali tak, jakby właśnie ten mecz miał decydować o powrocie do elity.
Nie odpuścili, nie ułatwili zadania rywalom. I tak jak zapowiedział trener Zbigniew Smółka, zagrali o honor dla siebie i dla klubu.
A chojniczanie, wiadomo, walczą o utrzymanie w szeregach I-ligowców jak o życie. I nie było dziwne, że nowy szkoleniowiec Maciej Bartoszek ustawił swoich piłkarzy bardzo ofensywnie.
Chojniczanka grała o całą pulę, ale w kontekście tego co się działo przez 90 minut, piłkarze gości zadowoliliby się także punkcikiem. Na który, notabene, jak najbardziej sobie zasłużyli.
Nie ukrywał tego były trener Zawiszy. - Jeżeli nie strzelamy bramek, to nie możemy wygrać meczu. Zawodnikom należą się słowa uznania, że walczyli do końca i mam nadzieję, że tak będziemy walczyli w każdym następnym meczu. Punkty niestety nam uciekają. Myślę, że remis w tym spotkaniu byłby bardzo ważny, mam przeczucie, że gdyby ten karny został wykorzystany, to pewnie byśmy walczyli dzisiaj o wygraną. Mamy niedosyt, musimy się podnieść przed następnym meczem.
A następne spotkanie Chojniczanka zagra u siebie z Wisłą, której trener Marcin Kaczmarek na trybunach stadionu Zawiszy ostatnio jest stałym bywalcem.
Mecz Zawiszy z Chojniczanką obejrzał na trybunie głównej Piotr Nowak. W najlepszym sezonie Zawiszy w historii, czyli 1989/1990, poprowadził zespół razem z trenerem Władysławem Stachurskim do czwartego miejsca w ówczesnej elicie.
Nowak, obecnie trener ekstraklasowej Lechii Gdańsk, z Bydgoszczą związany jest nawet 15 lat po tamtym sezonie. Tym razem zawitał tu towarzysko (jak wcześniej), żeby spotkać się z byłymi kolegami z boiska.
Gdy w przerwie sobotniego meczu został przedstawiony kibicom przez spikera Stanisława Mątewskiego, inną legendę Zawiszy, ale trenerską, na trybunie A można było usłyszeć entuzjastyczne okrzyki: „Brawo Piotrek! Dawaj na boisko rozgrywać!”.
Choć teraz prowadzi zespół z wyższej półki, był zachwycony przebiegiem meczu i efektownym golem. A przy okazji mógł zobaczyć w akcji młodego bramkarza Damiana Podleśnego, wypożyczonego z Lechii.
A kto wie, czy nie wpadł mu w oko bramkarz Zawiszy Damian Węglarz?