Brak jedności w „Jedności”, czyli konflikt w bydgoskiej spółdzielni mieszkaniowej

W Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej „Jedność” wrze - część spółdzielców zarzuca władzom fatalną politykę finansowa, niegospodarność, faworyzowanie niektórych mieszkańców, a także - lekceważenie głosów spółdzielców. Nic więc dziwnego, że przez najbliższe walne zebrania członków przetoczy się prawdziwa burza. A chmury nad spółdzielnia już się zbierają.
[break]
- Prezes Marek Łudziński nawet chciał coś robić, ale rada nadzorcza straciła do niego zaufanie, więc go odwołała. Teraz niepodzielnie w spółdzielni rządzi wiceprezes Rober Małkiewicz, który ma swoich ludzi w radzie nadzorczej - mówi Barbara Dąbrowska, mieszkanka Kapuścisk i była członkini RN RSM „Jedność”.

Część spółdzielców chciała rozliczyć zarząd spółdzielni i jeszcze szybciej wybrać nową radę nadzorcza, która po trzech latach kadencji pod koniec czerwca musi zostać wybrana na nowo. Nie było to łatwe, trzeba było zebrać ponad 500 podpisów, by zwołać nadzwyczajne walne zebranie.

- Zebraliśmy podpisy, by wprowadzić na walne kolejne punkty obrad, w tym wybór nowych członków rady nadzorczej. Prawnik spółdzielni najpierw zakwestionował ważność części naszych podpisów, potem nie pozwolił „dobrać” brakujących każąc całość zbierać od nowa. Część naszych wniosków zaakceptowano i wprowadzono do porządku obrad, część nie. Spółdzielnia z nas kpi i lekceważy głos mieszkańców- uważa Barbara Dąbrowska.
- Jeżeli członkowie spółdzielni wnoszą jakieś poprawki do programu obrad, akceptujemy je wszystkie o ile spełniają wymogi formalne i są zgodne z przepisami - zapewnia Rober Małkiewicz, wiceprezes RSM „Jedność”. Po to mamy prawnika w spółdzielni, by pod kątem formalnym oceniał wszystkie wnioski i uwagi. Ja, jako członek zarządu spółdzielni jestem odpowiedzialny za to, by pod obrady trafiały wnioski zgodne z przepisami. Nie chcę, by ktoś zarzucił mi, że potem obradować będziemy nad prawnymi bublami.

- Problem wykracza poza RSM „Jedność”. Dotyczy większości spółdzielni w Bydgoszczy i kraju. Okazuje się bowiem, że to zarządy spółdzielni same, stawiając się w roli sędziego, oceniają kto i co może zgłaszać pod obrady walnego zgromadzenia. To zarządy decydują - według własnego uznania - czy coś jest zgodne z prawem, czy nie jest. Czy wykracza poza kompetencje walnego czy nie wykracza. Spółdzielca nie może takiej decyzji zaskarżyć ani się od niej odwołać, bo jak można zaskarżyć coś, co nie weszło nawet pod obrady? - uważa Ryszard Walczuk, który przewodniczy komisji przygotowującej zmiany w statucie RSM „Jedność”. - Przez to spółdzielcy, którzy przecież tworzą spółdzielnie, są ubezwłasnowolnieni. A zarządy mogą utrudniać kontrolę ich pracy.
Władze spółdzielni zapewniają, że wszystkie uwagi mieszkańców znajda odzwierciedlenie w czasie dyskusji na zebraniach.
- W czerwcu odbędą się dwa zebrania, jedno poświęcone wyłącznie zmianom w statucie, na drugim przyjmować będziemy sprawozdania z pracy rady nadzorczej, zarządu, sprawozdanie finansowe i wiele innych. Każdy ze spółdzielców będzie mógł się w tych sprawach wypowiedzieć. Oczywiście, zaplanowano również wybór rady nadzorczej - mówi Robert Małkiewicz.
Wiceprezes musi liczyć się z tym, że jeśli wybory do rady nadzorczej przegra, nowa rada może zgłosić wniosek o jego odwołanie, tak jak stara rada odwołała prezesa Marka Łudzińskiego.