https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ból przemija, sława jest wieczna

Krzysztof Wypijewski
Wyższy poziom adrenaliny i szybsze bicie serca. - Sporty ekstremalne są jak narkotyki. Potrzebujesz coraz więcej i coraz bardziej niebezpiecznych - twierdzi jeden z rowerzystów. I jak tu mówić, że sport to zdrowie.

Wyższy poziom adrenaliny i szybsze bicie serca. - Sporty ekstremalne są jak narkotyki. Potrzebujesz coraz więcej i coraz bardziej niebezpiecznych - twierdzi jeden z rowerzystów. I jak tu mówić, że sport to zdrowie.

<!** Image 1 align=right alt="Image 4971" >Generalnie rzecz ujmując, ćwiczenia fizyczne są korzystne dla całego naszego organizmu. Usprawniają i wzmacniają mięśnie, poprawiają wydajność płuc i mięśni oddechowych. Poprawiają także wydajność pracy serca, które - samo zbudowane niemal wyłącznie z mięśni - także potrzebuje dodatkowych dostaw tlenu w czasie wzmożonego wysiłku. Ogólny wzrost aktywności jest więc korzystny. Jednak nadmierny wysiłek łączy się z mniejszym lub większym ryzykiem kontuzji.

- Bardzo trudno odpowiedzieć na pytanie, która dyscyplina jest szczególnie kontuzjogenna. Właściwie każdy sport, uprawiany na poziomie wyczynowym, może doprowadzić do urazu - stwierdza bez ogródek Andrzej Rakowski, dyrektor Wojewódzkiej Przychodni Sportowo-Lekarskiej.

Szczególnym rodzajem sportów są jednak sporty ekstremalne. Bardzo często polega to na nadawaniu nowych wymiarów tradycyjnym dyscyplinom. Na przykład idąc na wspinaczkę wysokogórską rezygnujemy z lin asekuracyjnych. Po co ludzie to robią?

- Uwielbiam ten dreszczyk emocji - mówi 25-letni Paweł. - Tutaj chodzi o adrenalinę, której nie dostarczy ci gra w szachy.

Paweł uprawia downhill. Wyszukuje stromą górę, z której zwykły człowiek bałby się zejść. On taszczy ze sobą rower. Później pędzi w dół z niewiarygodną wręcz prędkością.

- Taka jazda to prawdziwe szaleństwo - dodaje Paweł. - W naszym regionie nie ma wielu terenów do downhillu. Dlatego robimy czasami wypady w góry. Szukamy starych ośrodków narciarskich. Wjeżdżamy w góry z rowerami na wyciągach. Potem pędzimy na dwóch kółkach na złamanie karku. Prędkości dochodzą do 80 kilometrów na godzinę. Czasami aż sam się dziwię, że jeszcze żyjemy (śmiech). Najpoważniejszą kontuzją był złamany obojczyk jednego z kolegów.

„Czarna lista”

Speedway jest jednym z najbardziej urazowych sportów. O żużlu mówi się, że to „czarny sport”. Nazwa pochodzi od koloru nawierzchni, po której jeżdżą zawodnicy. Jednak speedway to przede wszystkim „czarna lista” śmiertelnych wypadków. Jak dotąd żużel pochłonął w Polsce aż 34 ofiary.

<!** Image 2 align=left alt="Image 4972" >Jeżdżący wyłącznie w lewo permanentnie łamią obojczyki, ręce, nogi i kręgosłupy.

- Speedway to sport urazowy i kontuzje są nie do uniknięcia - mówi Tomasz Gollob, najlepszy polski żużlowiec. - Każdy, kto chce jeździć na żużlu, powinien mieć więc w sobie odporność na ból. Tego, niestety, nie można wypracować.

3 czerwca 2003 roku urazu kręgosłupa doznał Krzysztof Cegielski, uznawany za wielką nadzieję polskiego żużla. Cały czas walczy o powrót do zdrowia. Ostatnio zaczął chodzić przy pomocy rehabilitatora. Popularny „Cegła” wierzy, że wróci do sportu. Jego motocykle wciąż czekają na niego w parkingu...

Takich „desperatów” jak Cegielski nie brakuje i nie brakowało. Były żużlowiec bydgoskiej Polonii, Łukasz Stanisławski, już w wieku 20 lat miał na „swoim koncie” połamane ręce, obydwa obojczyki, żebra, udo, kolano, kostki i nadgarstki. Mimo to nie rezygnował. Już wtedy w jednym z wywiadów dla naszej gazety powiedział:

- Rzeczywiście można powiedzieć, że prześladuje mnie mały pech. Kiedy po raz pierwszy w życiu wyjechałem na tor, zerwał się łańcuch i rozciął mi łydkę. Czy po tych wszystkich kontuzjach nie myślałem o zakończeniu kariery? Nie. Cały czas mnie to rajcuje! Chcę w końcu przezwyciężyć pecha. Poza tym żużlowcy szybko zapominają o bólu.

Stanisławski już nie jeździ. W wieku 22 lat zakończył przygodę z żużlem. Jednak nie z powodu kolejnego urazu. Nieoficjalnie mówi się, że „prowadził mało sportowy tryb życia”.

Żużlowiec jak koń

Paradoksalnie, aby uprawiać jeden z najbardziej kontuzjogennych sportów, trzeba mieć prawdziwie „końskie zdrowie”. Wielu adeptów odpada po szczegółowych badaniach w Wojewódzkiej Przychodni Sportowo-Lekarskiej.

<!** Image 3 align=right alt="Image 4973" >- Przyszły żużlowiec musi mieć idealne zdrowie - podkreśla Andrzej Koselski, znakomity przed laty żużlowiec, a później trener. - O ile na przykład słabszy wzrok w niektórych dyscyplinach nie przeszkadza, o tyle ze speedwaya eliminuje definitywnie.

Tylko ile z tego „końskiego zdrowia” zostaje po zakończeniu kariery?

Co jeszcze?

Lista sportów ekstremalnych jest właściwie niewyczerpana. Być może w ten weekend ktoś postanowi przywiązać latawiec do taczki i na takim sprzęcie spłynąć w dół górskiego potoku. I już mamy kolejną ekstremalną dyscyplinę.

- Sporty ekstremalne są jak narkotyk. Potrzebujesz coraz więcej i coraz bardziej niebezpiecznych - twierdzi jeden z rowerzystów-downhillowców.

Fanatyków podwyższonego poziomu adrenaliny nie jest w stanie nic zniechęcić. Nawet kontuzja. Najczęstsza porada przy drobnych urazach sportowców sprowadza się do stwierdzenia: - Oszczędzaj tę część ciała. Nie wykonuj żadnych intensywnych ćwiczeń przez kilka tygodni.

Rwą się do sławy

Jednak sportowcy, zarówno zawodowcy jak i amatorzy, to pacjenci szczególni. Są fanatykami tego, co robią. Niecierpliwią się, gdy muszą wypoczywać z powodu odniesionych kontuzji. Jeśli uraz lub choroba dotknie znanego zawodnika, starającego się uzyskać jeszcze lepsze wyniki, zaczynają być ważne także względy finansowe oraz prestiż.

<!** Image 4 align=left alt="Image 4974" >W rezultacie pacjent często nie przestrzega zaleceń lekarza. Na ogół sportowcy zbyt szybko wracają do treningów, pogarszając tylko swój stan. Wtedy znów przychodzą do lekarza. Zdarza się, że medycyna jest już bezsilna. Ale czego nie robi się dla sławy...

Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że osoby uprawiające niebezpieczne sporty, to szaleńcy szukający śmierci. Zresztą niektóre dyscypliny sportu wymagają od uczestników noszenia ochronnego stroju. Na przykład w boksie amatorskim obowiązkowy jest kask oraz ochraniacz na zęby. Podobnie jest u piłkarzy (ochraniacze na piszczele) czy kolarzy (kaski).

- Wiadomo: jak jest ryzyko, to i jest zabawa - mówi Krzysztof, którego pasją jest spadochroniarstwo i skoki na bungee. - Ale wszystko trzeba robić z głową i ze świadomością konsekwencji swoich „wybryków”. Ja sam, zawsze zachowuję maksimum bezpieczeństwa. Przecież nikt nie chce umrzeć - dodaje na zakończenie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski