https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Blikle bez kija i marchewki

Grażyna Ostropolska
Kto nie słyszał o pączkach od Bliklego? Słynna warszawska cukiernia przetrwała obie wojny światowe, a nawet wrogi prywaciarzom PRL. Jest na rynku od stu czterdziestu jeden lat. Jak to możliwe?

Kto nie słyszał o pączkach od Bliklego? Słynna warszawska cukiernia przetrwała obie wojny światowe, a nawet wrogi prywaciarzom PRL. Jest na rynku od stu czterdziestu jeden lat. Jak to możliwe?

<!** Image 2 align=none alt="Image 152061" sub="Sposób na zarządzanie firmą prof. Andrzeja Bliklego: - Nie należy stosować metody kija i marchewki! To skłóca ludzi. Słabszych zniechęca do podejmowania wysiłku i ryzyka, działanie silniejszych ogranicza do walczenia o nagrodę. / Fot. Tymon Markowski">- Mój dziadek mówił to ojcu, ojciec mnie, a ja powtarzam to mojemu synowi: „Najważniejsza jest dobra reputacja firmy. Nie wolno zhańbić rodowego nazwiska dla zysku” - tak właściciel cukierni, prof. Andrzej Blikle odpowiada na to pytanie.

<!** reklama>Jeździ po Polsce z wykładami, podpowiada, jak odnieść biznesowy sukces. Teorię na sposób zarządzania firmą ma prostą: - Nie należy stosować metody kija i marchewki! To skłóca ludzi. Słabszych zniechęca do podejmowania wysiłku i ryzyka, działanie silniejszych ogranicza do walczenia o nagrodę. Tymczasem w zespole najważniejsze są zaufanie i współpraca - przekonuje.

Andrzej Blikle to postać niebanalna. Urodził się

na cukierniczym stole

Przyszedł na świat 24.09.1939 r., w huku spadających na Warszawę bomb. Ojciec był wtedy na wschodnim froncie. Matka nie miała szansy dojechać do szpitala, rodziła Andrzeja na stole w cukierniczej pracowni męża. - Widać, że to miejsce było mi już przeznaczone - żartuje profesor. Z wykształcenia jest matematykiem. Doktorat robił z „organizacji maszyn bezadresowych”, a habilitację z „semantyki języków oprogramowania”. Rodzinną firmą cukierniczą zajął się dopiero po śmierci ojca. - Za PRL było nie do pomyślenia, by naukowiec łączył pracę z inicjatywą prywatną, dlatego zrezygnowałem z udziałów w rodzinnej firmie - wyjaśnia. Po śmierci ojca (w latach 80.) uzyskał jednak zgodę sekretarza naukowego PAN na zajęcie się cukiernią. Nie było łatwo. - Wtedy nie było problemów ze sprzedażą. Wyzwaniem było pozyskanie surowców do produkcji. Kartki, limity..., wszystko trzeba było zdobywać, od jajek po papier do pakowania i sznurek - wspomina. Nie poddał się. Pamiętał, że cukiernia Blikle przetrwała gorsze perturbacje. Po wojnie zostały po niej gruzy i ojciec zaczynał odnowę firmy od dwóch ocalonych beczek marmolady. W czasach PRL-u też były schody.

<!** Image 3 align=right alt="Image 152061" sub="Prof. Andrzej Blikle (z lewej) przed spotkaniem ze studentami bydgoskiego Wydziału Finansów i Zarządzania WSB w Toruniu / Fot. Tymon Markowski">- Na duże zakłady prywatne władza ludowa miała prosty sposób: przychodziła ubecja, aresztowała właściciela, a jego majątek nacjonalizowano. Drobnych prywaciarzy, takich jak my, nękano kontrolami - Andrzej Blikle nawiązuje do rodzinnych wspomnień. Pamięta, jak ojca aresztowano. - Kupił 30 jajek w państwowym sklepie. Uznano to za spekulację, bo jajka były przeznaczone dla ludności, a nie na dodatkowe zyski prywaciarzy - wyjaśnia sposób peerelowskiego myślenia, którego młodzież nie zna. A to do niej chce dotrzeć. Stąd jego spotkanie ze studentami bydgoskiego Wydziału Finansów i Zarządzania Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu. Profesor Blikle przekazywał przyszłym menedżerom swoje

rady na sukces

Ma prawo czuć się ich doradcą i nauczycielem. Średnia życia firmy na świecie to 25-30 lat, a pączki od Bliklego sprzedają się od 141 lat. - Ważne jest trwanie, a nie zysk - powtarza profesor. Twierdzi, że kto za główny cel stawia sobie konsumpcję, żyje krócej. - Klient musi być z naszych wyrobów zadowolony i szukać ich na rynku. Dlatego wdrażam w mojej firmie kompleksowe zarządzanie jakością - mówi o metodzie, która go fascynuje. - Tu chodzi o coś więcej niż certyfikat ISO, za który się płaci i wiesza go na ścianie.

W metodzie Bliklego chodzi o stałe doskonalenie surowców, narzędzi, technologii i marketingu. Ale najważniejsza jest załoga.

- Nie oczekuj od pracownika perfekcji. Oczekuj postępu! - takie jest credo Bliklego. Uważa, że perfekcji nie da się osiągnąć, a stan czekania na coś, czego nie ma, rodzi w pracowniku frustrację. Co innego postęp. - Można go realizować, być coraz lepszym i czuć się z tego powodu szczęśliwym - twierdzi.

Kolejna jego dewiza: „ Dobra praca to ta lekka, a nie ciężka” to przełom w biznesowym myśleniu. Jej wpływ na sukces Blikle uzasadnia naukowymi obserwacjami: - Przeprowadzono badania na dwóch grupach, wykonujących tę samą pracę. Pierwsza zbierała się i debatowała, co zrobić, by praca była bardziej wydajna. Druga miała ustalić bariery, które przeszkadzają w pracy i czynią ją nieprzyjemną. Skutek? Wydajność pracy w tej drugiej grupie rosła wraz z usuwaniem barier, a w tej pierwszej nadal się tylko gadało. Rada? Ośmielać pracownika do mówienia o barierach, bo lżejsza i przyjemniejsza praca da lepszy produkt - zachęca profesor. Uważa, że firma bliższa jest sukcesu, gdy zarządza nią

lider współpracy, a nie lider władzy.

- Lider władzy zakłada, że wszyscy są leniwi, tylko nie on. Posługuje się więc kijem i marchewką. Zakłada, że osoba zachęcona nagrodą lub przestraszona karą będzie chętniej pracowała. Nic bardziej mylnego - twierdzi Blikle i powołuje się na badania, które dowiodły, że metoda kija i marchewki przynosi przeciwny efekt. - To tak jak z dzieckiem, któremu rodzice dają 10 zł za 15 minut czytania książki przed snem w nadziei, że przyswoi sobie ten zwyczaj. Błąd, bo ono za pół roku zażąda za czytanie 20 zł - podaje przykład. Zachęca przyszłych menedżerów, aby stali się liderami współpracy. Mają spowodować, by pracownicy poczuli, że są firmie potrzebni, robią dla niej coś ważnego, a szef jest ich opiekunem i darzy zaufaniem. Sam Blikle uważa się własnie za takiego lidera współpracy. - Staram się dostarczyć mojemu zespołowi pozytywną energię - mówi.

O swojej doktrynie jakości pisze książkę. - Jest w wersji cyfrowej, w Internecie. Ciągle ją poprawiam, coś dopisuję - profesor cieszy się, że dotarło do niej już parę tysięcy osób.

Pytamy profesora, czy w Polsce zmienia się filozofia zarządzania, czy też pokutuje metoda kija i marchewki? - Kropla drąży kamień, a nadzieja jest w tych młodych ludziach, którzy mnie słuchają i czytają - odpowiada.

Jest zwolennikiem zakładania organizacji obywatelskich, bo te mają wpływ na nasze życie i zmiany w prawie. Sam należy do ponad 20 organizacji, w wielu był prezesem. Od dwóch lat przewodzi stowarzyszeniu

„Inicjatywa Firm Rodzinnych”

Takich firm jest w Polsce blisko dwa miliony. Stowarzyszenie lobbuje za zmianami w prawie, które ułatwią ich rozwój.

A. Blikle - spółka z o.o. to też firma rodzinna. Andrzej Blikle zasiada w radzie nadzorczej, jego żona, Małgorzata, projektuje (nie tylko wnętrza cukierni), syn, Łukasz, zajmuje się marketingiem, a synowa - sprawami handlowymi spółki. Pracy mają niemało, bo firma się rozrosła do 10 cukierni w Warszawie i 9 placówek działających pod ich szyldem w ramach franchezy. Większość z tych zakładów powstała w dużych miastach południowej Polski. Zanim Blikle powierzy im swój znak, robi szkolenia, wprowadza swoje standardy i procedury.

Próba wejścia Bliklego na nasz rynek zakończyła się fiaskiem - Handlowiec z Torunia, który chciał sprzedawać nasze wyroby w ramach franchezy, próbował w tym samym lokalu sprzedawać buty - wspomina profesor.

Tych, którzy wyobrażają sobie, że w cukierniach Bliklego kupią gorące pączki smażone na zapleczu, spotka rozczarowanie. - To przeszłość - ujawnia właściciel. Pączki smaży się w jednym miejscu w Warszawie i przez 12 godzin są świeże. - Pod warunkiem, że nie trzyma się ich w lodówce ani nie zostawia w aucie na parkingu - wyjaśnia. Dla niego pączek to primadonna wśród ciast. A primadonna od Bliklego jest łatwa do odróżnienia. - Nasz pączek nie ma białej obwódki, bo przy smażeniu w rozgrzanym tłuszczu przyciskamy go specjalną siatką - Andrzej Blikle ujawnia firmową tajemnicę.

Teczka osobowa

Prof. dr hab. Andrzej Jacek Blikle

Jest członkiem Europejskiej Akademii Nauk, profesorem zwyczajnym w Instytucie Podstaw Informatyki PAN, prezesem rady nadzorczej firmy „A. Blikle - spółka z o.o.”.

Jest też przewodniczącym rady Centrum im. Adama Smitha, prezesem stowarzyszenia „Inicjatywa Firm Rodzinnych”, wiceprezesem Mazowieckiej Nagrody Jakości, członkiem honorowym Polskiego Towarzystwa Informatycznego oraz członkiem kilkunastu innych organizacji społecznych.

Był prezesem Polskiej Federacji Producentów Żywności oraz Warszawskiego Klubu Rotariańskiego.

Zasiadał w radach nadzorczych Macro Cash and Carry Polska oraz Carsebac Polska.

Był członkiem rady Banku Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, a w latach 1999-2001 przewodził komitetom programowym Międzynarodowych Szkół Jakości, organizowanych w Polsce przez agendę ONZ Umbrella.

Prowadzi własne seminaria i wykłady na temat kompleksowego zarządzania jakością. Jak to godzi z życiem rodzinnym? - Pracujemy wspólnie na rzecz rodzinnej firmy i żyjemy jej problemami - odpowiada.

Ma 69 lat, żonę Małgorzatę (jest projektantką) i syna Łukasza, który zajmuje się marketingiem w sieci cukierni należących do „A. Blikle - spółka z oo”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Alik Pana Prezesa
Tu się zgadzam w pełni ze Studentem Toruńskiej WSB. Firma prosperuje wyśmienicie ponad 140 lat wg. naukowych zasad atmosfery rodzinnej, mimo rozlicznych intryg czynionych w rodzaju nabycia dwóch mendli deficytowych jaj. Do Warszawy jeździło się na delegację w peerelu specjalnie po pączusie Bliklego i stało w długiej kolejce na Nowym Świecie a do instytucji szło się tylko 'podbić' u portiera polecenie wyjazdu służbowego. Taką to renomę wspaniałą miały stołeczne wyroby tej maleńkiej firmy - pychota. Teraz nie trudno wyobrazić sobie Rządzenie Krajem przez Prawo i Sprawiedliwość wg. już sprawdzonego naukowego sposobu tej Firmy na makro skalę. Sukces "Murowany" Prezydenta Pana dr Andrzeja Dudy i Premier Pani Beatki Szydło !
S
STUDENT WSB Toruń
Wspaniały Człowiek i naukowiec, można go słuchać z zapartym tchem.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski