https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biżuterye mało pożytku przynoszą

Krzysztof Błażejewski
Równe sto lat temu, gdy świat nie wiedział jeszcze, że czekają go dwie wojny światowe, a Polacy nie wiedzieli, czy kiedykolwiek będą mieli własne państwo, ludzie śmiali się z tego samego, co i my dziś. Głównie z przywar bliźnich.

Równe sto lat temu, gdy świat nie wiedział jeszcze, że czekają go dwie wojny światowe, a Polacy nie wiedzieli, czy kiedykolwiek będą mieli własne państwo, ludzie śmiali się z tego samego, co i my dziś. Głównie z przywar bliźnich.

<!** Image 2 align=right alt="Image 140746" sub="Skłonność naszych rodaków do nadużywania alkoholu była obiektem żartów już przed wieloma laty. Na rysunku scena z uroczystości otwarcia jednej z bydgoskich restauracji, jak widać, typowo zakończona. / Rys. L. Jędrzejczak. Ze zbiorów WiMBP">Humor w polskojęzycznej kujawsko-pomorskiej prasie, ukazującej się w 1909 r., miał swoje stałe miejsce w niedzielnych dodatkach. Najwięcej ukazywało się ich w grudniu, kiedy to (tak, tak) przez cały miesiąc reklamodawcy wręcz szaleli, zachwalając swoje towary na „zakupy gwiazdkowe”.

„Zamówione u nas towary wysyłane są z szybkością kuli armatniej!”. „Nasz znakomity papier jest równie mocny i trwały jak skóra słonia”. „Noże nasze są ostrzejsze od języka najzłośliwszej teściowej!”. „Przyjdźcie do naszego sklepu! Urzędnicy nasi przyjmą was tam tak uprzejmie jak ojciec sześciu dorosłych córek bez posagu”.

Na prezent czy coś lepszego?

Nic dziwnego, że często przesadne reklamowanie się budziło śmiech.

<!** reklama>Subiekt do klientki, wybierającej dość długo: - Czy pani dobrodziejka chce mieć coś w lepszym gatunku czy też tylko ma to być coś na prezent?

Znakiem czasu, ale i nadchodzących świąt był też komunikat: „Akt desperacyi. Policja przyaresztowała czeladnika fryzjerskiego, który w nocy potajemnie wszedł do hotelu. Miał przy sobie wytrychy i klucze. Oznajmił, że do tego desperackiego kroku skłonił go brak pieniędzy na podarunki gwiazdkowe”.

„Gazeta Toruńska” z lubością natomiast opisywała przypadek bogatego bydgoskiego mieszczanina, który wysłał swojego sługę do składu na świąteczne zakupy. Ów sługa wrócił z niczym, bowiem w drodze powrotnej został zatrzymany i ograbiony ze wszystkiego, co nabył.

<!** Image 3 align=left alt="Image 140746" sub="Okres przedświąteczny zawsze obfitował w reklamy / Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy">Zamiast dzisiejszych horoskopów, koniec roku przynosił przepowiednie sławnych wróżek na nadchodzący rok. „Dziennik Bydgoski” w 1909 r. pisał tak: „Słynna paryska wróżka pani de Thebes nie omieszkała i tym razem obwieścić, gdy koniec roku nadchodzi, horoskopów na rok następny”. Prognozy te były szokujące. W sierpniu miała rozpocząć się wojna z udziałem Francji, wywołana przez zatarg o kolonie. Pani de Thebes zapowiadała straszne katastrofy na morzu i w Ameryce, „powodzie i pożary na świecie całem, przewrót w Anglji, a dla Austro-Węgier rok przełomowy, po którym rozkwitnie jako mocarstwo przyszłości”.

Stuletni Jaś

Wydawcy gazet na Pomorzu i Kujawach podkreślali wyższość „polskiego” dowcipu, zwracając uwagę, że istniejący na rynku zalew niemieckich pism satyrycznych - „Śmiech”, „Pokraka”, „Kropidło”, „Bocian”, „Komar” - nie miał powodzenia wśród Polaków.

Jaki był ten „polski” dowcip? Nasi przodkowie sto lat temu śmiali się głównie tak, jak i my dziś, z ludzkich przywar: z gadatliwych żon, z mężów lubiących zaglądać do kieliszka, z nieżyczliwych teściowych, nachalnych kupców i z ludzkiej głupoty. Już wówczas popularny był „nieśmiertelny” Jaś.

Wojtek: - Jasiu, dokąd się tak spieszysz?

Jasiu: - Biegnę do domu.

Wojtek: - A co się u was stało, że tak pędzisz?

Jasiu: - Matka chce mnie wysmagać.

Wojtek: - I ty, głupcze, tak się po to spieszysz?

Jasiu: - Ty mało wiesz. Lepiej nie zatrzymuj mnie, bo tymczasem nadejdzie ojciec, a ten mnie inaczej wyłoi.

Gadulstwo kobiet było ulubionym tematem dowcipów przekazywanych sobie w męskich towarzystwach.

Święty Piotr u niebieskiej bramy: - Pójdź, pójdź, kochanieńki! Zastaniesz tam w raju wszystkie trzy twoje nieboszczki żony.

Wdowiec: - Jezus Maryja! Wszystkie trzy! E... wiesz co, święty Piotrze? Ja zapomniałem jednej ważnej rzeczy na ziemi... Ja... Ja... tu przyjdę jutro. Całuję rączki.

Lekarz: - Pani będzie łaskawa pokazać mi przede wszystkim język.

Mąż: - A widzisz, jak to pan doktór od razu poznał, gdzie u ciebie przyczyna wszystkiego?

Żona: Ciekawam bardzo, co powiedziała Ewa, gdy ją nagle wypędzono z raju?

Mąż: - To, co wszystkie odtąd za nią powtarzacie przed każdym wyjściem z domu: Nie mam co na siebie włożyć.

Sędzia: - Dziwi mię tylko, oskarżony, że nie zabraliście sakiewki napełnionej pieniędzmi, tylko same klejnoty.

Oskarżony: - Ach, niechże mi pan sędzia nie robi wyrzutów. Już żona dość się za to na mnie nagniewała.

Wdowa do przedstawiającego się sługi: - Bo ja potrzebuję człowieka, który zawsze w domu siedzi, wszelkie prace wykonuje, w ogrodzie pracuje, wszystko do domu przyniesie, moje rozkazy wykonuje, do knajp nigdy nie chodzi!

Sługa: - Ach! To jejmość pani zapewne szuka... męża.

Cierpliwy mąż: - Czy gdy już wypróbujesz, kochana, wszystkie przepisy z książki kucharskiej, weźmiemy sobie na służbę kucharkę?

Znacznie rzadziej śmiano się z przywar męskich.

Żona: - Że też ty musisz ostatni ze szynkowni wychodzić!

Mąż: A cóż ja winien, do stu kaduków, że inni tak wcześnie idą do domu?

Szczera odpowiedź.

Panna: - Co też pan masz dochodu?

Kawaler: - Do chodu nogi, dwie pary butów i pięć par skarpetek.

Taki idyota

Kilka innych przykładów stuletnich kawałów, tym razem biorących sobie na cel obydwie płci:

W handlu trumien. Subiekt: - Więc niech pani weźmie tę trumnę. Jest znacznie tańsza, a równie dobra, tylko zrobiona z wilgotnego nieco drzewa.

Klientka: - Ba, kiedy mąż nieboszczyk strasznie cierpiał na reumatyzm i doktorzy zawsze kazali mu unikać wilgoci.

Jakiś młodzieniec płacze rzewnie na pogrzebie milionera. Zapytany, czy jest spokrewniony z nieboszczykiem, odpowiada: - Nie jestem wcale krewnym i dlatego właśnie z żalu płaczę.

W szpitalu: Młody lekarz odjął przed chwilą pacjentowi nogę i zwraca się do głównego profesora: - Czy operacja podobała się panu, panie profesorze?

- Doskonale zrobiona, prócz jednego błędu!

- Gdzie?

- Odjąłeś pan zdrową nogę!

- Czy ten płyn naprawdę pomaga na łysinę?

- Panie dobrodzieju, ręczę słowem, że po kilkurazowem użyciu obrośnie pan jak najdziksza małpa.

- Oświadczyłem się pani, a pani się śmieje?

- Nie z pana, tylko z mej starszej siostry.

- Co?

- Bo mi dziś mówiła, że na całym świecie nie znajdzie się taki idyota, który mnie chciałby wziąć za żonę...

Na bieżąco

Wśród gazetowych dowcipów zdarzały się i wówczas tworzone na bieżąco, komentujące aktualne wydarzenia. W polskich kręgach w Bydgoszczy opowiadano wówczas o wyjątkowo celnej ripoście, godnej naśladowania w celu obrony polskiego jężyka.

„Pewna Polka wynajęła mieszkanie przy ul. Wilhelmowskiej i już kontrakt został zawarty. Naraz właściciel domu zmiarkował, że wynajmującą jest Polka i zadał jej następujące pytanie: - Pani pewnie jesteś Polką?

- Naturalnie. I dobrą do tego - była odpowiedź.

- Pewnie pani chcesz w moim domu mówić po polsku?

- Juścić, pewnie.

- W moim domu jednak po polsku mówić nie wolno! - No to wynajmij pan mieszkanie Chińczykom. Do widzenia”.

Przed stu laty, podobnie jak i dziś, pojawiały się oryginalne teorie naukowe, przepowiadające ponurą przyszłość ludzkości, „jeśli się nie poprawi”:

„Mężnienie Amerykanek. Dr Dudley Allan Sargent, profesor uniwersytetu w Harvard (Ameryka), w jednym ze swoich odczytów oświadczył, że kobiety amerykańskie zupełnie „zmężnieją” czy „zmężczyźnieją”, jeżeli nie zmienią trybu życia. Jak dr Sargent twierdzi, rozwój cielesny kobiet amerykańskich w ostatnich 20 latach stał się nienormalnym, jak to wykazują pomiary 10000 kobiet. Dłonie i stopy zwiększyły się znacznie, biodra zwęziły się, barki natomiast rozszerzyły, a kark stał się grubszy. Dr Sargent przypisuje te objawy przesadnemu uprawianiu sportów przez kobiety”.

Prasa pisała

Podarki pożyteczne

W roku 1909 polska prasa na Pomorzu i Kujawach próbowała przed świętami Bożego Narodzenia, korzystając z szału zakupów, obudzić patriotyczne uczucia. Oto jedno z ogłoszeń:

„Z ukazaniem się pierwszego śniegu, chociażby w październiku, z nastaniem pierwszego przymrozku i w innym kierunku ruch gorączkowy się rozpoczyna. Każdy mimowoli myśli o Gwiazdce! Tak kupiec, rękodzielnik i fabrykant, jak i każdy prywatny obywatel. Bo Gwiazdka to żniwa dla przemysłu, to uciecha dla wszystkich, dla starych, młodych, dla biednych i bogatych, dla szczęśliwych, smutnych i zwątpiałych. Kupcy i przemysłowcy gromadzą zapasy gwiazdkowe i obliczają możliwe stąd zyski, ludziska łamią sobie głowy nad tem, co by swoim drogim na Gwiazdkę podarować (...). A przecież są książki polskie. (...) Zamiast więc na drewniane konie, teatrzyki marionetkowe, ołowianych żołnierzy, na kosztowne lalki, na flakoniki z perfumami i biżuterye, które mało pożytku przynoszą, a u młodzieży tylko próżność wzbudzają, poświęcajmy nasze polskie pieniądze na podarki pożyteczne”.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski