Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes na kuracjuszu

Redakcja
Gdy funkcjonowały jako przedsiębiorstwa państwowe, radziły sobie nienajlepiej. Gdy przejęli je właściciele prywatni, zaczęli o nie dbać, a uzdrowiska wreszcie stały się dochodowe. Dziś do prywatnych uzdrowisk z regionu zalicza się Inowrocław i Wieniec Zdrój. Ciechocinek „uciekł spod młotka”, ale i tak radzi sobie nieźle.

Z kilkudziesięciu uzdrowisk w Polsce większość jest w rękach prywatnych; w tym uzdrowisko w Inowrocławiu. W 2012 roku Ministerstwo Skarbu chciało sprzedać uzdrowiska będące w jego gestii: w Ciechocinku, Lądku-Zdroju, Kołobrzegu, Busku-Zdroju, Rymanowie i Świnoujściu. Ciechocinek jednak stanął okoniem i nie poszedł „pod młotek”. Czy lepiej na tym wyszedł?

Z garażu do Solanek

Lipiec 1986 w Inowrocławiu roku było gorący. W połowie rozgrzanego do czerwoności miesiąca Tadeusz Chęsy, mechanik w ówczesnej Drukarni Kujawskiej, postanawia wykorzystać te możliwości, których jeszcze nie wykorzystywano i zaczyna oprawiać kalendarze na następny, 1987 rok. Problem był podstawowy: gdzie ruszyć z robotą? Upał piekielny – nadał się do tego blaszany garaż i piwnica. I tak firma Pozkal bierze swój początek – niczym Apple i kilka innych gigantów z Doliny Krzemowej – w garażu.
W miarę jak firma rozrastała się, z garażu trzeba ją było przenieść do piwnicy, a potem do namiotów stojących w przydomowym ogródku. W 1996 roku Chęsy kupuje budynki upadającej Drukarni Kujawskiej . W 2010 roku Chęsy postanawia wziąć udział w przetargu na kupno Uzdrowiska Inowrocław – jednego z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. Żartem opowiadał znajomym, co skłoniło go do tego kroku: - Gwiazdka zbliżała się wielkimi krokami, a ja nie miałem prezentu dla żony. To postanowiłem jej kupić Uzdrowisko.
Kupił je, a według KRS-u jest co prawda jego prezesem, jednak członkami rady nadzorczej jest czterech członków rodziny. Wygląda więc na to, że jest to biznes rodzinny. Ale Tadeusz Chęsy – praktyczny biznesmen – nie traktuje tej inwestycji jak kaprys.

Państwowe, czyli niczyje

Kupuje je z całym złym bagażem. Bo za starych czasów „państwowe” znaczyło „niczyje” i jako takie mogło niszczeć. Na starcie było wiadomo, co trzeba zrobić. Trzy budynki uzdrowiskowe zakwalifikowane jako zabytki wymagały kapitalnego remontu. Duże sanatorium „Kombatant”, które powstało w epoce wczesnego Gierka, też trzeba było wyremontować. Załoga wymagała szkoleń: - Teraz nie wystarczy podsunąć gościowi talerz z jedzeniem, musi on być tak samo obsłużony, jak w dobrym hotelu czy restauracji, żeby tu chciał w przyszłości powrócić – mówił nowy właściciel.
Pracownicy przechodzili więc szkolenia pod okiem specjalistów z renomowanych firm, między innymi, pod okiem kelnerów z „Marriotta”. Trzeba opanować nie tylko praktykę, ale zmienić mentalność: obsługa musi być uśmiechnięta, życzliwa, umieć się zachować w każdej sytuacji i odpowiednio odnosić do gości.
Wreszcie po trzech latach Uzdrowisko stało się prężną firmą, nastawioną na zysk, przynoszącą dochody. Poszerzono i unowocześniono bazę zabiegową; zadbano także o Park Solankowy i obiekty tam stojące.

Jest i park… Do naprawy

Nie ma uzdrowiska bez Parku Solankowego. Tadeusz Chęsy, kupując przedsiębiorstwo, dostaje i zaniedbany park, a w nim 55 hektarów zadrzewionej ziemi. Duże zasolenie gruntu nie sprzyja temu, by rosły rośliny iglaste, ale rekompensuje to liczba drzew i krzewów liściastych.
Dziś u wejścia do parku znajduje się zegar słoneczny z rzeźbą pawia. Główną oś stanowi aleja wjazdowa, biegnąca ze wschodu na zachód. W centrum najstarszej części uzdrowiska usytuowana jest fontanna, pomnik Zygmunta Wilkońskiego (założyciela "Solanek Inowrocławskich") oraz muszla koncertowa. Opodal ujrzeć można staw, przez który przerzucono drewniany mostek, prowadzący do zachodniej części parku. W tym miejscu znajdują się tężnie solankowe, zaprojektowane przez doktora inż. Aleksandra Pietrzaka. Niemałą atrakcją są także olbrzymie, wielobarwne dywany kwiatowe. Co roku pojawia się na nich inny wzór, ale zawsze jest to wzór piękny, dobrany z dużym smakiem i wyczuciem przestrzennym.
Więc na przykład Inowrocław – po sprywatyzowaniu – radzi sobie nieźle. A gdyby go nie prywatyzować?

Rzutem na taśmę

Ciechocinek to największy nizinny kurort w Polsce. Swą sławę wiedzie nieprzerwanie od XIII wieku, ale przełomowym był wiek XIX. Wtedy ruszył Zakład Zdrojowy (zalążek miejskiego uzdrowiska), wybudowano słynne tężnie i warzelnię soli.
W latach 50-tych XX wieku uzdrowisko sprywatyzowano i nabrało ono wówczas owego niepowtarzalnego charakteru; słynne stały się np. popołudniowe potańcówki w sanatoriach, zwane popularnie „fajfami”.
Jeszcze w 2011 roku Ciechocinek przynosił straty: ponad milion złotych rocznie. - Straty przynoszą nam tężnie i szpital dziecięcy. Otrzymujemy, co prawda dotacje od Ministerstwa Skarbu Państwa w wysokości 1-5 mln zł rocznie na remont tężni, ale ich eksploatacja kosztuje 1,5 mln zł, a wpływy z biletów za wejście na tężenie wynoszą 500-700 tys. zł. Jeśli chodzi o szpital dziecięcy to stawka z NFZ wnosi 70 zł, czyli tyle samo co w przypadku dorosłych, a dziecko musi otrzymać więcej posiłków i mieć zapewnione opiekunki. W szpitalu dziecięcym mamy 200 miejsc, a na turnusy jest kierowanych 130 dzieci" – mówił w 2012 roku wiceprezes spółki Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe Ciechocinek SA, Edward Gaitkowski.
W końcu ministerstwo zdecydowało się sprzedać Ciechocinek – zapatrzywszy się na coraz lepiej radzące sobie prywatne przedsiębiorstwa tego typu. Ale wtedy zaczęły się protesty

„Koniec dancingów”

Protestowali związkowcy, wywieszając na głównych traktach uzdrowiskowych transparenty typu „Tężnie dobrem narodu” i sugerując, że gdy pójdzie w prywatne ręce, Uzdrowisko zmarnieje, a ludzie stracą pracę. Wiceprezes Gajtkowski mówił w ogólnopolskiej telewizji, że nie jest pewne, czy nowy, prywatny właściciel chciałby utrzymywać niedochodowe tężnie; basowali mu związkowcy. Zaś kuracjusze – nagrywani chętnie na deptaku ciechocińskim – głośno wyrażali swój żal z powodu rzekomego zniknięcia fajfów, czym miała się zakończyć prywatyzacja.
Ostatecznie więc zajmujący się sprawą posłowie zdecydowali – poniekąd pod naciskiem opinii publicznej, chociaż nikt oficjalnie się do tego nie przyznaje – że nie będzie prywatyzacji. Uzdrowisko trafiło pod kuratelę samorządu województwa kujawsko-pomorskiego. I…?
Choć wszystko wskazywałoby na to, że tylko prywatne przedsięwzięcia przynoszą zyski – w tym przypadku mamy do czynienia z wyjątkiem potwierdzającym regułę. Samorządowcy przyłożyli się do biznesu i Uzdrowisko wkrótce zaczęło przynosić dochody.
Wniosek: czy prywatne, czy samorządowe – nieważne. Byle nie państwowe. Bo to znaczy „niczyje”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera