Po pożarze przy ul. Kapuściska, pani Agnieszka nie chce wracać do swojego zdewastowanego mieszkania. ADM proponuje jej na czas remontu niewielki pokoik albo schronisko.
<!** Image 2 align=right alt="Image 42090" sub="Kilkuosobowa rodzina pani Agnieszki mieszka u znajomych. Jest im bardzo ciasno, ale do poprzedniego mieszkania nie chcą wracać, bo zniszczył je pożar. Nie wierzą, że lokal zostanie szybko wyremontowany">Osiem osób woli się tułać po Bydgoszczy.
- To prawda, mam długi, mieszkam z rodziną w lokalu socjalnym, za który nie mogę płacić, bo czynsz wynosi ponad 900 złotych, plus jeszcze prąd, a mój dochód to 800 złotych. Proponowałam, że dług zacznę odpracowywać, ale nikt mojej pracy nie chce. W sumie, na dwóch pokojach mieszkaliśmy w ósemkę - opowiada pani Agnieszka. - Po pożarze kompletnie wszystko jest zalane. Kanapy do wyrzucenia, materace z łóżek dzieci też. Podłoga chyba zgnije, wewnątrz jest czarno i strasznie śmierdzi, chociaż od dwóch tygodni stale mamy otwarte okna. Syn ma podejrzenie astmy, najmłodsze dziecko choruje na padaczkę. Administracja chce nas wtłoczyć albo do 14- metrowego pokoju, albo do schroniska. Ja dzieci w takie warunki nie wprowadzę.
Kątem u znajomych
Rodzina zajęła tymczasem niewielki domek gospodarczy przy ul. Królowej Jadwigi należący do przyjaciela rodziny. Ci ludzie ledwo się tam mieszczą, dlatego od czasu do czasu matka pani Agnieszki śpi u swoich koleżanek, podobnie jak ona sama.
<!** reklama left>- Zapewniają nas, ze lokal zostanie wyremontowany, ale i tak nie wierzę, że to nastąpi szybko. Nie wyobrażam sobie czekać z rodziną albo na tych kilkunastu metrach, albo w schronisku, lub wrócić do zniszczonego przez wodę mieszkania...
Sytuacja jest nieciekawa. - Nie mamy tytułu prawnego, żeby szukać rodzinie innego mieszkania - mówi Krzysztof Nurkiewicz, dyrektor Biura Zarządu ADM. - Umowa najmu została zerwana w 2003 roku, bo ci państwo mają potężne długi, których nie zaczęli nawet spłacać. Żadnej dobrej woli... A odpracowywania nie bierzemy pod uwagę. Ten pomysł się nie sprawdził. Rodzina może mieszkać w dotychczasowym lokalu po remoncie, chociaż nie uiszcza opłat. Nie możemy jej wyrzucić na bruk.
Lokum za opiekę?
Poważnych dłużników, których los wisi na włosku, jest w mieście około 4 tysięcy. Najczęściej są to osoby z sądowym nakazem zapłaty długu albo z wyrokiem eksmisji. Pozostają pod dotychczasowymi adresami w oczekiwaniu na wskazanie lokalu socjalnego lub tymczasowego. Niektórzy żyją w schroniskach. W samym Schronisku dla Matki z Dzieckiem mieszka w tej chwili 58 matek z 67 dziećmi.
- Próbujemy uregulować ich sytuację mieszkaniową - mówi Iwona Piotrowska, kierowniczka placówki. - Prenumerujemy gazety z ogłoszeniami, panie same szukają ofert, zgłaszają się do nas ludzie, którzy matkom oferują mieszkanie w zamian za opiekę. Liczą na naszą rekomendację. Ludzie z Osowej Góry też proponują wynajęcie pokoju, mieszkania. I obowiązkowo wciągamy panie na miejską listę mieszkaniową. A potem czekamy.