<!** Image 2 align=left alt="Image 217928" >Mały Festiwal Bałkański miał być inicjatywą z pomysłem. W sobotę jego namiastka odbywała się na Wzgórzu Wolności - w rejonie „bałkańskich” ulic.
Jak dla mnie każda okazja, żeby poznać bliżej kulturę innych krajów, jest dobra, ale pod warunkiem, że dzieje się to z pomysłem, odpowiednim przygotowaniem i przede wszystkim z udziałem mieszkańców.
Impreza na Wzgórzu Wolności nie do końca się udała, ale to nie oznacza, że nie można próbować dalej. W mieście - jak i w jego mieszkańcach - drzemie spory potencjał. Trzeba tylko wiedzieć, jak go wykorzystać. Liczymy na to, że Miejskie Centrum Kultury następnym razem postara się jeszcze bardziej, bo przecież wiele imprez można mu zaliczyć do udanych.
<!** reklama>
Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, aby idąc tropem pomysłu z Bałkanami, zorganizować kolejne festiwale w mieście. Na przykład poświęcony górom - na ulicach Tatrzańskiej, Taterników, Beskidzkiej, Karpackiej i Alpejskiej. Świetnie mógłby udać się festiwal przyrodniczy zlokalizowany na przykład na Osowej Górze, gdzie mamy ulice: Wielorybią, Delfinową, Krabową czy Kanarkową.
Ogromne możliwości promocyjne drzemią w nazwach bydgoskich ulic, którym patronują inne miejscowości. Stolicę moglibyśmy poznawać na Warszawskiej, pozostałe miejscowości zaś cyklicznie - w kolejnych festiwalach organizowanych w całym mieście. Wiem, że to brzmi jak żart, ale wcale żartem nie jest. Weźmy choćby ulice Mickiewicza, Baczyńskiego i Gałczyńskiego - toż to gotowy Trójkąt Literacki, łączący nie tylko różne dzielnice, ale i pokolenia. Weźmy to pod rozwagę.
