Bardzo dobry występ bydgoskiej drużyny tydzień wcześniej w Lublinie wydawał się być optymistycznym prognostykiem przed kolejną konfrontacją. Tym bardziej, że doszło do niej we własnej hali.
Trudno więc się dziwić, że cała ekipa w tym trener Tomasz Herkt nie była zbyt rozmowna.
-Mecz przebiegał wzdłuż umownej sinusoidy. Świetnie zagraliśmy trzecią kwartę, dzięki której wróciliśmy do gry (wcześniej Ślęza cały czas dość wyraźnie prowadziła - dop. T.N.). Kiedy Maurita Reid w 29 minucie za piąty faul opuszczała boisko mieliśmy punkt przewagi. A czwartej kwarty to nie ma w ogóle co oceniać - stwierdził bydgoski szkoleniowiec.
Na pewno po takim nieudanym spotkaniu dojdzie do burzy mózgów i szczegółowej analizy tego spotkania. Dziś na gorąco jedna rzecz wydaje się oczywista. Budując przed sezonem częściowo nowy zespół władze klubu na kluczową pozycję pierwszej rozgrywającej zatrudniły Mauritę Reid (w poprzednim była albo zmienniczką Julie McBride, albo grała jako rzucająca). I to się sprawdziło w stu procentach. Reid spisuje się doskonale, a jedynym minusem jest to, że czasami łapie niepotrzebne faule. Tak było i w Lublinie, i w Bydgoszczy. Jej zmienniczką jest Katarzyna Suknarowska. I tu pojawia się problem, choć trudno tylko ją obciążać winą za tę porażkę.
Jednak była zawodniczka Basketu 90 Gdynia na razie zawodzi. W Lublinie zagrała przez 20,37 min (1 pkt, 0/3 za 2, 0/1 za 3, 1/2 za 1, 0 as., 4 str.), a w Artego Arenie przez 8.42 min (0 pkt, 0/1 za 2, 0/1 za 3, 0/2 za 1, 0 as., 2 str.). Od tak doświadczonej, 29-letniej przecież koszykarki, trzeba wymagać zdecydowanie więcej.
Trzeba szybko wyciągnąć wniosku z tej nieudanej konfrontacji. Czasu jest niewiele. Już w niedzielę (17.00) kolejne ligowe spotkanie. Bydgoski zespół wyjeżdża do Gdyni, gdzie zmierzy się z podrażnioną dwoma porażkami drużyną Basketu 90.