W ubiegłym roku przez jednostki wojskowe i poligony przeszło mniej więcej 30 tys. ludzi. Starzy, zwani - o ile kiedyś byli w armii - „łabędziami”, bo wyglądają, ale nic nie robią i niezbyt chętnie uczestniczą teraz w rozpoczętych wczoraj ćwiczeniach. - Dostałem wezwanie, musiałem zgłosić się do konkretnej jednostki i tyle - mówi jeden z nich.
Ilu rezerwistów trafia w tej chwili na ćwiczenia nie wiadomo, bo to tajemnica wojskowa. Od lat jednaj - jak wiemy z Wojewódzkiego sztabu Wojskowego w Bydgoszczy - ich liczba rośnie. To ok. 10 procent więcej niż rok temu.
Część odbędzie ćwiczenia w jednostkach wojskowych, a część z zawodowymi żołnierzami pojedzie na poligony.
Wojsko wzywa rezerwistów, by zapoznali się ze stanowiskiem służbowym na tzw. czas „W”. Mają poznać nowe wyposażenie, przypomnieć sobie „starą” wiedzę o używanym sprzęcie, czeka ich przymiarka mundurów i przeszkolenie.
Część z chęcią
Może być strzelanie z pistoletów lub „kałaszów”, choć to ostatnie jest bardzo rzadkie.
- Część rezerwistów z chęcią pojawia się na poligonach, ale dla innych będą to negatywne emocje - przymus związany z czasami zasadniczej służby wojskowej - komentował dla nas Krzysztof Wilewski, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.
Starych nie pogonią
Rezerwiści w wieku „50 plus” raczej nie mają się czego obawiać. Są potrzebni wojsku ze względu na unikalne zdolności, które kiedyś nabyli. Od nich nie będzie się wymagało biegania po poligonie z 35-kilogramowym plecakiem, tylko wojsko skorzysta z ich wiedzy i doświadczenia. Są potrzebni m.in. w charakterze przewodników.
Powołuje się też osoby o wykształceniu technicznym. Na „jedynkach” list są ci, którzy zgłosili swój akces do Wojsk Obrony Terytorialnej.
Flash Info odcinek 5 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.