Co jakiś czas anestezjolog umiera na posterunku, czyli podczas szpitalnego dyżuru. Wychodzi wtedy na jaw, że to była jego czwarta lub piąta doba nieprzerwanej pracy. Anestezjolodzy padają z wyczerpania, a przecież czuwają oni przy najbardziej niebezpiecznych zabiegach; także takich, podczas których życie ludzkie wisi na włosku.
„Ta lekarka nie była pracownicą naszego szpitala. Prowadziła działalność gospodarczą i sama regulowała sobie czas pracy”. To oficjalne stanowisko szpitala w Białogardzie, gdzie niedawno zmarła 44-letnia anestezjolog. Brzmi bezdusznie, ale pokazuje prawdę o polskich szpitalach, które by przetrwać, zawierają z anestezjologami umowy cywilno-prawne.
Czy pacjenci w szpitalach powinni obawiać się o swoje zdrowie i życie?**Analiza tego problemu jutro w Magazynie "Expressu Bydgoskiego".**