Jeszcze na początku czerwca, kiedy wszyscy z zapartym tchem czekali na Amy w Bydgoszczy, byłam pewna, że to wydanie _Kwadratu _poświęcimy jej koncertowi. Stało się jednak inaczej.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176651" >
Nie opowiem Wam, w jakiej formie pojawiła się na scenie i jak na jej widok publiczność oszalała. Nie opiszę Wam tego, jak była ubrana, chociaż ogromnie lubiłam jej frywolny wizerunek i bezbłędne stylizacje. I chociaż oswoiłam się z wiadomością, że Amy nie wystąpi na tegorocznym ARTPOP Festival, to jednak wiedziałam, że prędzej czy później dotrę na któryś koncert. Z wiadomością, która obiegła cały świat 23 lipca nie potrafię się jednak oswoić.
Na czy polegał jej fenomen? Z pewnością nie na obecności na okładkach tabloidów. Chociaż ostatnie lata artystka spędziła na zmaganiu się z nałogami, to jej gwiazda zapłonęła dużo wcześniej, daleko od celujących w nią obiektywów. Dla entuzjastów jej muzyki, krytyków, artystów, ludzi showbiznesu pozostanie bezkompromisową artystką, która w udany sposób bawiła się gatunkami. Jazz pokochała już w dzieciństwie, a jako dojrzała wokalistka równie chętnie czerpała z jego historii, łącząc go z hip-hopowym etosem. Była diabelnie szczera i prawdziwa w swoich interpretacjach, ważyła każde słowo i uderzała w sedno. Tekstami piosenek często nawiązywała do własnego życia. Już debiutancki album Frank _zrobił spore zamieszanie na światowym rynku muzycznym, a w Wielkiej Brytanii nominowany został do prestiżowej Mercury Prize. Jednak prawdziwy boom na Amy nastał, kiedy trzy lata później do sklepów muzycznych trafiła płyta _Back to Black. Album ukazał się 30 października 2006 roku i natychmiast podbił szczyt brytyjskiej listy sprzedaży UK Album Chart.
<!** reklama>
Winehouse, bez wątpienia, była ważną postacią popkultury początku nowego wieku. Nie mam tu tylko na myśli wkładu w historię muzyki, który jest oczywisty. Dla świata mody była ikoną. To jej stroje zainspirowały kreatorów do powrotu do lat 50. Była zawieszona pomiędzy dwiema epokami. Z jednej strony zachowawcze i nieco archaiczne retro, z drugiej rockandrollowy styl, który za nic ma konwenanse i nie uznaje jakichkolwiek ram. Ta niesamowita mieszanka w osobie sympatycznej i – jak mówią bliskie jej osoby – niezwykle wrażliwej dziewczyny zachwyciła samego Karla Lagerfelda.
Jej życie, ale też śmierć w wieku 27 lat zachęca dziennikarzy do prostych klisz i skojarzeń z niesławnym Klubem 27, czyli panteonem gwiazd, które odeszły w 27 roku życia. Brian Jones, Kurt Cobain, Janis Joplin, Jim Morrison... a teraz Amy Winehouse? Wydaje się, że podobne statystyki w przypadku tych niezwykłych osobowości są absolutnie niepotrzebne. Jedno jest pewne, do Amy idealnie pasuje piosenka Girls Just Wanna Have FunCyndi Lauper, którą w minioną sobotę artystce zadedykowała Monika Brodka. I taką ją zapamiętajmy!
Amy Winehouse
14.09.1983 – 23.07.2011