<!** Image 1 align=left alt="Image 25366" >Obóz koncentracyjny Bromberg-Ost nie stał się, na szczęście, fabryką śmierci na podobieństwo KL Auschwitz-Birkenau. Nie znaczy to jednak, że o trzystu żydowskich więźniarkach, zmuszanych w nim do niewolniczej pracy przez kilka wojennych miesięcy, można raz na zawsze zapomnieć. Rozumiem też, że Agencja Mienia Wojskowego to nie Instytut Pamięci Narodowej i jej pracownicy mogą być z historią na bakier. Ale gazety chyba czytają. „Express Bydgoski” o KL Bromberg-Ost w ostatnich latach pisał kilkakrotnie. Bywało, że na pierwszej stronie. Naszym skromnym wkładem w zbiorową pamięć stało się właśnie wydobycie tych odległych zdarzeń z zakurzonych archiwów i zapisków dostępnych małej grupie historyków. Przypomnieliśmy bydgoszczanom nie tylko to, kto i kiedy w tym miejscu za drutami cierpiał, lecz także dosyć precyzyjnie wskazaliśmy lokalizację obozu. Do agencji te informacje nie dotarły. Mówi się trudno. Nie to jest jednak najważniejsze. Ważne, by teraz zadbać, by po ewentualnej sprzedaży tereny byłego obozu zostały wykorzystane w sposób, który nie uwłaczałby męczeństwu więźniów. Aby przetrwała pamięć o nich, moim zdaniem, wystarczyłby skromny obelisk. To jednak nie wszystko. Przydałby się także zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, który wykluczałby budowę na tym obszarze, powiedzmy, dyskoteki, lunaparku czy hipermarketu. A może udałoby się urządzić tam skwer? Deliberacje na ten temat, rzecz jasna, nie będą już zadaniem Agencji Mienia Wojskowego. Powinien natomiast o tym pomyśleć - oby jak najszybciej - bydgoski samorząd.
Agencja bez pamięci

Obóz koncentracyjny Bromberg-Ost nie stał się, na szczęście, fabryką śmierci na podobieństwo KL Auschwitz-Birkenau.