Do redakcji „Expressu Bydgoskiego” dotarła skarga pana Krzysztofa, który, jak twierdzi, ucierpiał z powodu zachowania kierowcy autobusu linii 68.
- Jechałem tym autobusem po godzinie piątej rano - twierdzi nasz Czytelnik. - Kierowca zatrzymał pojazd tuż przed przystankiem na pętli. Wiata była nieoświetlona. Potem kazał mi wysiąść. Powiedziałem mu, że chcę poczekać wewnątrz na kolejny autobus, który pojedzie za kilka minut i zawiezie mnie 4 kilometry dalej, na ulicę Prądocińską, do ProNatury. Kierowca się na to nie zgodził. Odmówiłem opuszczenia autobusu, bo było ciemno i zimno.
PrzeczytajW radiowozie jak w sklepie - mandat zapłacimy kartą
Kierowca zagroził, że wezwie policję. Nie było możliwości skorzystania z telefonu komórkowego, a gdy przyjechał kolejny autobus, kierowca nie otworzył drzwi. Pasażer nie mógł się przesiąść. Do celu musiał iść potem pieszo, po ciemku. Pan Krzysztof dodaje, że ma 67 lat i z powodu zachowania kierowcy przeżył ogromny stres.
Do sprawującego kontrolę nad MZK Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy skarga pana Krzysztofa nie trafiła. Zapytaliśmy więc ogólnie, czy mieszkańcy często się skarżą. Odpowiedziano nam również ogólnie, że nie. Więcej do powiedzenia mieli nasi rozmówcy w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych.
- Skarg jest mniej, nie wszystkie zresztą dotyczą MZK - wyjaśnia Andrzej Arndt, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej przy MZK. - Z tych, które dotyczą naszych kierowców, 70 proc. jest niezasadnych. W autobusach są kamery. Na podstawie zapisu obrazu można stwierdzić, kto ma rację.
Skargi najczęściej dotyczą tego, że kierowcy nie otwierają drzwi przed ustawieniem się w zatoce przystankowej, co uniemożliwia przesiadkę. Najrzadziej pojawiają się oskarżenia o agresję.
Polub "Express" na Facebooku