Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

1975 - pierwsze bydgoskie trojaczki

Hanna Walenczykowska
Hanna Walenczykowska
Rodzicom pierwszych bydgoskich trojaczków pomagał prezydent miasta i dziennikarze Ilustrowanego Kuriera Polskiego. My pomóżmy młodszym trojaczkom.

Rodzicom pierwszych bydgoskich trojaczków pomagał prezydent miasta i dziennikarze Ilustrowanego Kuriera Polskiego. My pomóżmy młodszym trojaczkom.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194426" sub="Państwo Kaczka z dziećmi">

Renata i Jerzy Młodzikowscy w 1975 roku mieli już 8-letnią córkę Katarzynę. - Kiedy zbliżał się czas porodu, mąż był na morzu - wspomina Renata Młodzikowska. - Było mi ciężko, bo ze szczupłej dziewczyny stałam się ponadstukilogramową kobietą.

Poród odbył się w szpitalu imienia dr. Jurasza. Na świat przyszły trojaczki: Marcin, Jarosław i Wojciech.

- Wysłałam mężowi telegram - śmieje się pani Renata. - Jurek, kiedy go odebrał, zdziwił się. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego synowi nadałam aż trzy imiona. Dopiero potem koledzy mu wyjaśnili, że ma aż trzech synów.

Państwo Młodzikowscy mieszkali wówczas u teściów.

- Na szczęście, mieliśmy dostać mieszkanie - tłumaczy pani Renata. - Tak też się stało. Państwo nam w niczym nie pomogło, bo dodatek przysługiwał tylko rodzicom czworaczków, pięcioraczków i sześcioraczków. Mąż pływał na morzu przez 43 lata, więc cały ciężar wychowywania dzieci spadł na mnie. Dałam sobie radę. Dziś jestem dumna ze wszystkich moich dzieci.

<!** reklama>

Dumy nie ukrywa także ich ojciec. Przyznaje jednak, że 37 lat temu trudno było sobie poradzić ze wszystkim, bo czasy były inne.

- Pierwsze problemy pojawiły się, kiedy chłopcy skończyli trzy latka - mówi Jerzy Młodzikowski. - Mieli pójść do przedszkola, ale nie chcieli ich przyjąć do jednej placówki, bo było ich za dużo. Najpierw więc chodzili do różnych przedszkoli. Dopiero dzięki interwencji dziennikarzy Ilustrowanego Kuriera Polskiego, który objął ich swoim patronatem, udało się umieścić synów w jednej placówce.

Rodzice mieli też problemy z zakupami. Żaden sprzedawca nie chciał sprzedać np. 3 par butów, 3 koszulek bądź kilku par skarpetek.

- W sklepach traktowano nas jak handlarzy - mówi Jerzy Młodzikowski. - Pamiętam, że kiedy mieli rozpocząć naukę w szkole, poszedłem z nimi do sklepu po tornistry. Kiedy poprosiłem o trzy, ekspedientka tak się zdenerwowała, że zaczęła na mnie krzyczeć. Uznała, że zwariowałem. Dopiero kiedy pokazałem jej trzech chłopców stojących przed sklepem, przeprosiła mnie i sprzedała tornistry.

Rodzinie pomagał też Wincenty Domisz, ówczesny prezydent miasta, szefowie „Gromady”, w której pracowała pani Renata, oraz minister żeglugi.

Dziś Jarosław jest oficerem policji, Wojciech kucharzem, a Marcin pracuje w urzędzie skarbowym.

Dziś pomocy potrzebują najmłodsze trojaczki: Hubert, Kacper i Wojciech. Choć nie są bydgoszczanami, to przecież urodzili się w Bydgoszczy, w szpitalu miejskim. Jeśli ktoś zechce pomóc tej rodzinie, prosimy o kontakt pod nr redakcyjnego telefonu: 52 326-07-44.

<!** reklama>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!